Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt – recenzja komiksu

Niedawno w polskim komiksowym światku gruchnęło kilka wieści – zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Debiut nowego wydawnictwa zdecydowanie zalicza się do tych pierwszych, szczególnie jeśli stoją za nim ludzie z doświadczeniem merytorycznym, zapleczem finansowym, pasją i intuicją w doborze tytułów. Pod koniec kwietnia nakładem Nagle Comics (zapamiętajcie tę nazwę!) ukażą się trzy komiksy, a my w ramach współpracy z wydawcą prezentujemy Wam ich przedpremierowe recenzje.

Debiutanckie tytuły Nagle Comics na pierwszy rzut oka nie wydawały się propozycją skierowaną do mnie, ale po zapoznaniu się z materiałami promocyjnymi jedna rzecz rzuciła mi się w oczy. Nazwisko: Ed Brubaker. To dla mnie jeden z tych twórców, których dzieła pochłaniam i zazwyczaj mnie one oczarowują i zachwycają, szczególnie jeśli współpracuje on przy ich tworzeniu z rysownikiem Seanem Phillipsem. Brubaker to specjalista od kryminałów, surowych i nierzadko brutalnych historii o twardych ludziach, ale ma też na koncie kilka ciekawych opowieści o superbohaterach. Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt to jednak propozycja zupełnie inna.

Kiedy wspomnę Wam o gatunku young adult będziecie mieli przed oczami raczej miałkie, infantylne historyjki, które dopiero testują młodych odbiorców i bardzo powoli przygotowują ich do sięgnięcia po mocniejsze i ambitniejsze opowieści. Dlatego też wolałbym nie używać tej nazwy. Zamiast tego skupię się na fabule: Friday Fitzhugh (wiadomo, aliteracja czyni bohatera!) to twarda i silna nastolatka, z gatunku tych, które niejednego starszego chłopaka rozłożyłyby na łopatki. Z zamiłowania jest detektywem, lubującym się w szczególności w tajemnicach o zabarwieniu ponadnaturalnym. Współpracuje przy tym z nieco młodszym od siebie Lancelotem Jonesem, chłopcem chuderlawym i słabszym fizycznie, ale o wielkim umyśle.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/540/249/540249/1681384251/800.jpg

Strona komiksu Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt

Kings Hill to z kolei idealne miejsce na opowieść o dwójce dzieciaków mierzących się z tajemniczymi mocami. Miasteczko portowe, z wioską rybacką i obowiązkową latarnią morską, stare wiktoriańskie budynki, gotyckie kościoły, pokryte mgłą wzgórza i lasy – sami rozumiecie. Jest mrocznie i ponuro. W takich okolicznościach Friday i Lance nie tylko się uczą i bawią, ale przede wszystkim… dorastają. To właśnie trudy dorastania, burze hormonów, niepewne decyzje i popełniane błędy stanowią o sile opowieści Brubakera. Cała reszta niestety schodzi póki co na drugi plan.

Po pierwszym z trzech tomów mam mieszane uczucia. Bohaterowie mają potencjał, ale zostali na razie zbyt słabo rozrysowani, żeby już stwierdzić, czy zdołamy ich polubić. Kreślona tajemnica wydaje się póki co nieco sztampowa i jawi się jako klasyczne ghost story wymieszane z folklorem, ale talent scenarzysty nie pozwala zakwalifikować Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt jako pozycji do pominięcia lub zapomnienia. Chętnie dowiem się, w którym kierunku pójdzie opowieść.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/540/250/540250/1681384252/800.jpg

Strona komiksu Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt

Nieco więcej zastrzeżeń mam do rysownika Marcosa Martina (Daredevil, Doktor Strange: Przysięga). Hiszpański artysta naprawdę doskonale radzi sobie z przedstawieniem lokacji i ich dusznej, mrocznej atmosfery, ale już do bohaterów, a w szczególności do ich twarzy i mimiki, mam raczej chłodne uczucia. Czyli podobnie jak w przypadku scenariusza – odbiór ambiwalentny, a stosunek plusów do minusów nie pozwala jednoznacznie polecić lub skreślić serii o przygodach Friday. Wierzę jednak, że Martin ma w rękawie jakieś asy – wszak to z jego inicjatywy seria w ogóle powstała i to on zgłosił się do Brubakera z prośbą o scenariusz.

Nie chcę jednak, żeby recenzja zabrzmiała zbyt negatywnie, bo Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt przeczytałem szybko i bezboleśnie, a końcowy cliffhanger okazał się na tyle interesujący, że gdyby było to możliwe, od razu sięgnąłbym po drugi tom. Brubaker realizuje tym komiksem swoje młodzieńcze fascynacje, oddaje hołd młodzieżowym opowieściom detektywistycznym z lat 60. i 70., w których się zaczytywał. Spełnia marzenia o tworzeniu w gatunku, który kochał, zanim na dobre wsiąknął w kryminały. I tą miłość tutaj czuć. I nawet jest trochę zaraźliwa.

Chociaż nie jestem (jeszcze!) zachwycony komiksem, który wydawał mi się ozdobą w debiutanckim pakiecie nowego wydawcy, nie uważam lektury za czas stracony – wręcz przeciwnie, mam apetyt na więcej. Nagle Comics poczęstowało recenzentów cyfrowymi wersjami komiksu, więc nie napomknę (jeszcze!) o jakości wydania, ale w kolejnych recenzjach postaram się zwrócić uwagę również na ten aspekt. Póki co trzymam mocno kciuki za nowego gracza na rynku oraz kolejne wydane przez niego pozycje. Zapowiedzi prezentują się bowiem smakowicie.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/540/248/540248/1681384251/800.jpg

Okładka komiksu Friday – Księga pierwsza – Pierwszy dzień świąt

Tytuł oryginalny: Friday: Books 1-3
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Marcos Martin, Muntsa Vicente
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Nagle Comics 2023
Liczba stron: 120
Ocena: 70/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?