Zwykle w tym miejscu piszę coś o fabule, ale tu jest ona na tyle prosta, że ograniczę się do ogólników. Flash bije się z łotrami i robi inne superbohaterskie popisy. W pewnym momencie pojawia się Batffleck. Bo zachowaniem nie przypomina prawdziwego Batmana, choć i interpretacja Bena Afflecka jest dużo poważniejsza. Poza tym mamy tu cały worek tego, co w superbohaterskim sosie być musi. Konflikt na linii życie prywatne – maska herosa, chwilowe kłopoty z mocą i mozolna droga w górę. Bo tutejszy Flash to nie weteran Ligi Sprawiedliwości, a zdolny żółtodziób z superszybkością w bonusie.
DC Comics wiele razy próbowało odnowić wizerunek swego uniwersum, nie mówiąc już o jego poszczególnych bohaterach. Pod pseudonimem Flash kryło się kilka osób i choć najpopularniejszy z nich, Barry Allen, miewał dosyć długie absencje, to nadal jego historia jest ciężka od wątków. Tu jest inaczej i filmowy Allen jest postacią mniej obarczoną grzechami przeszłości. W komiksowej klasyfikacji zapewne byłby ledwie Kid Flashem, ale to nieopierzenie ma pewien urok. Akcja komiksu ma miejsce po wydarzeniach z Ligi Sprawiedliwości (nie wiadomo czy tej oficjalnej, czy Snydera…) i uniwersum nieco się rozrosło, czego objawem są superzłoczyńcy, ale twórcy sprytnie nie wprowadzili weteranów jak Captain Cold i zastąpili ich między innymi kimś zbliżonym do Venoma. Ale nawet i on jest bez większej charyzmy, choć to najlepszy ze złoli.
Rysunkowo komiks jest nierównyo, aczkolwiek chodzi mi raczej o styl ilustracji, niż ich poziom. Ricardo Lopez Ortiz tworzy coś mangoidowego, jakby na pograniczu z kreskówką, ale o dziwo wychodzi to dobrze i pasuje do luźnego nastroju opowieści, co w przypadku historii z tą wersją Flasha oznacza tyle, że jest szybko, widowiskowo i z przytupem. Nie inaczej jest z rysunkami Jasona Howarda, ale już Juan Ferreyra to bardziej realistyczne, a przez to odrobinę nudniejsze kadry. Średnia wizualna komiksu jest przyzwoita, a nawet trzyma się lepiej niż standardowy, heroiczny do bólu scenariusz.
Flash: Najszybszy człowiek na Ziemi nie ma raczej szans na zapisanie się w biografii tytułowego bohatera, a i w swojej kategorii komiksów około-filmowych nie poraża. Egmont potrafi w marketing i sprawnie dobiera premiery komiksowe pod nadchodzące hity kinowe. I jest to bardzo dobre zjawisko, bo czasem otrzymujemy coś, co inną drogą nie przedostałoby się na nasz rynek. Jednak zamiast tego komiksu wolałbym coś klasycznego, również ze Szkarłatnym Sprinterem, a nie swoisty odpowiednik niepotrzebnego gratisu. Twórcom udało się wykonać zadanie, jakie im powierzono – zbudować historię filmowego Flasha przed ukazaniem się filmu. Problem w tym, że historie tu zawarte niewiele wnoszą do całości i nie bronią się nawet same w sobie. Przynajmniej trzymają pikujący poziom DCEU i może jak James Gunn ogarnie już w nim co nieco, to i komiksy staną się lepsze.
Tytuł oryginalny: Flash: Fastest Man Alive
Scenariusz: Kenny Porter
Rysunki: Juan Ferreyra, Jason Howard, Ricardo Lopez Ortiz
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 128
Ocena: 60/100