Jeśli czytaliście poprzednie albumy mistrza komiksu wydane przez Non Stop Comics, z pewnością pamiętacie, że były one skąpane wyłącznie w czerni i bieli. Dracula, bardzo skromny objętościowo tomik z pięcioma krótkimi historyjkami w zasadzie pozbawionymi dialogów, jest dziełem pokolorowanym, co było dla mnie pierwszym zaskoczeniem. Kolejne pojawiały się już w trakcie oraz tuż po lekturze.
Po pierwsze, jak już się domyśliliście, Breccia nie serwuje nam kolejnej interpretacji prozy Stokera. Nie spotkamy tu eleganckiego, majestatycznego hrabiego, który w iście romantycznej scenerii mami swoje ofiary i chłepcze ich krew. Twórca wykorzystuje postać wampira do swoich własnych celów – ośmieszenia mitów i stereotypów, a także stępienia kłów (nomen omen) wykrwawiającego się w momencie powstawania tego dzieła argentyńskiego reżimu wojskowego.
Breccia raz wykorzystuje motywy superhero (na kartach komiksu pojawia się ktoś na kształt samego Supermana), innym razem wysyła Draculę do dentysty, by załagodzić jego problemy z kłami, sprawdza też, jak mogłaby wyglądać miłość wampira do kobiety i niekoniecznie chodzi o wbijanie się kłami w obnażoną szyję. Dopiero opowieść Byłem legendą pokazuje największy pazur. Breccia umiejętnie operuje w niej brutalnością i erotyką, czasem w sposób szturmujący zmysły czytelnika, ale na końcu tej krótkiej historyjki czeka ważny morał. Wisienką na torcie jest ostatnia opowieść, w której Dracula spotyka samego Edgara Allana Poego, a jaki będzie tego finał musicie odkryć sami.
Dracula to album bardziej do oglądania, bo czytać właściwie nie ma tutaj co. Jeśli lubicie poświęcać dużo czasu każdemu kadrowi, poświęcać uwagę detalom, sprawdzać, jak rozwija się styl danego artysty, to jest to komiks dla Was, szczególnie jeśli zechcecie zajrzeć do obszernego, zamieszczonego na końcu szkicownika. Myślę, że zadowoleni będą także kompleciści, chcący postawić sobie na półce kolejne dzieło Alberto Brecci, natomiast zawieść mogą się czytelnicy szukający mocnych sensownych fabuł. Nie będę ukrywał, że Dracula w żadnym stopniu nie ma takiego ciężaru czy realistycznego sznytu co poprzednie komiksy mistrza wydane przez Non Stop Comics.
Draculę traktuję jako swojego rodzaju eksperyment – zarówno samego twórcy, który ewidentnie zboczył z obieranej wcześniej ścieżki, jak i polskiego wydawcy, który zechciał przybliżyć czytelnikom to nieco inne oblicze mieszkającego w Argentynie mistrza pozostającego przez jakiś czas na celowniku junty wojskowej. Surrealistyczne, ekspresyjne rysunki nie każdemu przypadną do gustu (osobiście nie jestem ich wielkim fanem), ale dobrze wpasowują się w prześmiewcze i sarkastyczne puenty. Wciąż nie mogę wyrzucić z głowy wspomnianego Byłem legendą i chociaż krwawe zbrodnie argentyńskiego reżimu miały miejsce jeszcze przed moimi urodzinami, wydarzenia sprzed 45 dziś wydają się równie tragiczne, co wtedy.
Tytuł oryginalny: Dracula
Scenariusz: Alberto Breccia
Rysunki: Alberto Breccia
Tłumaczenie: Aleksander Donakowski, Iwona Michałowska-Gabrych
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 88
Ocena: 60/100