Dom Pokuty – recenzja komiksu

Wynalazki ludzkiego umysłu często noszą nazwiska swoich twórców. Niektórym przynoszą chwałę, innym lekkie upokorzenie, jak swego czasu poczciwe sławojki robiły to premierowi Składkowskiemu. Ale jest jeszcze inny rodzaj hańby, mnie swojski, mający nawet charakter klątwy. Chodzi o wszelkiej maści broń. Nieważne, czy to piękne, acz zabójcze rewolwery Samuela Colta, czy atomowe głowice, do których stworzenia przyczynili się Einstein i Oppenheimer. Skala nie ma znaczenia, gdy chodzi o śmierć. Czemu na okrętkę bawię się w filozofowanie? Ano dlatego, że Dom Pokuty w piękny artystycznie sposób opowiada o broni i konsekwencjach jej (nad)używania, które mogą okazać się naprawdę zaskakujące.

Strona komiksu Dom Pokuty

Sara Winchester to wdowa po członku słynnej rodziny produkującej broń. I już na pierwszy rzut oka widać, że z kobietą jest coś nie tak. Tytułowa posiadłość oblegana jest przez ogromną ekipę remontową, która dniami i nocami tłucze młotami, bynajmniej nie w celu najszybszej zmiany designu po zgonie małżonka, lecz aby odgonić złe duchy, rzekomo nawiedzające domostwo. Sara jest bowiem przekonana, że dziedzictwo Winchesterów, naznaczone krwią ofiar broni palnej, ciąży nad nią niczym złowieszczy urok. I jedyne, co może zrobić, to trzymać mrok w ryzach miarowym stukotem narządzi. Wspomniani robotnicy to jednak nie poczciwi fachowcy, a ludzie sami dźwigający brzemię zbrodni. Jeden z nich jest jednak szczególny i pani domu szybko to zauważa…

Nie myślcie jednak, że Peter J. Tomasi podał nam jakieś romansidło. Obie postaci są spętane poczuciem winy, a nie więzami namiętności. Sara nie może pogodzić się z faktem, iż rodzina jej męża to pośrednicy śmierci. Peck z kolei ma na sumieniu wiele niewinnych istnień i brzemię mordercy ciąży mu bardziej niż pozostałym robotnikom. Chemia między tymi dwoma postaciami jest niesamowita i trudna do zdefiniowania. Ostatecznie gdzieś tli się niedopowiedziana miłość, choć to zostawiam waszej interpretacji finału.

Strona komiksu Dom Pokuty

Kult broni w USA ma się dobrze od początku istnienia tego kraju. Skłamałbym, że sam gardzę bronią palną i zapewne żyjąc w Stanach, bliżej byłoby mi do rodzinki z Duck Dynasty niż ludzi dążących do ograniczenia posiadania oręża. Niemniej rozumiem przesłanie Tomasiego. W Domu Pokuty broń to nie tylko zimny metal, a symbol zniewalający ludzkość w pętli mordu i krwi. Do tego twórca Supermana z Odrodzenia porusza też kwestie rasizmu w jego prawdziwym, krwawym wydaniu, pełnym tępej nienawiści i pogardy, które stają się punktem zwrotnym komiksu. Akcja ma miejsce na przełomie XIX i XX wieku, a część bohaterów pamięta wojnę secesyjną, której echa wystrzałów wciąż pobrzmiewają w głowach bohaterów.

Iana Bertrama nie nazwałbym rysownikiem, a raczej graficznym współscenarzystą. Pomysł Tomasiego jest samodzielnie bardzo dobry i twórcy jak Tyler Crook czy Laurence Campbell świetnie poradziliby sobie z jego wizualizacją. Aczkolwiek Bertram tworzy coś więcej, nadając realnych kształtów groteskowej grozie i nieokreślonym siłom, z którymi walczy Winchesterówna. I nie chodzi o ich organiczność, ale sam niepewny fakt ich istnienia. Do tego dochodzi obszerne domostwo, zdające się być osobnym wszechświatem, w którym rolę demiurga pełni Sara. Ten, kto zna kreskę Bertrama, na pewno zauważy też jego technikę rysowania postaci, przypominającą nieco tą Rafaela Grampy czy nieodżałowanego Richarda Corbena. No i wielostronicowy kadr, którego ujrzenie w pełni wymagałoby posiadania trzech egzemplarzy tego albumu. To wszystko tworzy wizualny majstersztyk. Nie wspominam zbyt często o koloryście, ale Dave Stewart jest tego wart. Czerwień jako dominująca, wręcz będąca cichą naroślą na pozostałych barwach jest wisienką na torcie rysunków Domu Pokuty.

Strona komiksu Dom Pokuty

Dom Pokuty poszerza linię KBOOM Horror nie tylko pod względem ilości tytułów w niej wydanych, ale i rodzaju grozy. Tomasi i Bertram tworzą daleko poza terytoriami gotyckiego horroru, którym dotąd stał ten cykl, uciekając w groteskę, oniryzm, symbolikę i wieloznaczność. Sama już postać Sary Winchester budzi chwiejne emocje. Z jednej strony myślałem o niej jako o nawiedzonym babsku, podczas gdy z drugiej wydawała mi się po prostu pełną bólu i żalu po stracie ukochanych osób kobietą o wielkiej wrażliwości. Niejednoznaczność potęguje też wydarzenie pod koniec albumu, będące właściwie faktem historycznym, ale w interpretacji fałszywej percepcji Sary Winchester wyglądającym zgoła inaczej. Dom Pokuty sprawił, że Wydawnictwo KBOOM zamknęło rok w spektakularny sposób.


Okładka komiksu Dom Pokuty

Tytuł oryginalny: House of Penance
Scenariusz: Peter J. Tomasi
Rysunki: Ian Bertram
Tłumaczenie: Marceli Szpak, Piotr Czarnota
Wydawca: Wydawnictwo KBOOM 2020
Liczba stron: 176
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?