Diuna: Wody Kanly – recenzja komiksu

Frank Herbert powinien być podawany za przykład pisarza, który potrafi w swej historii skondensować zadziwiająco dużo treści. Jego sztandarowa Diuna sączy się od informacji i wydarzeń, co ma pewien efekt uboczny. Przez lata jego syn Brian oraz Kevin J. Anderson napisali sporo historii pokrewnych, które czasem uzupełniały wątki, ale zdarzało im się rozciągać wszystko i co tu dużo kryć – odcinać kupony. Diuna: Wody Kanly to komiks przedstawiający losy Gurneya Hallecka, drugoplanowego, ale mocno zarysowanego bohatera. Czy zasługuje jednak na swoje pięć minut?

Strona komiksu Diuna: Wody Kanly

Komiks rozpoczyna się w chwili upadku Arrakin, siedziby Atrydów. Gurney Halleck, zbrojmistrz rodu, ratuje się z niej z garstką żołnierzy, ale nawet on nie ma co śnić o szybkim odwecie. Harkonnenowie rozsiadają się ponownie na Arrakis i siła ich terroru nie daje nadziei na otwartą konfrontację. Wody Kanly to opowieść o zemście i drodze ku niej, która łączy się z głównymi wątkami Diuny. To niemal historia z pogranicza opowieści szpiegowskiej i sensacyjnej, ale wpływ świata Herberta nie pozwala w pełni tego poczuć. Choć ciężko uznać to za wadę.

Świat Diuny to mistycyzm i wielka polityka, ale też bardziej przyziemne sprawy, jak pokątny handel przyprawą. Autorzy ukazują Hallecka z tej mniej chwalebnej perspektywy, zmuszonego pohamować swe wojownicze zapędy i działać skrycie, na granicy prawa, u boku przemytnika Esmara Tueka. Nad wszystkim góruje jednak chęć zemszczenia się za krzywdy dokonane zarówno Atrydom, jak i jemu samemu. Losy głównego bohatera ściśle związane są bowiem z Bestią Rabbanem, sadystą i watażką, który doprowadził do jego rodzinnej tragedii i pozostawił na twarzy wyraźną bliznę.

Strona komiksu Diuna: Wody Kanly

Massimo Carnevale przedstawia Hallecka zgodnie z książkowym opisem. Nie jest to więc ani Josh Brolin ani Patrick Stewart. I dobrze, bo baliseta i wokalne ciągotki głównego bohatera najlepiej prezentują się na papierze. Zabrakło mi może trochę pojedynków z udziałem charakterystycznych tarcz, a moment, w którym w końcu Gurney pokazuje się z najlepszej strony, jest dość krótki. Ale może to i lepiej? Okoliczności wymagają działań z ukrycia i tak się dzieje.

Mimo wszystko odczuwam dość spory niedosyt. Pragnienie zemsty Hallecka buzuje w nim i gdy już wydaje się, że wybuchnie, dostajemy ledwie sztuczne ognie. Jakby Brian Herbert i Anderson obawiali się dłuższego scenariusza i oskarżenia o naciąganie historii. I o ile w kilku przypadkach były to słuszne zarzuty, tak tutaj mogłoby się zadziać więcej i dłużej. Ale dobre i to. Paradoksalnie to właśnie pójście na skróty sprawiło, że historia traci na znaczeniu i nabiera cienia spin-offowej zbędności…

Strona komiksu Diuna: Wody Kanly

Diuna: Wody Kanly to generyczny spin-off – wręcz podręcznikowy jego przykład. Dostajemy poboczną historię drugoplanowego bohatera, wszystko jest tu jednak na tyle ciekawe, by można potraktować historię serio. Historia Hallecka ma się o wiele lepiej niż książki z opisami Dżihadu Butleriańskiego i tym podobnych rzeczy i myślę, że to głównie zasługa medium komiksowego, w którym jest osadzona. Bez zbędnego słowotoku, w jaki popadają często autorzy, za to z dużą dawką akcji i drapieżnymi bohaterami. Idealna pozycja dla fanów sagi Herberta, ale i dla kogoś, komu spodobała się główna historia, ale chcą czegoś więcej w przystępnej dawce. Dla mnie jednak odrobinę zbyt przystępnej.


Okładka komiksu Diuna: Wody Kanly

Tytuł oryginalny: Dune: Waters of Kanly
Scenariusz: Brian Herbert, Kevin J. Anderson
Rysunki: Massimo Carnevale
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2023
Liczba stron: 112
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?