Diuna: Ród Atrydów tom 1 – recenzja komiksu

Z prequelami Diuny jest jak z tymi z Gwiezdnych wojen. Ortodoksyjni fani pienią się nad nimi, jakby łamały duszę oryginału i odcinały kupony od jego sukcesu, zapominając, że wydarzenia w nich ukazanie znacznie poszerzają uniwersum głównej opowieści i czynią je różnorodnym. Diuna: Ród Atrydów tom 1 poprzedza przybycie Atrydów na Arrakis o kilka dekad, ale nie spodziewajcie się, że zabraknie tego, co pokochaliście w powieści Franka Herberta.

Strona komiksu Diuna: Ród Atrydów tom 1

Diuna: Ród Atrydów tom 1 ma miejsce w czasie, gdy baron Harkonnen nie był jeszcze lewitującym, złym pączuszkiem, a Leto Atryda był szczawikiem w wieku swego syna, który miał poznać nieco świata pod okiem rodu Verniusów. Pojawia się jeszcze wątek Pardota Kynesa, imperialnego planetologa, który przyczyni się do poznania natury samej Diuny. Brzmi jak oczywiste uzupełnienie nierozwiniętych wątków? I tak jest, ale nie umniejsza to ich jakości.

Widząc jak Herbert junior i Anderson rozwinęli świat Diuny zastanawiam się, czy Herbert senior celowo nie pozostawił części wątków w powijakach. Zwłaszcza, że nie są to jakieś mistyczne tajemnice ani niedopowiedzenia budujące klimat świata przedstawionego, a coś, co chciałoby się zwyczajnie wiedzieć. Diuna: Ród Atrydów tom 1 odsłania kilka istotnych kart w historii Leto Atrydy i całej drogi do Diuny, bez odzierania jej z pewnych tajemnic i niepowtarzalnego nastroju.

Strona komiksu Diuna: Ród Atrydów tom 1

Co właściwie daje konwersja książki na komiks? Frank Herbert był warsztatowo nieco lepszym pisarzem niż jego następcy, a forma powieści graficznej zamazuje tę różnicę. I nie chodzi mi o to, że autorski duet to pisarskie lebiegi, ale miejscami za bardzo opierają się na wyobraźni protoplasty świata Diuny i w prozie bywa to momentami mocno odczuwalne. Komiks zaciera tę granicę i wszystkie niepotrzebne powtórzenia, nawiązania czy usilne stylizacje na pierwotną opowieść zastąpione są niezwykle dynamicznymi rysunkami.

Rysunki w Rodzie Atrydów najlepiej określę filmowymi porównaniami. Devowi Pramanikowi bliżej do wizji Villeneuve’a, trącącej hard SF i bliskowschodnią estetyką, niż groteskowym projektom z filmu Lyncha. Aczkolwiek gdzieniegdzie przebija się nawet wizjonerstwo niedoszłej produkcji Jodorowskiego. Pramanikowi udało się ująć też różnorodność planet i nawet surowa Arrakis nie jest monotonnym pejzażem, choć technokratyczne Ix czy nadmorski Kaladan robią znacznie większe wrażenie, a sami Atrydzi za panowania księcia Paulusa wydawali się nieco dostojniejszym i mocniejszym rodem, niż za epoki Leto.

Strona komiksu Diuna: Ród Atrydów tom 1

Diuna to wbrew opinii konserwatywnych fanów nie tylko historia Paula Atrydy i jego potomków, a cały wielowątkowy wszechświat tego, co działo się przed główną historią. To prawdziwa kosmiczna saga, zakorzeniona w klasycznym SF, mistyce i politycznych, dworskich wręcz intrygach. Arrakis jest istotną i być może najważniejszą osią ogółu wydarzeń, ale pomijając całe wcześniejsze dziedzictwo Atrydów, jak i sprzymierzonych i wrogich im rodów, dostaniemy znacznie uboższe uniwersum. I chyba BOOM! Studios nie zakończy eksploracji tego świata, biorąc pod uwagę, że swój tytuł dostali również cesarscy Sardaukarzy.


Okładka komiksu Diuna: Ród Atrydów tom 1

Tytuł oryginalny: Dune: House of Atreides
Scenariusz: Brian Herbert, Kevin J. Anderson
Rysunki: Dev Pramanik
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 176
Ocena: 75/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?