Zacznę od swoich faworytów. Detektyw #26 to dzieło Granta Morrisona i Chrisa Burnhama, przenoszące nas na moment przed debiutem Mrocznego Rycerza. Na ulicach Gotham szerzy się zbrodnia i jedyną nadzieją jest Srebrny Duch. A raczej mógłby nią być, gdyby wyczuł swoje pięć minut. Kolejna historia to dzieło Matta Fractiona i Chipa Zdarsky’ego, gdzie z nutką humoru panowie ukazali związek Jokera i Batmana. Kolejny raz przekonamy się, że panowie skrycie muszą się jednak lubić… Znajdzie się też coś dla fanów stylu Gotham Central, bo oto Greg Rucka i Eduardo Risso w opowieści Młoda ukazują niełatwy los pełnej ideałów i dobrych chęci policjantki tuż po akademii w mieście Gotham. Pozostali autorzy również mają co nieco do zaoferowania, ale odnoszę wrażenie, że Brian Michael Bendis czy Peter J. Tomasi mogliby dać czytelnikowi coś znacznie lepszego, jak na wkład do okolicznościowego zestawu opowieści.
W efekcie tych dysproporcji i miejscowego pójścia po łebkach album ten jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem obecnej sytuacji DC. Wydawca ma w swym superbohaterskim panteonie legendy, interesujące gwiazdy drugiego planu, stadko ekscentryków i obiecujących debiutantów. Jednak mimo to po Batman Death Metal komiksowy gigant nie potrafi złapać rytmu, a i wcześniej było niewiele lepiej. I tak kolejny rocznicowy zbiór historii z Batmanem to widowisko nie w pełni wykorzystane, czy może bardziej rozdrobnione z uwagi na świeży jeszcze tysięczny odcinek Detective Comics. Wprawdzie był to w sporej mierze hołd dla Nietoperza, ale połączenie najlepszych historii z obu albumów dałoby pełnokrwistą antologię, na jaką zasłużył ten bohater.
Rocznicowy Detective Comics spełnia za to swą rolę pod kątem ilustracji. Bo czyż Eduardo Risso po mistrzowsku nie radzi sobie z ukazywaniem tych bardziej mrocznych stron ludzkiej natury? A John Romita Jr. nie robi wrażenia w jego ukochanych deszczowych scenach? Do tego Chris Burnham pokazujący, że Złota Era jest nieśmiertelna czy Riley Rossmo w historii z dreszczykiem z udziałem Deadmana. Przechodząc do sedna: dostajemy przekrój prac cenionych rysowników, w sam raz na specjalną okazję, a do tego w bonusie zestaw wariantowych bat-okładek. Ekipa ilustratorów spisała się więc lepiej niż scenarzyści.
Batman – Detective Comics #1027 to album nie tyle co zbędny, a nadprogramowy. Całość ma potencjał, a część historii to małe klejnociki, ale nie potrafię w tym nie dostrzec czystego marketingu i brzęku monet. Jubileusze to okazje do poluźnienia pasa ciągłości fabularnej i chwała im za to, ale warto robić to z głową, a nie rozmieniać kapitał na drobne. Finalnie cierpi bowiem sam solenizant i frajda z wydarzenia na jego cześć, a tym samym czytelnik. Czy warto więc sięgnąć po ten album? Tak, bo średnia wszystkich opowieści ma się nieźle. Ale jeśli dysponujecie większym budżetem, to wielkoformatowe i monochromatyczne, dwutomowe wydanie Batman Black & White jest o wiele lepszą pozycją, ukazującą w nieszablonowy sposób legendę komiksu superbohaterskiego w formie zbioru shortów.
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics #1027
Scenariusz: Scott Snyder, Tom King, Brian Michael Bendis, Grant Morrison i inni
Rysunki: Eduardo Risso, John Romita Jr., Chris Burnham, Riley Rossmo i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 184
Ocena: 70/100