Death or Glory tom 2 – recenzja komiksu

Image Comics posiada coraz szerszą ofertę bardzo dobrych i dobrych komiksów ze swej stajni, a możliwość zapoznania się z nimi zawdzięczamy między innymi Non Stop Comics. Polski wydawca szczególnie upodobał sobie serie pióra Ricka Remendera, autora twórczego i pomysłowego, radzącego sobie zarówno w formacie rozrywkowym, jak i poważniejszych klimatach. Aczkolwiek najczęściej miesza jedno i drugie w różnych proporcjach, dając nam niezłą zabawę, ale bez pustych banałów. Death or Glory tom 2 to kontynuacja historii silnej dziewczyny i jej rajdu, który ocalić może bliską jej osobę. Historia akcji w stylu filmu Mistrz kierownicy ucieka, ale też zarazem coś więcej.

Komiks Remendera to wprost wymarzony materiał pod filmowy scenariusz. Wspomniana wyżej seria z Burtem Reynoldsem i oczywiste wręcz skojarzenia z Mad Maxem są bliźniacze pod względem rozwiązań fabularnych i akcji. Akrobatyczne popisy między rozmaitymi pędzącymi wehikułami i dziwaczność owych pojazdów, którym nie ustępują wcale kierowcy. Przeczy to prawom fizyki i logiki, ale przynosi tą szczególną rozrywkę, której próżno szukać w innych gałęziach kina/komiksu akcji.

W recenzji poprzedniego tomu opisałem pokrótce co ciekawsze indywidua, ale tu muszę przyznać, że to główna bohaterka kreuje opowieść. Superbohaterki, wszelkiej maści heroiny i bojowniczki to piękności mogące łamać serca, ale niezbyt autentyczne w kontekście twardej akcji. Glory to postać z innej gliny. Nie można jej odmówić uroku i kobiecości, ale nie jest pannicą wyłącznie szczującą wiadomymi partiami ciała. To dziewczyna czynu, potrafiąca przywalić, ale przy tym nie być przejaskrawiona w żadną stronę. Największą wadą opowieści z udziałem hardych kobiet jest to, że damy są tam ukazywane w przekrzywiony sposób, z nutką piwnicznej seksualizacji i powierzchownych wyobrażeń na temat damskiej siły. I jeśli miałbym wybierać między typem ślicznotki z żurnala z wielkogabarytowymi giwerami trzymanymi w chudziutkich rączkach, a Glory pędzącą swym muscle carem w szlachetnym celu, to wybór byłby oczywisty.

Rick Remender ma szczęście do współpracujących z nim rysowników. Sean Murphy, Wes Craig czy tworzący w Death or Glory Owen Bengal są czymś więcej niż zleceniobiorcami pana scenarzysty i w dużym stopniu odpowiadają za finalny klimat komiksu. Bengal czyni cuda w ukazywaniu karkołomnych akcji, nie tylko w przypadku wyścigowej części historii. To nie jedyna jego zasługa. Świat przedstawiony to USA od strony autostrad, pustkowi i dziwacznych mieszkańców, których raczej nie spotyka się w wielkich metropoliach. No i śmiałe projekty, jak ścigający Glory wielki dźwig są czymś, co warto odnotować.

Death or Glory tom 2 to opowieść na rozpoczynające się powoli wakacje. Niezobowiązująca, ale nie na tyle, by wypaść z głowy i pełna akcji, ale takiej, która rozpisana została przemyślanie. Między dziełami Remendera występuje pewna nić podobieństwa i tak tu, w całym rajdowym tempie, widzę na przykład coś z Tokyo Ghost. Jest to też ciekawa alternatywa dla kogoś, kto nie przepada za klimatami peleryny i maski, ale lubi nieskalaną głupotą akcję z niezłymi rysunkami i wyrazistymi postaciami po obu stronach konfliktu.


Okładka komiksu Death or Glory tom 2

Tytuł oryginalny: Death or Glory vol.2: Convoy
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Owen Bengal
Tłumaczenie: Maciej Pęśko
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 152
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?