Deadly Class tom 6: To jeszcze nie koniec wszystko rozjaśnia, porządkuje i rozpala ponownie ogień, który przygasł nieco w poprzednim albumie. Nowi bohaterowie nabierają kolorów, a pojawienie się Marcusa i wyjaśnienie okoliczności jego zgonu poszło Remenderowi gładko. Ale to nie wszystko. Szkolna wierchuszka zaczyna skakać sobie do gardeł, a na domiar złego dla nich, pogardzane „szczury” są grupą silniejszą niż sądzono. Powraca też wątek Sayi i jej geneza, która miejscami przypomina pewien motyw z Ojca chrzestnego, choć jak się już inspirować to najlepszymi i przełożenie go na japoński grunt pasuje do klimatu historii.
Lubię te wszystkie poboczne sprawy, w jakie często wchodzi tu Remender. Rozmowy o subkulturach, muzyce i sprawach społecznych w wykonaniu czegoś już tam świadomych młodych osób, ale nadal dosyć naiwnych i idealistycznych. Pojawiają się wątki rozrywek wszelkiej maści i one głównie nadają buntowniczości tej serii, ale bez filozoficznej podkładki byłaby to kolejna pozycja dla młodocianych, która absolutnie nie trafia do czytelnika nieco starszego, wiedzącego już, że nie będzie gwiazdą rocka. Duża w tym zasługa głównego bohatera.
Deadly Class tom 6: To jeszcze nie koniec utwierdził mnie bowiem w przekonaniu, że kapitanem serii jest Marcus. Bez stadka barwnych przybocznych nie byłby w stanie jej poprowadzić, ale jego stała nieobecność sprawiłaby, że wszystko by się posypało. Emocjonalne rozmyślania o dość depresyjnym charakterze czy szaleńcze działania, które często przeplatane są nieokreślonego pochodzenia zwidami, stanowią pewien znak charakterystyczny tej serii, nawet w obliczu zmiany sporej części bohaterów i galopującego w niewiadomym kierunku tempa akcji. W tym tomie sporo czasu „kadrowego” zabierają mu pierwszaki, ale wypuszczenie ich na chwilę ze szkoły dało pozytywny efekt.
Ekranizacja to nie zawsze świetny pomysł. Pierwsze wrażenie po serialu Deadly Class było pozytywne, lecz spadało przy lekturze kolejnych tomów komiksu i kasacja serii była słuszną egzekucją. Język ekranu nie uchwyci tego, co wyczynia Wes Craig, chyba że filmowcy poszliby drogą Sin City, gdzie komiksy był gotowym storyboardem pod film. Rysownik stosuje wiele technik, które żyją wyłącznie na papierze. I może lepiej zastawić historię w kadrach, gdzie dzieje się wystarczająco wiele i nie trzeba ruchomych obrazków, by poczuć siłę opowieści?
Deadly Class to seria ciągle wydawana i Non Stop Comics ma jeszcze sporo materiału do zaprezentowania. Po szóstym tomie jestem nadal nakręcony na jazdę bez trzymanki w wykonaniu Marcusa i jego grupy, nawet jeśli to zupełnie nowy skład. Poprzedni album był zwrotnicą, na której skład nieco przyhamował. Teraz akcja znów rusza z kopyta, do przodu, a Remender nie odpuszcza w tworzeniu nowych wątków, równie interesujących co te już zakończone. Mam nadzieję, że kolejny tom ukaże się jeszcze w tym roku, bo jeśli miałbym wybierać jakikolwiek tytuł „młodzieżowy”, to Deadly Class deklasuje konkurencję.
Tytuł oryginalny: Deadly Class Vol.6: This is not The End
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Wesley Craig
T³umaczenie: Paweł Bulski
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 136
Ocena: 75/100