Większość bohaterów i superłotrów DC już poległa, pozostali się ewakuowali, ale nie wszyscy. Niedobitki wciąż walczą o życie, a ci, którzy przeżyli odkrywają, że ich najbliższych już nie ma. Jason Todd, dawny Robin, znajduje między innymi zwłoki Batmana, a ocalały komisarz Gordon odkrywa, że nie zdoła już uratować swojej córki. Panowie łączą siły i razem z Cassandrą Cain trafiają do Blüdhaven, miasta Nightwinga, gdzie biorą pod opiekę grupkę sierot.
Wyróżnikiem DCeased – Niezniszczalni jest to, że Taylor skupił się tutaj również na grupce ocalałych superłotrów. Niecodzienna sytuacja wymaga czasem osobliwych sojuszy, więc spotkać możemy tutaj walczących ramię w ramię m.in. Deathstroke’a, Bane’a czy Cheetah. Kiedy drogi złoli przetną się ze ścieżką bohaterów, autor pokaże nam, że nie taki diabeł straszny i nawet degeneraci potrafią kierować się swojego rodzaju zasadami i współpracować ze swoimi dotychczasowymi wrogami.
Na łamach zawartych tu zaledwie trzech zeszytów Taylor wcisnął sporo krwawej akcji i kilka spektakularnych scen, na przykład walkę z zarażoną wirusem Wonder Woman. Możecie sobie wyobrazić, w jaką miazgę jest w stanie zamienić swoich adwersarzy tak potężna była bohaterka. Gdzieniegdzie wdzierają się też śladowe emocje, jak na przykład w scenach, w których Orphan będzie walczyć ramię w ramię ze swoją matką – śmiertelnie niebezpieczną Lady Shivą. Przeważnie jednak fabuła jest tylko pretekstem do ukazania kolejnych makabrycznych obrazków i odwiedzenia kilku postaci ze świata DC, aby pokazać, jak oni radzą sobie w obliczu epidemii równania antyżycia.
A skoro już przy obrazkach jesteśmy DCeased – Niezniszczalni ma za sterami innego rysownika. Jak być może pamiętacie, DCeased – Nieumarli w świecie DC było podwórkiem Trevora Hairsine’a, natomiast spin-off rozrysował Karl Mostert. Jego styl jest zbliżony do tego, co prezentował autor oprawy do serii głównej, co oznacza tylko, że ta również niespecjalnie mi się podobała, chociaż doceniam niezłą ekspresję postaci i widoczną inspirację warsztatem Franka Quitely’ego (co z kolei dla niektórych może być wadą). Natomiast nie ma co specjalnie narzekać, bo to, co najważniejsze w komiksie – czyli nomen omen „mięso” – stoi na odpowiednio obrzydliwym poziomie.
Akcji tu sporo, dialogów niewiele, przez DCeased – Niezniszczalni można po prostu błyskawicznie przelecieć. Taylor ponownie postawił na nieskrępowaną zasadami świata DC rozrywkę i z grubsza zaserwował wszystko, co horror klasy B mieć powinien. Przy okazji zrobił do bez zadęcia, okraszając scenariusz sporą dawką humoru, ale nie tak ześwirowanego jak chociażby w przypadku przygód Deadpoola – ot po prostu autor wie, że takich historii o „zombie” nie powinno się opowiadać bez przymrużenia oka.
Wiemy już, że DCeased, podobnie jak świat Białego Rycerza Seana Murphy’ego, staje się niejako osobnym uniwersum, które jest rozbudowywane przez kolejne spin-offy i sequele. I nie ma w tym nic złego, bo i na takie historie powinno być miejsce poza głównym kontinuum. Jeśli więc podobał Wam się pierwszy album, to kolejna odsłona okazała się być tylko niewiele gorszym komiksem, po który z pewnością warto sięgnąć. I myślę, że to zrobicie.
Tytuł oryginalny: DCeased – Unkillables
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Karl Mostert
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 144
Ocena: 70/100