Matt Murdock staje bowiem na czele międzynarodowej organizacji wprost z Azji. I brzmiałoby to jak lukratywna posadka, gdyby nie fakt, że chodzi o Dłoń. Syndykat morderczych wojowników z sekciarskimi skłonnościami, z którym od lat zresztą toczył boje. W swojej naiwności heros pragnie przeciągnąć Dłoń na jasną stronę mocy, zapominając chyba, że ma do czynienia z wiekową, doświadczoną strukturą z niezliczonymi zbrodniami na koncie, a sam jest typem człowieka chwiejnego, na dodatek w jednym z najgorszych momentów swego życia. A może jednak okaże się, że wszystko, czego chcą ninja-siepacze, to pomaganie ludziom i czynienie sprawiedliwości?
Rzadko zdarza się, by przejmujący po sobie konkretną serię autorzy stworzyli razem coś spójnego. Każdy bowiem chce zaistnieć na swój sposób, coś pozmieniać, zapominając o ciągłości i logice fabularnej, jak, nie przymierzając, ma to obecnie miejsce w Batmanie. Bendis, Brubaker, a jeszcze wcześniej między innymi Kevin Smith konsekwentnie budowali historię doprowadzającą do punktu przełomu, jakim jest ten album. Różnice między każdym z autorów są wyczuwalne, ale to raczej kwestia warsztatu twórczego, a nie megalomańskiej wizji. Całość jest niesamowicie ciągła, związana nawet z runem Franka Millera, ale wymaga poznania kompletu historii. Swego czasu Hachette wydało Shadowland osobno, bez większego odniesienia się do kontekstu zmian w życiu Daredevila i nie była to opowieść satysfakcjonująca, a poczucie wybrakowania było dość wyraźnie. Ale już taki urok prasowych kolekcji komiksowych i ich słabości wobec regularnie wydawanych tytułów.
Zwykle przejście bohaterów na złą stronę zakrawa o absurd. Trauma z dzieciństwa, która nagle zostaje rozogniona czy nadmierna troska o bliskich mogą popchnąć do złych czynów, ale skrajna zmiana osobowości, nawet jeśli nastąpi, wymaga chociaż szerszego omówienia. Tradycyjnie jednak mamy błyskawiczny obrocik w mroczne klimaty i równie szybki powrót do bycia dobrym, bez większych konsekwencji. Daredevil dostawał po głowie przez niemal całą swą karierę, a i tym razem granica dobra/zła nie została w pełni przekroczona, choć wiele na to wskazywało. Ogromny ukłon w stronę twórców, że nie pozwolili mu zbzikować. I chociaż w pewnym momencie wydawało się, że dostaniemy jakąś uproszczoną transformację w złodupca na wielkim tronie w mrocznym zamku, to jakiekolwiek inne zakończenie byłoby niewskazane i mogłoby zepsuć wszystko, co stworzone zostało na przestrzeni kilku tomów. Choć i tak mniej trykotów w ostatnich akordach wyszłoby historii na plus…
Alex Maleev i Michael Lark nadali poprzednim tomom mroczniejszych barw. Choć nie brakowało w nich akcji, to istotniejsze wydarzenia odbywały się poza domeną superbohaterską. W Daredevil: Nieustraszony tom 7 Roberto de la Torre i Marco Chechetoo starają się utrzymać ten styl, mimo że akcja wyraźnie przyspiesza. W historii Shadowland stery przejmuje Billy Tan, którego styl bliższy jest standardom komiksu superbohaterskiego, ale nie oznacza to spadku poziomu. Album ten to ciekawa wizualnie cegła, w której znajdziecie zarówno ilustratorskie popisy, jak i standardową solidną robotę, trzymającą fason i komponującą się z resztą sagi.
Daredevil: Nieustraszony tom 7 jest w znacznej mierze bardziej rozrywkowy niż poprzednie albumy. Ciągnięcie wątków osobistych problemów głównego bohatera, nawet jeśli napisanych znakomicie, w końcu musiało mieć jakieś wybuchowe rozwiązanie. Andy Diggle i Anthony Johnson stworzyli coś znacznie więcej niż komiks pełny wyłącznie brawurowej akcji, ale i mniej niż poprzednie, bardziej złożone fabularnie albumy. Pozycja konieczna dla fanów Śmiałka i pretekst, by nadgonić całą serię. Egmont nie powiedział ostatniego słowa w kwestii Daredevila i w przyszłym roku dostaniemy historię pióra Marka Waida, równie obiecującą jak te, które już wydano.
Tytuł oryginalny: Dark Reign: The List – Daredevil, Daredevil #501-512, Shadowland #1-5, Shadowland- After the Fall, Daredevil: Reborn #1-4
Scenariusz: Andy Diggle, Anthony Johnson
Rysunki: Davide Gianfelice, Billy Tan, Marco Checchetto, Roberto de la Torre
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 560
Ocena: 85/100