Daredevil: Nieustraszony tom 0 – recenzja komiksu

Egmont rozpoczął wydawanie historii z Daredevilem od świetnego runu Briana Michaela Bendisa, kontynuując tomami napisanymi przez Eda Brubakera. Potem cofnął się do czasów Franka Millera i gdy wszystko wskazywało na chwilową pauzę, wydawca rzucił w nas potężną cegłą, zbierająca opowieści wielu artystów, uzupełniające to, co stworzył BMB. Brawa za konsekwencję. Tym bardziej, że czas ten dla Daredevila był łaskawy i załatanie luk okazuje się nie tylko zabiegiem kosmetycznym, a przynosi potężną dawkę dobrego komiksu.

Strona komiksu Daredevil: Nieustraszony tom 0

Pierwsza historia została wydana u nas już dwukrotnie, ale w kontekście całego tomu powtórka ma sens. Diabeł stróż wart jest zresztą przypomnienia. Matt Murdock zawsze był blisko kościoła, mimo paradowania w stroju diabła. I może dlatego łyknął historię, iż podrzucony mu berbeć to dziecko poczęte w wyniku cudu i on, człek wiary, ma szansę je uratować. Oczywiście nie obawiajcie się tu ataku na religię czy włączenia do Marvela Hellboya, ale swąd siarki jest wyczuwalny, choć jego rodowód niekoniecznie prowadzi do piekieł. Od samej dynamicznej strony fabuły bardziej interesująca jest sfera prywatna. A w tej się dzieje wiele.

Gdybym był jednym z tych gadających banały poprawiaczy życia, to dałbym Murdockowi jedną radę. Znajdź sobie, kolego, normalną kobietę. Nie byłą sowiecką szpieg ani zabójczynię w skąpym czerwonym stroju. Ani tym bardziej taką, która porzuca mężczyznę dla kariery filmowej i finalnie doprowadza jego życie do ruiny i to dwukrotnie. Karen Page bowiem powraca i to w okolicznościach jeszcze tragiczniejszych, niż poprzednie. Smith dał nam prawdziwy melodramat, do tego mocno nawiązujący do Millera. Można by się zastanawiać, dlaczego inteligentny prawnik o solidnym kręgosłupie moralnym lgnie do kobiet fatalnych, ale to temat na zupełnie inną okazję. A Daredevil: Nieustraszony tom 0 mieści jeszcze kilka innych dobrych historii.

Strona komiksu Daredevil: Nieustraszony tom 0

Miłość i nienawiść w życiu Matta często są ze sobą powiązane, zwłaszcza w przypadku jego relacji z kobietami. I tak, jak stawał do walki z Elektrą, tak dzieje się też z Echo – kobietą o indiańskich korzeniach, która z powodów osobistych chce odstrzelić Daredevila i bynajmniej nie chodzi o złamane serce. Choć sprawy sercowe odgrywają swoją melodię w stosunkach tej dwójki. W finale dostajemy też historię skupioną na niej. Opowieść kobiecą, głęboką i perfekcyjnie zilustrowaną.

Istotną częścią postaci Daredevila jest jego działalność prawnicza. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem udaje mu się pogodzić nocne skakanie po dachach z efektywną pracą w dzień, ale ta konfiguracja daje autorom okazję do stworzenia dobrych historii. Tu dostajemy nieco niecodzienny sądowy pojedynek Murdocka z Daredevilem, świetnie zresztą obrazujący, że podwójne życie tego bohatera to istna akrobatyka. To nie krycie się pod maską z uwagi na bliskich czy symbolikę, a misterna gra, rozgrywana przez kolejnych autorów na wiele sposobów.

Egmont uraczył nas wieloma komiksami z obrońcą Hell’s Kitchen, więc wypada napisać o dwóch ważnych osobach w jego życiu, którym tu poświęcono nieco więcej uwagi. Wilson Fisk to niedoceniony czarny charakter Marvela. Fani chwalą Thanosa, Doktora Dooma i inne nadprzyrodzone postaci zapominając, że wielki jak góra gangster to człowiek, który potrafi złamać kogoś bez używania wymyślnych gadżetów. Tu kolejny raz daje się we znaki Murdockowi, ale autorzy dają mu trochę czasu na autoprezentację, obok której nie można przejść obojętnie. Drugą postacią jest Foggy Nelson. Prawa ręka i wytrwale wierny przyjaciel Matta ujawnia tu swe słabości i nie mogę nie ulec wrażeniu, że bez rudego kumpla wiódłby o wiele spokojniejsze życie. Obaj panowie stanowią nieodłączny element świata Murdocka, choć z dwóch innych sfer jego relacji i ten tom dostarcza ku temu dowodów.

Strona komiksu Daredevil: Nieustraszony tom 0

Joe Quesada swego czasu był redaktorem naczelnym Marvela, ale szerzej znany jest przede wszystkim jako rysownik. Człowiek ten czuje rysunek superbohaterski i choć brak mu mroku Millera czy Maleeva, to klimatyczne miejskie ujęcia i ikoniczne okładki sprawiły, że zapisał się złotymi zgłoskami w biografii Daredevila. Kolejnym artystą, którego należy tu pochwalić, jest David Mack. Plastyczność jego wizji to wizualny nokaut. Historia Echo narracyjnie jest dość swobodna i opowiedzenie jej w niekonwencjonalny sposób było niezbędne. Mack porusza się na podobnych ścieżkach, co Bill Sienkiewicz, lecz estetyka i nastrój jego prac to zupełnie coś innego. To jeden z tych twórców, którzy nawet pojedynczym rysunkiem podnoszą wartość całego albumu.

Daredevil: Nieustraszony tom 0 wart jest mszy. Dostajemy swoisty pakiet standardowych, ale przy tym niebanalnych przygód Śmiałka, które dla kolekcjonera będą radością, a dla czytelnika rozpoczynającego przygodę z egmontowymi wydaniami idealnym początkiem. Ponad sześćset stron ulicznej superbohaterszczyzny, skupionej wokół jednego herosa, bez widocznych nawiązań do setek innych tytułów i pięknie zazębiające się z pozostałymi albumami. Pozostaje tylko pytanie – co dalej z Diabłem z Hell’s Kitchen? Artyści jak Mark Waid czy Chip Zdarsky pokazali, że mają udane pomysły na jego przygody, bez odchodzenia od pewnego stałych jego świata, ale też z wprowadzeniem nowych elementów, ubogacających jego historię. Może w ramach Marvel Fresh dostaniemy trwający run tego drugiego autora? Gorąco na to liczę.


Okładka komiksu Daredevil: Nieustraszony tom 0

Tytuł oryginalny: Daredevil: Guardian Devil, Daredevil: Parts of the Hole, Daredevil: Playing to the Camera, Daredevil: Echo
Scenariusz: Kevin Smith, Joe Quesada, David Mack, Bob Gale, Jimmy Palmiotti
Rysunki: Joe Quesada, Davick Mack, David Ross, Phil Winslade
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 636
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?