Lucy staje naprzeciwko zagrożenia, które nawet na jej miarę jest stanowczo zbyt wielkie. Do pomocy ma jedynie niestabilnego Skulldiggera, który dotąd zajmował się lokalną bandyterką, a gdzieś tam w swoich przestworzach istnieje sobie Pułkownik Weird. Nie jest to drużyna zdolna przeciwstawić się czemukolwiek, zwłaszcza gdy we wszystko wmiesza się Sherlock Frankenstein i jego drużyna superłotrów. Historia ta pełznie do przodu już samą siłą rozpędu i choć warsztatowo autor jest solidny, a i idea niebrzydka, to ogień w piecu napędzającym to wszystko wygasł.
Gdy w dowolnym popkulturowym świecie pojawia się motyw multiwersum, należy uważać. Z większym prawdopodobieństwem trafimy na pustą opowieść z tanimi efektami specjalnymi, niż dzieło epickie w swej wielkości i złożoności. Czarny Młot: Odrodzenie tom 2 to dzieło bliższe pierwszemu z przykładów, ale to jeszcze nie uciążliwy ciężar takiego DC Comics. Jestem rozczarowany nie tyle samą fabułą, a Lemire’em, który wydawał mi się artystą rozumiejącym bolączki współczesnego komiksu trykociarskiego. A tymczasem dołączył do głównego nurtu i to w koślawym stylu. Produkuje kolejne epizody ze swego uniwersum bez tej szczególnej formy obyczajowości, przy której klasyczne motywy superhero wypadały wspaniale i współcześnie. Teraz mamy jedynie czerpanie z dorobku Wielkiej Dwójki i powolną wyprzedaż sreber rodowych. Choć naiwny ja mam nadzieję, że trend ten się odwróci.
Ward i Sheean to odpowiedni twórcy do świata Czarnego Młota. Pomimo że Odrodzenie nie jest tym, czym mogłoby być, to wizualnie jest dobrze. Sceny z Pułkownikiem Weirdem to coś idealnie oddającego pokręcony charakter tego bohatera i jego przygód. Ale i Spiral City prezentuje się ciekawie, zwłaszcza działalność Skulldiggera. We wszystkim tkwi jakaś nutka niepokoju, nieco narkotyczna w swej formie. Choć Caithlyn Yarski jest rysowniczką solidną, to jej prace nikną w cieniu fantazji wspomnianych twórców. Artystka powróci w ostatnim tomie i nie odczytujcie tego jako atak na nią, ale lepiej by było, gdyby podzieliła się pracą z kolegami.
Mam mieszane uczucia co do kolejnego albumu z tego świata. Cała idea mogłaby być logiczną, dobrą kontynuacją, jednak sam jej twórca wydaje się zmęczony uniwersum Czarnego Młota. W ostatnich latach kanadyjski scenarzysta był niebywale aktywny i lepiej przyjrzeć się innym jego dziełom, niż kontynuować coś, co straciło swą pierwotną moc. Oczywiście sięgnę po trzeci tom i spróbuję nawet przeczytać Odrodzenie razem, ale nie sądzę, abym diametralnie zmienił zdanie. To tytuł dla fanatyków Lemire’a i Czarnego Młota. Różnica między tym albumem a pierwszym tomem z tego uniwersum jest dla mnie ogromna. Jak pomiędzy starą sagą Lucasa a tym, co obecnie wypluwa Disney, choć jeszcze nie aż tak, jak między Władcą Pierścieni Petera Jacksona i śmiesznym serialikiem Amazona. Na razie.
Tytuł oryginalny: Black Hammer Vol 5: Reborn part 2
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Rich Tommaso, Malachi Ward, Matthew Sheean
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 112
Ocena: 60/100