Wallace to nie dziennikarz, który przez pół dnia rozważa, jaki dać nagłówek, żeby wyświetlenia się zgadzały. Jest typem z silnym kręgosłupem moralnym i poczuciem misji, co wcale nie kłóci się z niedbałą estetyką życia prywatnego. Gdy wieżowce korporacji Arasaka odesłane zostają w niebyt przez atomowe łubudu, podejrzenia padają na cieszącego się sławą muzyka-antysystemowca Johnny’ego Silverhanda. Ale czy aby na pewno spekulacje są prawdziwe? Ciało Srebrnorękiego byłoby najlepszym dowodem, ale jego odnalezienie nie powstrzyma lawiny, którą wywołała katastrofa i to na wielu płaszczyznach.
Internet to bestia o krótkiej pamięci, a świetnym przykładem jest trailer Cyberpunka 2077 i moment, gdy na ekranie pojawił się Keanu Reeves. Przez jakiś czas kadr z nim i słynna kwestia były niebywale memiczne, ale dziś wszystko zdążył już przykryć kurz. Niemniej postać Johnny’ego Silverhanda jest bodaj najbardziej rozpoznawalną z gry CDPR i autor podtrzymał jego siłę oddziaływania. Problemem jest jednak objętość albumu, czy raczej, albumiku. Scenarzysta wyraźnie może więcej, co jest odczuwalne w tempie prowadzenia historii, ale okoliczności pozwoliły mu na zamknięcie całości w jedynie trzech zeszytach. Nawet tak skąpa forma pozwoliła przedstawić ciekawą opowieść, wykorzystującą sławnego bohatera, ale nie skupiającą się wyłącznie na nim.
Cyberpunk cieszy się powodzeniem nie tylko dlatego, że wygląda fajnie i pewne jego elementy wcale nie są tak niemożliwe do zaistnienia w najbliższej przyszłości. Gatunek ten czerpie sporo z mniej futurystycznej literatury i ładnie komponuje się z wszelkimi tradycyjnymi klimatami. Sztybor sięga po noir i to nie tylko w postaci Wallace’a, a całego stylu prowadzenia historii. Bohater prowadzi śledztwo w różnych stanach trzeźwości, błąkając się od drzwi do drzwi, a czasem wpadając w tarapaty. Wystarczy zmienić scenografię na tę starszą o stulecie z hakiem, aby wszystko wpisywało się w chandlerowski kryminał, ale to już zasługa rysownika.
Giannis Milonogiannis zachowuje neonowo-technologiczny klimat z gry, czasem nawet lepiej niż artyści z poprzednich komiksów na jej podstawie. Jak przystało jednak na opowieść detektywistyczną, nie dostajemy tu czystej akcji i dynamiki, a dość statyczne kadry. Ulice Night City to nadal ulice metropolii przyszłości, ale więcej tu zaułków i miejsc nie tyle co szemranych, a mało popularnych i będących środowiskiem dla osób bez wielkich majątków. Nie mogłem jednak pozbyć się wrażenia, że więcej cieni nadałoby historii jeszcze lepszego smaczku… Jako koneser okładek nie mogłem też nie zauważyć jak zawsze świetnych prac Seana Phillipsa.
Bartosz Sztybor to nazwisko, o którym powinno być zdecydowanie głośniej. Na razie autor tworzy dość krótkie formy, ale mimo to bardziej treściwe niż niejedna rozciągnięta opowieść. Wprawdzie wolę jego dzieła ze świata Sapkowskiego, ale cyberpunkowy scenariusz jest pomysłowy, choć objętość 68 stron nie pozwala na rozwinięcie jego potencjału. Na pewno jest lepiej niż w przypadku komiksowych Blade Runnerów, wykorzystujących siłę świata przedstawionego w pełni, lecz nie wnoszących nic zaskakującego. Tymczasem trzeci już tom ze świata Cyberpunka 2077 to dzieło mające swój głos i nie bazujące wyłącznie na źródle. I oby tak dalej.
Tytuł oryginalny: Cyberpunk 2077 volume 3: Where’s Johnny?
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Giannis Milonogiannis
Wydawca: Egmont 2022
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Liczba stron: 68
Ocena: 75/100