Coś zabija dzieciaki tom 4 – recenzja komiksu

Lubię gdy postaci ewoluują. Nawet jeśli mam do czynienia z absolutną doskonałością, to miło patrzeć, jak z biegiem czasu się rozwija, czasem z pomocą nokautujących ją metod, a czasem mniej radykalnych wydarzeń. Erica Slaughter po opuszczeniu Archer’s Peak najprawdopodobniej będzie inną osobą, ale zanim do tego dojdziemy, cofniemy się do czasów jej młodości. James Tynion IV i Werther Dell’Edera w Coś zabija dzieciaki tom 4 przedstawiają klasyczną origin story, równie dobrą, co te należące do kultowych bohaterów komiksu superbohaterskiego.

Strona komiksu Coś zabija dzieciaki tom 4

Erica była świadkiem śmierci swych bliskich z ręki potwora, co skierowało ją na ścieżkę prowadzącą prosto do Domu Slaughterów. Od początku czuwa nad nią Jessica, na której działania nieprzychylnie patrzy liderka rywalizującej frakcji, a i ona sama ma pewne obawy co do swej decyzji. James Tynion IV nie spuszcza z tonu przygodowego horroru, a wprowadzenie nowych wątków i postaci znacznie rozwija jego serię. Nie dostajemy klimatu małego miasteczka nawiedzanego przez monstra, ale geneza białowłosej wcale nie jest pozbawiona ich elementu, a wyjaśnienie pewnych kwestii jest istotniejsze niż kolejna, choćby nawet dobra, przygoda.

Poznajemy nie tylko początki bohaterów jak Aaron, ale i charakterystykę całej organizacji. Jeśli zastanawialiście się, dlaczego widzimy kilka rodzajów masek, to tu otrzymamy pewne odpowiedzi i być może zapowiedzi. Ciekawa jest młodociana Erica i jej protektorka, które w innych okolicznościach mogłyby uchodzić za niekonwencjonalną córkę i matkę. Na uwagę zasługuje też pewien jegomość bardziej podobny podstarzałym hipisom niż członkom tajnych stowarzyszeń. Tynion IV pozytywnie zaskoczył mnie obrazem struktur Domu Slaughterów, który, choć obłożony surowymi regułami, jest przybytkiem cywilizowanym. Choć zdaje się, że niebezpieczeństwo wypisane jest drobnym druczkiem i nawet jego pokonanie nie oznacza pełnego bezpieczeństwa…

Strona komiksu Coś zabija dzieciaki tom 4

James Tynion IV powinien odpuścić sobie na jakiś czas superbohaterskie światy. Departament prawdy i Coś zabija dzieciaki to tytuły z pierwszej ligi, czego nie można powiedzieć choćby o Wiecznym Batmanie. Scenarzysta ma rękę do tworzenia historii z elementami grozy, gdzie fundamentami są tajne organizacje, potwory i niedopowiedzenia, jednak w przypadku herosów miał on najczęściej świetny pomysł, ale gorzej mu szło z jej realizacją. W tym tomie nawet spora zmiana koncepcji nie psuje klimatu opowieści, będąc przykładem niezbędnej retrospekcji, a nie chwilową przerwą od głównej fabuły, odkopującą niepotrzebne wątki z przeszłości. Co prawda czekam na to, co wydarzy się dalej, ale takie odstępstwo jest czymś, na co autor mógł sobie pozwolić.

W Coś zabija dzieciaki tom 4 Werther Dell’Edera nie ma już tylu sytuacji do ukazania potworów, ale postaci będące prawdziwymi bestiami świetnie je zastępują. Jest lżej i mniej strasznie, ale siedzibie Slaughterów towarzyszy pewne napięcie i nawet poczciwy brodacz czy opiekuńcza Jessica go nie zmniejszają. Ciekawy jest też element struktur organizacji i znaczenie masek, które przenosi się na pozycję i zachowanie osób je noszących.

Strona komiksu Coś zabija dzieciaki tom 4

Pewnie wśród wielu czytelników Coś zabija dzieciaki tom 4 będzie najsłabszym tomem cyklu. Porzucenie pewnej konwencji i odejście od tytułu w dosłownym jego znaczeniu to odważny krok, ale przemyślany. Dzieciaki nadal mogą stać się ofiarami potworów, choć w innych okolicznościach niż poprzednio. Również owe „coś” niekoniecznie może oznaczać nieznane zło. James Tynion IV, choć cofa nas do przeszłości, daje początek wątkom, które zdominują przyszłość, a narzędzia, jakich do tego używa, są dobrze znane czytelnikom. Obecnie powstają kolejne zeszyty, które dopiero dadzą nam pełen tom, ale jestem przekonany, że będzie to coś, co może nie zabije odbiorcy, ale z pewnością wprawi go w osłupienie.


Okładka komiksu Coś zabija dzieciaki tom 4

Tytuł oryginalny: Something is Killing the Children Vol. 4
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Werther Dell’Edera
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Wydawca: Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 144
Ocena: 75/100

 

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?