Buffalo Runner – recenzja komiksu

Dziki Zachód to kulturowy archetyp, który z jednej strony trąci naftaliną, a z drugiej ma potencjał na wiele historii. Klasyczne filmy Sergio Leone to piękne standardy, ale ich czas minął i aktualniejsze są obrazy jak Bez przebaczenia Eastwooda, przejaskrawione dzieła Tarantino, czy wybiórcze elementy świata kowbojów, wprowadzone bocznymi drogami jak w serialu Westworld. Buffalo Runner Tiburce’a Ogera to dzieło wpisujące się w bardziej realistyczny nurt westernów, ale wizualnie powalające pięknem klasyków.

Strona komiksu Buffalo Runner

Rodzina Ducharme opuszcza Luizjanę, by odnaleźć szczęście i bogactwo w stanach na zachodzie. Zamiast tego ojciec i syn spotykają jedynie śmierć, a córkę ratuje samotny rewolwerowiec Ed Fisher, rozbijający grupkę bandytów. I mielibyśmy piękny happy end, gdyby nie to, że łotrów jest znacznie więcej, a najbliższa noc dla starszawego już mężczyzny i ocalałej dziewczyny jest ciszą przed kolejnym starciem. Aby zająć myśli skrzywdzonej panny Ducharme, Fisher snuje opowieść o swoim życiu. Nie jest to czcze gadanie emeryta, że kiedyś to było, a barwna i porywająca historia o prawdziwym Dzikim Zachodzie…

A czym właściwie jest ten „prawdziwy Dziki Zachód”? Jako fan westernów przez pewien czas miałem skrzywiony obraz tamtej epoki i dopiero kilka książek oraz bardziej realistycznych obrazów kinowych uświadomiło mi prawdę. Dosyć nudną i przytłaczającą. Tytuł Buffalo Runner bierze się z profesji Fishera. Przez sporą część życia zajmował się polowaniem na bizony i wybijaniem ich setkami, ale o tej kwestii za chwilę. Nie było to zajęcie emocjonujące jak rewolwerowiec czy inny łowca głów. Strzelba i bizony, oto stałe elementy jego żywota. Kilka razy wprawdzie miał szansę na poprawę losu, ale tu wkraczała ponura rzeczywistość i owa dzikość tamtych terytoriów. Nie tak widowiskowa, jak sobie to wyobrażamy, ale za to znacznie bardziej bezwzględna.

Strona komiksu Buffalo Runner

Oger przedstawia element gospodarczy i społeczny tamtej epoki. Po pierwsze – bizony. Te wielkie włochate stwory przemierzały prerię stadami liczącymi miliony. Stanowiły też niemal niewyczerpane źródło zasobów dla Indian. Niemal, ponieważ biały człowiek szybko wziął się za trzebienie zwierząt, redukując ich populację niemal do zera. I nie można tu oceniać Eda Fishera, gdyż realia epoki nie dały mu szans na zawrotną karierę jako przedsiębiorca czy poeta. Również biznes, o który bohater się otarł, był spętany siecią zależności i bezwzględnej konkurencji. Dziki Zachód nie jest tu miejscem dla zuchwałych, tylko nieludzko wytrzymałych i z ogromnym fartem, a i to nie wystarczało. A życiorys protagonisty i kilku innych bohaterów świetnie to pokazuje.

Tiburce Oger rysunkami złapał kwintesencję epoki kowbojów. Dominuje surowość pejzaży, piękna na obrazach, ale zabójcza w rzeczywistości. W takich realiach narodziły się zalążki USA, ale świetnie funkcjonowali też hultaje wszelkiej maści. Nie tak charakterni i szybkostrzelni jakby się chciało, a półdzicy i prymitywni, o czym przekonała się rodzina Ducharme. Styl autora wydaje się na pierwszy rzut oka zbyt gładki na takie widoki, ale to tylko pozory. Ponure oczekiwanie na świt przeplatane retrospekcjami z kariery Eda pokazuje, że nie trzeba wielu cieni, by ukazać mrok.

Strona komiksu Buffalo Runner

Buffalo Runner to piękny obraz tamtej epoki – pokazanie Dzikiego Zachodu od strony na pozór mniej ciekawej niż ta kinowa, ale przez to bardziej żywotnej, wciąż mogącej zaskoczyć. Główny bohater to osobnik eastwoodowski, pozornie przegrany, ale wciąż podnoszący się z maty, zanim zostanie odliczony. Oger ma niebywały talent do prowadzenia narracji, w której twardy człowiek ukazuje swe emocje, a przy tym nie traci nic ze swej siły. Oczywiście pojawia się pewne fabularne podkoloryzowanie, ale bez banałów, tego całego pif-paf, bladych twarzy i czerwonoskórych. Lektura dla fanów westernu, którym gatunek nieco się przejadł, ale nie do końca gotowych na zderzenie z podręcznikowymi relacjami tamtego okresu.


Okładka komiksu Buffalo Runner

Tytuł oryginalny: Buffalo Runner
Scenariusz: Tiburce Oger
Rysunki: Tiburce Oger
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Wydawca: Wydawnictwo Lost In Time 2022
Liczba stron: 560
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?