Polska zrzuciła okowy zaborców i pojawiła się ponownie na mapach Europy, ale poraniona i ledwo trzymająca się na nogach. Nierówności na wielu płaszczyznach, niepewna pozycja międzynarodowa i wewnętrzne waśnie to codzienność nawet po dekadzie niepodległości. Akcja pierwszego tomu Bazyliszków ma miejsce właśnie w takich realiach, a ich głównym bohaterem jest weteran wojny z bolszewikami. Pomimo swych wojennych doświadczeń, wcale nie oślepia orderami i nie należy do obozu sanacji. To raczej tułacz, zbyt niepokorny, by dać zamknąć się w elitarne ramy. Co wcale nie oznacza, że czasem nie zdarza mu się bywać na salonach i zawiązywać znajomości. A gdy zna się ludzi formatu Stefana Starzyńskiego, to okazja na spektakularne działania nie jest niemożliwa.
Bradl zbudowany był na podwalinach historycznych i opierał się na jasnym starciu sił konspiracyjnych z nazistami. W Bazyliszkach widzimy rozwijającą się intrygę, gdzie de facto Piątkowski ledwo zdążył w pierwszym albumie przedstawić bohaterów. Na tym etapie już jednak widoczne jest, że autorzy nie będą musieli trzymać się jasno określonych faktów, co w kontekście dynamiki historii jest obiecujące. Liczę jednak, że kolejne tomy będą pojawiały się nieco szybciej niż cykl o Kazimierzu Leskim, bo nawet najlepsza historia po zbyt długim oczekiwaniu traci pierwotny ogień.
Bazyliszki tom 1 to wstęp i przedstawienie postaci, ale nieodsłanianie wszystkich kart to dobry ruch ze strony Piątkowskiego. Bazyliszki wydają się organizacją ponad podziałami, zrzeszającą zarówno niziny, jak i mającą wpływy na górze. Widać też, że nie jest to jakaś niebagatelnie komiksowo potężna organizacja, ale ignorowanie jej byłoby dużym błędem. Do tego dochodzą szemrane interesy możnych stolicy i niepewna sytuacja polityczna. Piątkowski nie idzie tu w idealizowanie historii i sama postać legendarnego dziś prezydenta Warszawy to nie nieskazitelny mąż stanu, choć nie musicie też obawiać się jego demonizowania.
Warszawa Wiesława Skupniewicza to stolica kontrastów. Piękne kobiety, stylowe samochody i eleganckie salony elit stoją w opozycji do ciemnych bram podłych czynszówek, gdzie żyła, a raczej egzystowała ogromna liczba obywateli. Skupniewicz czuje klimat Paryża Północy, łączącego w sobie cechy metropolii i zacofanych mieścin. Miasto w jego wykonaniu to nie scenografia dla dominujących ją aktorów, a żywe tło, napędzające często wydarzenia. Aury tajemniczości i niepokoju dodaje natomiast cień bazyliszka, niezwykle sugestywny i nieuchwytny. Mam natomiast problem z kolorami, a raczej szarościami. Użycie ciemnych tonów nadaje odpowiedniego nastroju Bazyliszkom, lecz większa paleta barw mogłaby wyróżnić pewne elementy. Wystarczy spojrzeć na okładkę, gdzie kolor tytułu pięknie kontrastuje z rysunkami.
Współpraca wydawnictwa Egmont i Muzeum Powstania Warszawskiego zaowocowała świetnym Bradlem i wygląda na to, że Bazyliszki mają szansę powtórzyć sukces. Pierwszy tom to odrobinę za mało, by w pełni to stwierdzić, tym bardziej, że koncepcja Piątkowskiego należy do tych, które powoli wzbijają się na wyżyny. Już teraz cieszy mnie fakt, że nie dostajemy idyllicznego obrazu II RP, a wszystko nie trąci narracją podręcznikową. Dawna Warszawa wszak nie była jedynie polem walki powstańców i okupanta, ale rosnącą metropolią, która posiadała zarówno jasne, jak i ciemne strony. Pozostaje czekać na dalsze tomy i również zapowiedzianą kontynuację Bradla.
Tytuł: Bazyliszki tom 1
Scenariusz: Tobiasz Piątkowski
Rysunki: Wiesław Skupniewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 64
Ocena: 75/100