Do spotkania ikony DC Comics i gwiazd IDW Publishing doszło w 2016 roku, a potem jeszcze dwa i trzy lata później. Opiekę nad wszystkimi trzema miniseriami dostał weteran DC Comics – James Tynion IV (Batman – Detective Comics, Liga Sprawiedliwości, Wieczni Batman i Robin i wiele innych), a do udziału zaproszono między innymi twórcę Leonardo, Donatello, Michelangelo i Raphaela – Kevina Eastmana, którego surowa, czarno-biała kreska przedstawiła czytelnikom tych bohaterów w wizji nieco odmiennej od tego, co pamiętamy z czasów późniejszych.
Założenie było proste – doprowadzić do mniej lub bardziej absurdalnych wydarzeń, w wyniku których światy Batmana i Żółwi się wymieszają, a następnie rozpętanie szaleńczego Armagedonu. I w dużym stopniu się to udało, chociaż za każdym razem nieco słabiej, jakby generatorowi napędzającemu te komiksy brakowało pary. Niemniej jednak mamy w Batman. Wojownicze Żółwie Ninja kilka naprawdę mocnych pomysłów.
Z jednej strony mamy więc Klan Stopy, Shreddera czy Kranga, a także Bebopa i Rocksteady’ego, z drugiej Killer Croca (wydawał się naturalnym wyborem do tej opowieści), Pingwina, czy Ra’s al Ghula, który musiał się pojawić, skoro w Gotham nagle zaczęli panoszyć się jacyś wojownicy ninja. Nie zabraknie gwiazd obu uniwersów – Jokera, Bane’a, Splintera czy Casey Jonesa. Czekają nas liczne pojedynki na pięści oraz niecodzienne sojusze. Wszystko oczywiście zostało podlane sporo dawką humoru świadczącego o dystansie Tyniona IV do prowadzonej opowieści. To właśnie chemia między mrocznym Batmanem i luzackimi Żółwiami bardzo często jest tutaj motorem napędowym.
Wspominałem, że Batman. Wojownicze Żółwie Ninja to kilka ciekawych patentów. Są wśród nich między innymi zwierzęce mutacje przeciwników obrońcy Gotham, wystawienie kilku bohaterów na działanie zasilającego Bane’a jadu, czy wreszcie nowa geneza Mrocznego Rycerza uwzględniająca niuanse obu połączonych światów. W takich momentach album błyszczy i czyta się go świetnie, nawet jeśli przez większość czasu jest po prostu naparzanką.
Rysunki wypadają znakomicie, a odpowiada za nie Freddie E. Williams II i wspomniany już Kevin Eastman, którego śmiało można nazwać ojcem Żółwi. Niektóre projekty postaci bardzo pozytywnie zaskakują, idealnie mieszcząc się w „realiach” obu uniwersów. No i ten wszędobylski „najntisowy” klimat – całość sprawia wrażenie, jakby powstała trzy dekady temu. Nie miałem wrażenia, że ktoś został tu dorzucony na siłę albo prowadzony zupełnie niezgodnie ze swoim charakterem i konwencją. Jeśli tworzyć rozrywkowe crossovery, to tylko w taki sposób.
Batman. Wojownicze Żółwie Ninja to spełnienie mokrych snów fanów obu opowieści i uniwersów. A nawet jeśli gustujecie tylko w przygodach jednej ze stron crossoveru, to i tak warto sięgnąć po ten tom. Oczywiście znajdziecie tu raczej proste, żeby nie powiedzieć banalne historyjki stworzone ku uciesze gawiedzi, ale ja – podobnie jak wielu z Was – jestem idealnym odbiorcą tego typu opowieści, stworzonych wyłącznie po to, by skutecznie bawić.
Aha, byłbym zapomniał, a przecież na portalu takim jak nasz to może być najważniejsze. Spotkanie Gacka z Turtlesami okazało się na tyle popularne, że w 2019 roku powstała nawet ciepło przyjęta animacja na pierwszej miniserii. W wolnej chwili koniecznie zerknijcie!
Tytuł oryginalny: Batman/Teenage Mutant Ninja Turtles
Scenariusz: James Tynion IV, Ryan Ferrier
Rysunki: Freddie E. Williams II, Kevin Eastman
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 432
Ocena: 80/100