Obecność trzech wersji arcyłotra i najbardziej rozpoznawalnego wroga Batmana mogła sporo obiecywać, szczególnie że ta fabularna wolta pielęgnowana jeszcze w czasach Nowego DC Comics miała ogromny potencjał. Czy istnieje więcej niż jeden Joker? Czy to rola przyjmowana przez kolejne osoby? Czy można stworzyć kolejny „model”? A może to tak naprawdę idea bez konkretnej tożsamości?
Na te pytania będzie się starał odpowiedzieć Johns, a przy okazji bohaterowie prowadzący śledztwo: Gacek, Batgirl oraz Red Hood. Jeśli doskonale znacie uniwersum Batmana, dobrze wiecie co łączy te postacie. Jeśli nie, podpowiem: to właśnie one zostały najbrutalniej potraktowane przez trupiobladego klauna i mają przez to największe, wciąż nie do końca pokonane traumy, co dodaje fabule pikanterii.
Johns dynamicznie prowadzi fabułę, stara się pilnować, by psychologia postaci była wiarygodna, a także serwuje czytelnikom kilka mocnych momentów, przede wszystkim związanych z interakcją Batmana z zabójcą jego rodziców, Joe Chillem. I o dziwo, to właśnie interakcje pomiędzy postaciami, szczególnie należącymi do tak zwanej batrodziny, wypadają w Batman – Trzech Jokerów najlepiej. Walka z demonami przeszłości, która może okazać się nie do wygrania jest tu bardziej wyrazistym wątkiem niż tytułowe trio, które dostaje po prostu za mało miejsca, aby pokazać pazur.
Chociaż do fabuły można mieć zastrzeżenia, że nie do końca spełniła pokładane w niej wysokie oczekiwania, o tyle absolutnie żadnych zarzutów nie można postawić warstwie graficznej, za którą w całości odpowiadał Jason Fabok (Liga Sprawiedliwości – Wojna Darkseida, Wieczny Batman). Rysownik ten zdecydowanie za często służy jako „jeden z wielu” twórców opowieści o obrońcy Gotham, a za rzadko działa samodzielnie. Kiedy to robi, potrafi idealnie uchwycić brutalny realizm walki Batmana ze zbrodnią i wypośrodkować akcję oraz detektywistyczny klimat, a także sprawić, by każda z wersji Jokera była nieco inna. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych rysowników, chociaż w odbiorze całości niemałą zasługę miał też doskonały kolorysta Brad Anderson.
Batman – Trzech Jokerów nie jest niestety dziełem kanonicznym, a jedynie jedną z wielu wizji stworzonych w ramach serii DC Black Label, skierowanej do dojrzałych odbiorców. I chociażby dlatego Johns mógł tutaj pozwolić sobie na wiele, pójść na całość, zaryzykować i zaserwować potężne trzęsienie ziemi. Nie zrobił tego, przez co całość wydaje się być zachowawcza, niespecjalnie oryginalna i pozostawia wyraźny niedosyt.
Trochę trudno mi to zrozumieć, bo wyczekiwana przez fanów uniwersum DC opowieść miała wszystko, by okazać się kiedyś niezapomnianym hitem na miarę Zabójczego żartu, ale tak się nie stanie. Oczywiście to nadal dobry komiks, który warto poznać chociażby ze względu na niesamowitą okładkę, piękne rysunki i kilka mocnych momentów, ale nie trafi on raczej w przyszłości na listę najlepszych tytułów z Batmanem, którego rola i tak na łamach Trzech Jokerów została mocno zmarginalizowana. Ale kto wie, może w przyszłości doczekamy się np. animacji opartej na komiksie? Byłby to całkiem niezły materiał na film.
Tytuł oryginalny: Batman: Three Jokers
Scenariusz: Geoff Johns
Rysunki: Jason Fabok
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 160
Ocena: 70/100