Postać znana jako Starbrand zadebiutowała w runie Jonathana Hickmana, a moc tę nosił pewien niepozorny nastolatek. I robił to godnie. Była ona na tyle potężna, że chłopak był w stanie dotrzymać pola czołowym Avengerom wagi ciężkiej, a w dalszych wydarzeniach stawiać czoła Beyonderom u boku Hyperiona i Thora. Jego historia zakończyła się tragicznie w tym punkcie, ale było jasne, że ktoś odkopie ten wątek. Nie trzeba była długo czekać i kosmiczna siła powróciła, już bez Kevina Connora, ale za to z całym pakietem możliwości jej dalszej eksploatacji.
U Aarona mieliśmy już Celestianina odpowiadającego za życie na Ziemi. Teraz moc Starbranda stała się obiektem jego pirotechnicznych wizji. Poznajemy genezę Gwiezdnego Piętna sięgającą prehistorii i kosmosu, przy okazji dostając kosmiczną przygodę Avengers, występy pozaziemskich nacji i bohaterów oraz odrobinę kolejnego podwyższenia poziomu siły Mścicieli. A przynajmniej pomysłowego wykorzystania ich możliwości. Czy to już kicz, czy wciąż wysokokaloryczna rozrywka w stylu Aarona? Odpowiem następującym stwierdzeniem: gdyby MCU szło tą ścieżką, mielibyśmy dobre superbohaterskie kinowe uniwersum, a nie kulejącego giganta zmierzającego ku pogrzebaniu tej gałęzi filmowej rozrywki.
Jednak w Avengers tom 6: Powrót Gwiezdnego Piętna fabuła zmierza donikąd, a autor wrzuca bohaterów w kolejne superbohaterskie przygody, gdzieś tam tylko wspominając o rozpoczętych wcześniej wątkach długoterminowych. A do takich z pewnością należą prehistoryczni Avengers, los Starka i pozostałe grupy około-Avengerowe. Jason Aaron zachowuje się jak ktoś, kto chce zjeść ciasto i mieć przy tym całą cukiernię. W przypadku jego kolejnych serii z Thorami bywało podobnie, ale tam znalazło się miejsce na bieżące wątki, ot choćby choroba Jane Foster. Tu jest głośno, kolorowo i jeśli znajdzie się chwila wytchnienia, to kolejne wydarzenia nadrabiają wszelkie postoje. Czasem to bawi, a czasem męczy, ale przynajmniej wagonik, choć rozpędzony, nie wypada z torów, jak ma to miejsce w przypadku konkurencji z DC.
Avengers Jasona Aarona to przyzwoita zabawa w heroizm bez trzymanki. I to w sensie czysto rozrywkowym, nie powyżej 18 roku życia i bez ambicji stworzenia choćby jednego epokowego momentu. Na pewno czas ten zostanie zapamiętamy pozytywnie, tylko tyle i aż tyle. I chciałbym coś posmęcić na to, że Avengers tom 6: Powrót Gwiezdnego Piętna to jedynie blockbuster w wersji komiksowej, jednak całość jest w swej formie i kategorii dobra. I byłoby to jak krytyka baletmistrza za kiepską formę zapaśniczą. To po prostu mainstreamowy Marvel. Bohaterowie których znacie, kochacie i chcecie więcej ich przygód. Tutejszy Jason Aaron to też nie ten od Skalpu, a sprawny rzemieślnik podający nam dzieło niewymagające i lekkostrawne, które mogłoby być o wiele lepsze, ale i tak cieszy takie, jakie jest.
Tytuł oryginalny: Avengers vol.6: Starbrand Reborn
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Ed McGuinness
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 112
Ocena: 70/100