Arawn tom 2 – recenzja komiksu

Do gatunków literackich, które kocham, podchodzę niczym poczciwa babunia do swego ukochanego wnusia. Podobnie mam z tymi, które lubię mniej, z tym że wtedy to ten nieznośny, zły wnuk. I takim wnukiem jest właśnie dark fantasy. Rozumiem jego popularność i wkład w fantastykę, ale nie potrafię wejść w jego rytm. Arawn tom 2 cementuje mnie w tej postawie, choć mogło być zupełnie inaczej.

Strona komiksu Arawn tom 2

Sidhe, ostatnia z Amazonek, wydała na świat czterech synów. Pozwolę tu sobie na mocny skrót. Dwóch z nich to bliźniacy urodzeni ze związku z jej miłością życia. Dwoje innych to efekt bolesnej znajomości z osobnikiem, najłagodniej mówiąc, złym. Wydawać by się mogło, że dostaniemy dwa obozy, gdzie starsi bracia o blond czuprynach będą drzeć koty z czarnowłosymi i bladolicymi bliźniakami. I tu pojawia się pierwsza rysa, którą rozwinę nieco później. Otóż braciszkowie skaczą sobie do gardeł naprzemiennie. Gdy dwóch się bije i jeden zwycięża, tam natychmiast pojawia się trzeci, by zrobić mu kuku, a i czwarty po chwili daje o sobie znać. Le Breton mógłby pisać scenariusze do słynnych wenezuelskich telenowel, bo jego ciągoty ku familijnym waśniom aż buchają płomieniem do nieba.

Głównym bohaterem komiksu jest oczywiście Arawn, czyli jeden z tych „mrocznych” bliźniaków. I początek jego historii, po wydarzeniach z pierwszego tomu, rokuje całkiem nieźle. W głowie mężczyzny zaczynają grać nutki rozsądku, ale zły los stawia na jego drodze mroczne siły, z którymi zresztą niegdyś był skumany i wszystko się sypie. Le Breton wspaniale bawi się nieuchronnością losu, mrokiem i konwencją gatunku. Zło jest tu bezduszne, całkowicie pozbawione chociażby cienia światła. A i światło występuje tu homeopatycznie i jest cherlawe. Z tego wszystkiego mogłaby powstać opowieść, którą nawet taki sceptyk jak ja by docenił i może sięgnął po inne dzieła z tej gałęzi. Niestety…

Strona komiksu Arawn tom 2

Zasadniczo komiks ten ma jedną, ale ogromną wadę. Ronan Le Breton chce być w nim bardziej papieski od papieża. Mrocznego. Zasypuje czytelnika tak ogromną ilością zwrotów akcji, że tracą one na znaczeniu. Szokujące i makabryczne zgony to tutaj norma. Krwawe zdrady, interwencje mrocznych/boskich sił również. I dla mnie jest tego za dużo. Autor stara się wcisnąć między to jakieś fabularne podłoże, ale wychodzi to karykaturalnie, wręcz groteskowo. Relacje kwartetu braci byłyby czymś emocjonującym i godnym wielkich tytułów fantasy. Tu mają one głębię osiedlowej waśni między Sebami, którzy przypadkowo mają jedną matkę. Żal, ogromny żal, że Le Breton nie zwolnił, bo główny zamysł opowieści jest sensowny.

Istotną kwestią jest tu poruszenie mitologii. Le Breton robi to znakomicie. Bogowie tu występujący mają celtycko-walijskie korzenie, jak zresztą cała mistyczna oprawa. Lubię takie rzeczy i właśnie te elementy podnosiły fabularną jakość, która zwykle pikowała w dół. Mało brakowało, a Le Bretonowi udałoby się uzyskać czysto mitologiczny styl narracji. Akapit wyżej napisałem, co jest bolączką komiksu.

Strona komiksu Arawn tom 2

Grenier nadaje kulejącej fabule pięknych kształtów. To modelowe mroczne fantasy, z jednej strony klasycznie frazzetowskie, a z drugiej wchodzące już na przestrzenie horroru. Arawn tom 2 to prawdziwie mroczna opowieść, a jej tytułowy bohater mógłby zdobić okładkę albumów Manowara. To komiks zdecydowanie dla dorosłych, ale będąc szczerym, dobrze wpasuje się też w gusta nastolatków lubujących się w tej stylistyce. Sebastian Grenier potrafi przeskoczyć z mrocznej domeny Arawna do zaczarowanego lasu bez jakiegokolwiek zgrzytu i oddać klimat obu bezbłędnie. Jego bogowie zasługują na ogromne świątynie, a przemoc i golizna są tu dosłowne, ale nie banalne. Szkoda, że fabuła nie była choć odrobinę tak wyważona, jak rysunki.

Arawn tom 2 kontynuuje mroczną, epicką opowieść o tytułowym bohaterze i jego de facto dysfunkcyjnej rodzinie. To doskonałe dzieło dla wiernych fanów dark fantasy, zwłaszcza tych miłujących odpowiednią oprawę graficzną. Ja jednak, mimo prób bycia obiektywnym, brnąłem przez ten komiks niczym przez bagna nieumarłych. Doceniam wszystkie elementy przynależne do gatunku. Jestem pod wrażeniem rysunków. Ale wszystko dzieje się za szybko, za gwałtownie. Gdzieś w tle szczęku oręża znika monumentalność, zamieniona na karykaturalność. A główny bohater z postaci tragicznej staje się tragikomedią. Niemniej to dzieło przeznaczone dla fanów nurtu i być może oni dostrzegą w nim należną mu wielkość.

PS: Pisząc recenzję, tradycyjnie zaglądałem do komiksu. W międzyczasie w słuchawkach przygrywało Iron Maiden i nagle wszystko stało się ładniejsze. Także polecam do lektury klasyczny metal i jego odmiany. Jednak dzieło powinno bronić się samo, bez wspomagaczy, a ewentualny akompaniament powinien być dodatkiem, a nie polepszaczem…


Okładka komiksu Arawn tom 2

Tytuł oryginalny: Arawn, volume 4, Le Chaudron de sang, Arawn, volume 5, Ressurection, Arawn, volume 6, La Terre brulee
Scenariusz: Ronan Le Breton
Rysunki: Sebastian Grenier
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Wydawca: Lost In Time 2023
Liczba stron: 232
Ocena: 65/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?