Pierwszy zeszyt to wprawdzie klasyczna historia o Peterze Parkerze, który powinien zajmować się swoją nowo odzyskaną „starą” miłością, ale zamiast pożegnać MJ na lotnisku, zostaje wplątany w kolejną akcję mającą na celu pomoc niewinnym. Na scenę wkracza Kameleon i złole z AIM, ale Nick Spencer nie daje nam się zbytnio cieszyć tą konfrontacją i tak naprawdę dopiero ostatni kadr wprowadza do historii nieco emocji. Co dalej? Tego oczywiście nie dowiemy się z Amazing Spider-Man tom 6 – Rzeź absolutna i musimy poczekać na kolejny tom.
Kolejne dwa zeszyty to wspomniany tie-in, więc lektura Venom tom 3 jest wskazana przed sięgnięciem po niniejszy album. Skłamałbym, gdybym powiedział, że potyczka z Normanem Osbornem opanowanym przez symbionta nie dała mi oczekiwanej satysfakcji i nawet wreszcie spodobały mi się rysunki Ryana Ottleya, na którego prace w tej serii lubiłem kręcić nosem. Spider-Mana zarówno z Normanem, jak i Carnage’em łączą specyficzne relacje, a brzemię poczucia winy za sprowadzenie symbiontów na Ziemię wciąż jest w Pajączku silne (chociaż nieuzasadnione). Pozytywnie wpływa to na dynamikę wydarzeń, ale powiedzmy to sobie uczciwie – nie potrzebowaliśmy tych tie-inów.
Nie zapominajmy też o tajemniczym Kindredzie, który również ma coś wspólnego ze starym Osbornem. Scenarzysta właściwie od początku kreuje obrzydliwca na głównego antagonistę, ale do momentu wyjawienia jego prawdziwej tożsamości jeszcze długa droga. W międzyczasie Spencer szykuje dla nas sporo atrakcji, między innymi powrót Spider-Mana 2099. Czemu więc, pomimo tylu niespodzianek i wrzucenia wielu grzybów w barszcz, seria wciąż nie może wzbić się na wyżyny?
Duża w tym zasługa chaosu, który wdziera się też na karty Amazing Spider-Man tom 6 – Rzeź absolutna. Zlepek przypadkowych zeszytów, w tym trzy krótkie i nic nie wnoszące historyjki składające się na Red Goblin: Red Death z 2019 roku, na osi czasu umiejscowione jeszcze na wysokości tomu Amazing Spider-Man – Globalna sieć tom 10 – Odejść z hukiem nie pozwalają scenarzyście porządnie popchnąć fabuły do przodu. W scenach akcji Spencer radzi sobie nieźle, ale już momenty rozmów pomiędzy bohaterami wybijają z rytmu poważnym słowotokiem. Na tyle, że coraz bardziej tęsknie za Bendisem i Slottem.
Amazing Spider-Man tom 6 – Rzeź absolutna sporo obiecuje, ale niewiele dostarcza. To nie jest tak, że jest to zły komiks, ale po regularnych przygodach Pajęczaka spodziewam się po prostu więcej. U Spencera wszystko jest niezwykle rozwodnione i toczy się powoli. Miejscami scenarzysta przeładowuje opowieść postaciami i dialogami, ale paradoksalnie wszystko nadal stoi w miejscu. Na plus zaliczam natomiast wszelkie próby przywrócenia klasycznego pajęczego status quo. Run Spencera jest niemiłosiernie długi i obawiam się, że serię spotka to, co swojego czasu dotknęło Deadpoola. Rozmienienie się na drobne.
Tytuł oryginalny: Amazing Spider-Man by Nick Spencer vol. 6: Absolute Carnage
Scenariusz: Nick Spencer, Rob Fee, Sean Ryan, Patrick Gleason
Rysunki: Francesco Manna, Ryan Ottley, Pete Woods, Ray-Anthony Height, Marc Deering
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 120
Ocena: 65/100