7 przeciwko chaosowi – recenzja komiksu

Tomasz Drozdowski, 14 czerwca 2024

Harlan Ellison to jeden z tych autorów, których wypada znać. Utytułowany wieloma nagrodami, tworzący SF zarówno ambitne, jak i bardziej rozrywkowe, a przy tym wykraczający poza ramy świata literackiego. Na rynku polskim jest stosunkowo mało jego dzieł, za mało, jak na twórcę tego formatu. Dlatego komiks 7 przeciw chaosowi to świetna okazja, by poznać jego twórczość w nieco innej formie, równie jednak atrakcyjnej co ta prozatorska.

Strona komiksu 7 przeciwko chaosowi

Wszystko zaczyna się dynamicznie. Widzimy zakapturzonego osobnika, który kolejno z opresji ratuje dość egzotyczne jednostki. W skład jego drużyny wchodzą między innymi insektoidalny Tantalus, robot Urr i posiadająca ogniste moce Ayleen. Ta oto zbieranina ma uchronić rzeczywistość przed niechybnym rozpadem, którego przyczyny mają miejsce w prehistorii. Odpowiednio zmodyfikowanej przez wrogie siły, by pogrążyć rodzaj ludzki.

Jest więc klasyczne ratowanie (wszech)świata, grupa herosów mająca tego dokonać i niewiadome źródło zła z potężną przewagą w sile ognia. 7 przeciwko chaosowi wpisuje się w pewien schemat, ale liczy się bardziej to, w jaki sposób twórca ustawia pionki i prowadzi nimi grę. A robi to o wiele lepiej niż autorzy podobnych opowieści, choćby z nurtu superbohaterskiego czy sensacyjnego. Każda z postaci jest wyraźnie nakreślona, podobnie stosunki między nimi. Dobrze prezentuje się główny antagonista, którego fizjonomia ucieszy miłośników teorii spiskowych.

Strona komiksu 7 przeciwko chaosowi

Intrygująca jest postać czarnego charakteru. Widząc jego gadzi pysk od razu skojarzymy go z osławioną rasą Reptilian, knujących ponoć przeciw człowiekowi na wszelkie możliwe sposoby. I to w nieoczywisty, zakulisowy sposób. Tu ostatni przedstawiciel swej nacji to nie byle jaszczurka, a przebiegły gad z własną wizją rzeczywistości. Ellison balansuje na granicy wielu popularnych dziś koncepcji, ostatecznie dając nam zaskakujący i nieoczywisty finał, którego kontynuacja byłaby czymś ciekawym, ale też psującym całą zabawę.

Paul Chadwick nadał historii ducha staroszkolnych opowieści SF, gdzie fantazja wymieszana była z ambicją przedstawienia czegoś więcej niż brawurowej historii. W jego pracach wyczuwalny jest mocny wpływ twórczości Jacka Kirby’ego, ale też echa dzieł Ralpha McQuirre’a czy Jima Starlina. Światy, z których pochodzą bohaterowie, są cudownie nieracjonalne na space operowy sposób. Wyprawa w przeszłość ma przebieg fantazyjny, łączący w sobie pulpowy heroizm z czymś jak najbardziej na serio. Chadwick wiele razy zachwyca czystą, nieskrępowaną akcją po to, by w kolejnych kadrach dać nam pełne powagi i patosu dramatyczne sceny. Coś, co docenią miłośnicy sztuki komiksowej, jak i fani urokliwego retro SF.

Strona komiksu 7 przeciwko chaosowi

7 przeciw chaosowi to space opera z górnej półki. Ellison snuje opowieść, która bez trudu wpasowałaby się w realia superbohaterów lub innych popkulturowych śmiałków, ale robi to z wyczuciem, bez bombardowania czytelnika przygodową umownością świata. Czuć zew przygody, ale nie przysłania on wszystkiego innego. Z kolei to „wszystko inne” nie przyćmiewa akcji, o którą w tym gatunku również chodzi. Egmont wiele razy zaskoczył mnie pozytywnie, ale za Ellisona ma mój dozgonny szacunek.


Tytuł oryginalny: Harlan Ellison’s 7 Against Chaos
Scenariusz: Harlan Ellison
Rysunki: Paul Chadwick
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2024 
Liczba stron: 208
Ocena: 85/100 

Tomasz Drozdowski

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.