A tak przy okazji – możecie ich usłyszeć w Warszawie, już niebawem, bo 2. czerwca! Więcej informacji znajdziecie na ich profilu fb.
Może ciężko w to dziś uwierzyć, ale bądźmy poważni – mocną stroną gry jest grafika. Jak na tamte czasy, oczywiście. Nadmienienia wymaga tutaj fakt, że modele postaci były projektowane trójwymiarowo, jednak ich ruch odbywa się za pomocą tzw. sprite-ów. Czyli mamy takie… 2D w 3D. Koncepcje postaci jak na tamte czasy były bardzo ciekawie wyglądające i pieczołowicie wykonane. Pomijam tutaj fakt zmiany kilku pikseli i wydania edycji HD przez Ubisoft…
Co jeszcze składa się na ogólnikowe pojęcie klimatu? Poniekąd to, co stwarza grafika, a konkretniej – klimat fantasy. Z innymi rodzajami fantasy spotykamy się w serii Disciples, z innymi w Heroes of Might and Magic V, z jeszcze innymi w Warhammerze. To co znamy z HoMM3 jest unikatowe. Nie ma drugiego takiego samego świata. Enroth jest z jednej strony miejscem malowniczym i ciepłym, z drugiej zaś pełnym intryg i mrocznych grup interesów zagrażających losom całego świata. Przekonujemy się o tym przemierzając kolejne orkowe pustynne kaniony; podziemia pełne mieszkańców Lochu i Inferno czy kopytkując po powierzchni między miastami ludzi, elfów, władców bestii czy nekromantów. Wszystko to połączone fabułą wielu kampanii, o której to fabule dowiadujemy się coraz więcej nie tylko ze skromnych klipów, ale także tekstu. Oldschool lekiem na wtórny analfabetyzm nowożytności.
Nie bez znaczenia jest tu także złożoność rozgrywki. Artefakty, zaklęcia, liczba frakcji oscylująca wokół 10 zależnie od dodatków, 7 jednostek dla każdego miasta, co daje 14 po ulepszeniu. To stwarza naprawdę dużą przestrzeń do tego, aby gra strategiczna była nią nie tylko z nazwy.
Zwieńczeniem listy zalet produkcji będą… fani. To oni, na całym świecie, wypuścili liczne dodatki – dwa naprawdę masywne, rosnące do rangi niemalże oficjalnych, wiele łatek uzupełniających skrzętnie zawartość oficjalną.
Wady? Mogę wytknąć tylko jedną. I to nawet nie w stronę New World Computing czy 3DO, a raczej w stronę Ubisoftu, który położył swoje łapy na tytule z długoletnią historią i renomą. Wszystko wskazuje na to, że deweloper z francuskiego Rennes nie ma pomysłu na to, jak w końcu godnie powrócić z marką na rynek. Ukazują się kolejne części, ale nie przykuwają one w sposób istotny uwagi graczy. I całkiem zasłużenie. Bynajmniej nie przez to, że heksagony po których poruszają się jednostki zmieniono na kwadraty…
Miejmy jednak nadzieję, że Bohaterowie Mocy i Magii (hmm… chyba już wiem dlaczego Die Hard przetłumaczono jako Szklana Pułapka…) doczekają się jeszcze wielkiego powrotu. Niezależnie od tego Heroes of Might & Magic III na zawsze pozostanie w sercach graczy. Wszakże tytuł wpisał się już w pewnego rodzaju kanon i niewykluczone, że grać w nie będą jeszcze nasze dzieci. Zaprawdę, piękny to byłby świat… Gryfy na wieki!