Way of the Hunter
Way of the Hunter

Way of the Hunter – recenzja gry. Cierpliwość jest cnotą

Kto nie lubi postrzelać w grach? Wszystkich nas kręcą akcje rodem z serii GTA, Doom, czy Call of Duty. Nawet znacznie wolniejszy tytuł, którym jest Sniper Elite, zebrał spore grono fanów. Jest jednak gra, która stawia na znacznie, ZNACZNIE wolniejszą rozgrywkę. Tytułem tym jest theHunter: Call of the Wild. W produkcji tej wcielamy się bowiem w tytułowego łowcę dzikiej zwierzyny. Nie jest to jednak łatwe zajęcie. Musimy bowiem się skradać, uczyć o zwierzętach i przede wszystkim nie spieszyć się. Podobnymi założeniami stoi najnowsza gra Nine Rocks Games wspieranego przez wydawcę, którym jest THQ Nordic, czyli Way of the Hunter. Czy tytuł jest jednak wystarczająco dobry, aby konkurować z grą znaną od lat?

Gry FPS zwane również popularnie “strzelankami” pojawiły się tak szybko, jak tylko mogły. Przechodząc ewolucję grową, poznawaliśmy bowiem takie tytuły, jak Doom, Medal of Honor, znowu Medal of Honor, jakieś Call of Duty, potem znowu Medal of Honor, Fortnite, Apex czy… ponownie Doom. Gdzieś w trakcie powstawania tych kultowych, dynamicznych marek narodził się także osobny nurt. Przy tych grach bowiem nie należało się spieszyć. Zaczynało się od jakichś flashówek, czy CS-a 1.6. Potem był Counter-Srike: Global Offensive znany także, jako CS: GO. Do tego pojawiały się także tytuły skierowane do pojedynczych graczy. Dostawaliśmy między innymi Sniper Elite, czy Sniper: Ghost Warrior. Jednak to nadal dla niektórych za szybko. Dla tej najmniejszej liczby graczy stworzony został theHunter: Call of the Wild. Teraz na jego podwalinach powstaje nowy tytuł. Czy zatem najnowsza gra wydawana przez THQ Nordic może pokonać rywala? A może Way of the Hunter okaże się klęską?

Way of the Hunter

fot. zrzut ekranu z gry Way of the Hunter

Jak już można się domyśleć, w Way of the Hunter nie należy się śpieszyć. Tutaj trzeba kalkulować każdy wykonany krok. Czy zabrałem odpowiedni ekwipunek? Czy moje naboje pasują do używanego karabinu? Dostać się tam na piechotę czy pojazdem? Na jakie zwierzę będę polować? Gdzie mam go szukać? Tego wszystkiego musimy nauczyć się całkiem sami. No może nie całkiem. Z początku towarzyszy nam dosyć przyjemny, fabularyzowany samouczek. Dzięki niemu dowiemy się co nieco na temat podstaw rozgrywki, świata przedstawionego i przede wszystkim cierpliwości. Z początku bowiem dostajemy dosyć klimatyczny i ciekawy film zarysowujący motyw przewodni gry. Oczywiście możemy być łowcą. Co innego jednak być łowcą polującym na zwierzynę “humanitarnie”, a co innego zabijać z zimną krwią. Tak przynajmniej na początku subtelnie sugeruje nam wstępniak. Później wzmianek co do przesłanek głównego bohatera jest coraz mniej. W trakcie gry główna fabuła jednak całkowicie się rozmywa. Tak jak powiedziałem: jest przyjemnym samouczkiem.

Zobacz także: Two Point Campus – recenzja gry.

Po kilku godzinach grania w Way of the Hunter rozpłynąłem się. O ile na początku myślałem: “O nie! Jak ja mam polować na te małe borsuczki?”, to z czasem przemieniło się to w: O kurde! Fajny ten kolejny karabin! Chętnie bym go zakupił. Muszę jednak na niego nazbierać. Trzeba zatem zapolować. Najlepiej jeśli zdecyduję, na jaką zwierzynę idę polować jeszcze przed wyjściem z bazy. Dzięki temu będę mógł dobrać odpowiednie wyposażenie i udać się w znalezione wcześniej rejony, gdzie znajdę pożądany gatunek zwierzęcia. Skąd jednak wiem, gdzie znajdę odpowiedni rejon? Z wcześniejszych zwiadów. Tropiłem przecież zwierzynę na podstawie śladów, bobków czy postojów. Wiem, gdzie znajdę ich ubikację, wodopój czy sypialnię. Dzięki temu teraz wiem, dokąd mogę dojeżdżać pojazdem, a gdzie muszę już ruszać pieszo. Ułatwi mi to sprawę wyboru wyposażenia. No to jazda!

Way of the Hunter

fot. zrzut ekranu z gry Way of the Hunter

Skąd to się wzięło? Któż wie! Być może właśnie z tego genialnego wprowadzenia. Fabularyzowany samouczek w grze RPG jeszcze nigdy tak pięknie się nie rozmywał na tle rozgrywki. To ona gra pierwsze skrzypce. Jak jednak mielibyśmy się w nią zagłębić, jeśli nie wiemy, jak się gra? Oczywiście dałoby radę, jednak bez tutoriala nie byłoby to takie jasne. Co do rozgrywki właśnie trzeba powiedzieć, że jest niezwykle przyjemna. Chęć progressowania, zwiedzania otwartego świata gry i dowiadywania się, gdzie można spotkać konkretny gatunek wchodzi niesamowicie dobrze i szybko. Nie mamy tu bowiem żadnych punktów widokowych odkrywających mapę. Żeby dowiedzieć się czegoś o terenie, musiałem poznać to na własnej skórze. Znaleźć trop i miejsca, w których bywa zwierzyna. Następnie wybrać wszystko, co tylko potrzebne, aby zapolować. Ustawić się w odpowiedniej odległości i zmierzyć ją przez lornetkę. Wykonawszy w końcu wszystkie te czynności wycelowałem i strzeliłem. Słyszę wystrzał, a zwierzę… ucieka. Chybiłem.

Zobacz także: Live A Live – recenzja gry. Podróż przez czas w stylu retro

Tej sytuacji można było jednak uniknąć, gdyby miało się większe obycie z bronią. W grze dostępna jest bowiem strzelnica. Jednak nie jest ona zbyt ciekawa. Przejdźmy zatem do tego, co w tym wątku stanowi meritum. Kiedy zwierzyna nam bowiem ucieknie, tracimy ją z oczu. Możemy ją próbować gonić, jednak co, gdy polujemy na bażanty? Miałem taką sytuację. Strzeliłem do bażanta, a ten uciekł. Jak to? Przecież strzeliłem prosto w niego. Nieważne. Wiem, że nie ma sensu go gonić. Prędzej czy później przyjdą kolejne. No… i czekałem. 20 długich minut. Czekałem. Czekałem. I czekałem. No i w końcu jest. Kolejny bażant. Tym razem się już nie pomylę. No! Zgadnij czy trafiłem. Niemniej jednak, mimo niepowodzeń, dalej wracałem do tego tytułu. Chciałem się czegoś nauczyć. Lepiej posługiwać się bronią. Nawet chciałem czekać. Ja zwykle nie mam na to czasu, a tutaj czekałem. Musiałem być cierpliwym, aby upolować zwierzynę.

Way of the Hunter

fot. zrzut ekranu z gry Way of the Hunter

Na szczęście w trakcie oczekiwań także mamy co robić. Możemy się porozglądać ukryci w ambonie i poszukiwać kolejnych śladów zwierząt. Jest to całkiem przyjemne, bo grafika wygląda nieźle. Miewa jednak pewne bolączki w postaci wyglądu gleby, trawy czy sierści zwierzaków. Nie odstrasza to jednak od tytułu. Po pewnym czasie nawet rozumie się te uproszczenia. Co mam na myśli? Długie wpatrywanie się w trawę mogłoby być jeszcze trudniejsze, gdyby ta wyglądała lepiej. Wyobraźmy sobie bowiem, że idziemy do sklepu, mając jedynie 5 zł. Nagle ta moneta wpada nam w trawę, a my nie możemy jej znaleźć. Tak to jest szukać jelenia na odległość 250m. Nic przyjemnego. Poza dobrą grafiką tytuł posiada również genialne udźwiękowienie. W grze nie usłyszymy muzyki. Tylko cisza natury. Dzięki temu możemy nasłuchiwać nawoływań naszej ofiary.

Zobacz także: MADiSON – recenzja gry. Czy ktoś może wyłączyć jumpscare’y na 10 sekund?

Way of The Hunter może być sporą konkurencją dla theHunter: Call of the Wild. Gra wciąga od samego początku ciekawą rozgrywką, ładną grafiką, świetnym samouczkiem i bardzo dobrym udźwiękowieniem. W tytule możemy naprawdę poczuć się jak myśliwy. Nawet mimo że grafika nie jest doskonała, a niektóre z animacji lekko kuleją. Gra jest niezwykle immersyjna, wciągająca, angażująca i być może nawet uzależniająca. Nie jest to jednak tytuł dla wszystkich. Niektórzy zapewne szybko się nim znudzą. Ja się zorientowałem, jak mocno się wkręciłem w momencie, gdy po dwóch godzinach chciałem grać dalej. System strzelania, poznawania otoczenia i zwierzyny jest niezwykle przyjemny. Szukając jelenia, znalazłem któregoś razu ślady po niedźwiedziu. Wynikało, że bywa tam dosyć często. Szybko zatem się oddaliłem w drugim kierunku. Gra wciąga na tyle, że naprawdę pomyślałem, że jeszcze nie jestem gotowy na takiego zwierza. Oby twórcy nie spoczęli na laurach i wspierali tytuł, a mogą osiągnąć spory sukces.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?