Historia przedstawiona w The Walking Dead: Our World… No właśnie! Jaka historia? Twórcy nie zawracali sobie głowy budowaniem fabuły. Po prostu zostajemy wrzuceni do świata znanego fanom z komiksowego cyklu The Walking Dead autorstwa Roberta Kirkmana oraz serialu produkowanego przez wytwórnię AMC. Naszym zadaniem jest po prostu przeżycie w świecie zdominowanym przez zombie.
The Walking Dead: Our World skupia się na eliminowaniu zombie. Aby ułatwić nam to zadanie Next Games oddało w nasze ręce cały arsenał broni, bohaterów i przydatnego ekwipunku. Wyjść jednak należy od stwierdzenia, że twórcy opali cały model rozgrywki o system kart. Za realizacje zadań, wyzwań i jako rozmaite nagrody dostajemy losowe karty z ekwipunkiem, postaciami i bronią. Pierwsza karta danego przedmiotu odblokuje nam możliwość korzystania z niego. Po zebraniu określonej ilości kart danego bohatera (lub przedmiotu), możemy go ulepszyć (o ile zdecydujemy się zainwestować pewną kwotę coinsów) podnosząc tym samym jego statystyki.
Jeśli chodzi o dostępny w grze arsenał, to możemy korzystać ze strzelb, karabinów, SMG, pistoletów i snajperek. Każda z broni występuje w wersji podstawowej (białej), rzadkiej (niebieskiej), epickiej (fioletowej) i legendarnej (złotej). Każdą z broni możemy stopniowo ulepszać, zwiększając jej parametry. Dodatkowo wszystkie bronie (a także postacie) posiadają unikalne talenty, które możemy odblokować inwestując zdobyte w grze perki.
Podobnie sytuacja wygląda w kwestii bohaterów. Aby wyrównać nasze szanse w starciach z hordami krwiożerczych zombie, dostaliśmy w grze wsparcie w postaci starych znajomych znanych z filmowego uniwersum. Dlatego jeśli szczęście wam dopisze, to w będziecie mogli wyruszyć w bój, mając u swojego boku samego Ricka Grimesa. Ze znanych postaci w grze natrafimy także na Daryla Dixona, Carol Peletier, Michonne, Maggie Greene, Carla Grimesa, Glenna Rhee i innych. Podobnie jak w przypadku broni, także kluczowych bohaterów możemy spotkać w kilku wersjach „kolorystycznych”. Ich także możemy levelować, polepszając w ten sposób statystyki. Jeśli posiadamy odpowiednią ilość perków możemy także odblokować bohaterom unikalne umiejętności.
Wyposażeni w broń najlepiej pasującą do naszego stylu gry i w towarzystwie ulubionego herosa możemy ruszyć do boju. Walcząc z zombie, będziemy z nich czyścić małe uliczki oraz wielkie (kilku etapowe) budynki ze strefami zarażonych. Na naszą interwencję czekają także zagubieni mieszkańcy, których musimy uratować, zanim zostaną pożarci przez hordę zombie. Później musimy ich odeskortować do jednego z bezpiecznych budynków, które wybudowaliśmy w danej okolicy. Oprócz starć z chodzącymi trupami czekają na nas także walki na wrogich posterunkach z grupami bandytów. Na chwilę obecną w starciach możemy zmierzyć się jedynie z bandytami sterowanymi przez sztuczną inteligencję, jednak w grze już od kilku dni pojawia się komunikat, zapowiadający walki między graczami.
Najlepszą decyzją Next Games było jednak wprowadzenie w The Walking Dead: Our World aspektu społecznościowego. Gracze mogą w grze łączyć się w maksymalnie 25 osobowe teamy. Cała drużyna skupia swoje wysiłki na wspólnej realizacji zadań tygodniowych, które są stawiane przed całą społecznością. Oprócz tego gracze mogą używać flar. Te pozwalają pozostałym członkom drużyny przenieść się w lokalizację gracza, który użył flary i korzystać z „dobrodziejstw” jego okolicy. Wzajemną komunikację wśród członków grupy ułatwia zaimplementowany w grze prosty chat.
The Walking Dead: Our World jest grą darmową. Jednak jak każda tego typu produkcja nie jest pozbawiona mikropłatności. Dzięki nim niecierpliwi gracze mogą wykupić sztabki golda, którego można później zamienić na coinsy (niezbędne do ewoluowania postaci/broni), energy paki (paczki z punktami energii niezbędnymi do walki) czy paczki z kartami broni i/lub bohaterów. Można także skorzystać z jednej z ekskluzywnych ofert na specjalne zestawy, które dostępne są w sklepie. Nie są to jednak zakupy konieczne w grze, a jedynie ułatwiające grę graczom lubiącym iść na łatwiznę.
Jak jednak wspomniałem, gra nie zmusza nas do dokonywania żadnych płatności. Do walki (oraz zdobywania kart i materiałów) potrzebne są punkty energii (piorunki). Te odnawiają się nam samoczynnie – 1 punkt energii na 5 minut. Dodatkowo możemy je zdobyć otwierając rozsiane po mieście skrzynki z ekwipunkiem (odpowiedniki Pokestopów w Pokemon GO). W skrzynkach znajdziemy także apteczki (do wskrzeszania naszych bohaterów), granaty lub coinsy. Drop zależy w pełni od naszego szczęścia. Dlatego z całym przekonaniem stwierdzam, że bez wydawania realnych pieniędzy także można się świetnie bawić w grze. Ja w ciągu niecałych dwóch tygodni zabawy zdobyłem 9 lvl, kilku unikalnych bohaterów i pokaźny arsenał broni, który zdążyłem także znacznie ulepszyć.
The Walking Dead: Our World jest bardzo ciekawą propozycją. Zapewne nie powtórzy sukcesu jaki osiągnęła najsłynniejsza gra z technologią AR, czyli Pokemon GO, jednak może stanowić dla niego ciekawą alternatywę. Pierwszy trailer gry sugerował, że możemy spodziewać się kolejnego klona popularnych pokemonów. Jednak okazało się, że ekipa studia Next Games odwaliła solidną robotę i zrobiła naprawdę dobrą grę. Produkcje z zombiakami cieszą się zawsze olbrzymią popularnością, więc kto wie. Z cała pewnością włodarze Niantica (odpowiedzialnego za Pokemon GO) nie mogą spać spokojnie i zapewne czują na plecach oddech konkurencji.
A mają się czego obawiać, bo Our World daje naprawdę mnóstwo frajdy. Jest także o wiele dynamiczniejsze. Praktycznie każde starcie może wyglądać inaczej. Różnorodność zombiaków (zwykli, ciężcy, opancerzeni, itd) stawia przed nami zawsze trudny dylemat w postaci wyboru odpowiedniej broni i kompana do walki. Dlatego w grze nie możemy narzekać na nudę. Gdy dołożymy do tego możliwość zabawy z ludźmi zrzeszonymi w naszym klanie i wspólną realizację wyzwań, to otrzymamy obraz gry, która może was wciągnąć na wiele miesięcy.
Jednak mówiąc o The Walking Dead: Our World nie można pominąć kilku niedociągnięć, które robią na wizerunku produkcji Next Games widoczną rysę. Przede wszystkim gra ma poważne problemy ze stabilnością. Niejednokrotnie aplikacja potrafi się niespodziewanie zrestartować, wyłączyć czy wymusić przelogowanie czarnym ekranem (takim jaki widzicie wyżej). Zdarzały się sytuacje, gdy musiałem kilkukrotnie uruchamiać aplikację, nim się włączyła. Czasami zmuszony byłem do czyszczenia z truposzy danej strefy dwukrotnie, bo po walce występował problem z połączeniem z serwerem i postęp się nie zapisywał, a aplikacja niespodziewanie wywalała. Jednak należy zrozumieć te drobne błędy, na tym etapie żywotności (i obciążenia) aplikacji. Wszyscy pamiętają początki Pokemon GO, w których praktycznie wcale nie można było włączyć gry, bo serwery nie dawały rady. Do tej pory podczas eventów Niantic miewa poważne problemy i chcący łapać pokemony gracze nie mogą się zalogować do gry. Dlatego należy spojrzeć z odrobiną wyrozumiałości na początki Our World. Ciekawe jak gra będzie sprawować się za jakiś czas.
Na chwilę obecną nawet ze wspomnianymi niedoskonałościami jest to bardzo mocna i ciekawa pozycja na rynku gier mobilnych wykorzystujących technologię AR. Raczej jestem pewny, że nie powtórzy sukcesu, jaki odniosło Pokemon GO. Jednak wydaje mi się, że tytuł ten może przyciągnąć do siebie dużą rzeszę graczy. Gdy do gry trafi zapowiadana możliwość toczenia walki z innymi graczami, to The Walking Dead: Our World będzie tytułem prawie idealnym. Bo nie od dziś wiadomo, że gracze po prostu uwielbiają mordować zombiaki. Czy wolą to robić bardziej niż łapać pokemony? Czas pokaże…
Gra była recenzowana na platformie Android
Ilustracja wprowadzenia: Thewalkingdeadourworld.com