Scathe
Scathe

Scathe – recenzja gry. No, Doom to to nie jest

Czemu nigdy nie jarał mnie Doom? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że próbowałem grać w gry z tego gatunku. Zdarzył się Quake II, Serious Sam, czy właśnie odświeżony Doom. Okazuje się jednak, że gatunek nie został całkowicie opanowany przez znane już marki. Dalej poznajemy nowe tytuły, które też spijają śmietankę z tak niszowego gatunku. Takim tytułem jest właśnie Scathe, w które miałem przyjemność się zagłębić. Czy został on wykonany poprawnie? A może tylko ma nawiązywać do znanych produkcji? Ja już wiem. Ty dowiesz w dalszej części tego materiału. Warto się chociaż za tytułem obejrzeć, aby wiedzieć, że coś takiego istnieje.

Jak już wiadomo gra jest FPSem. To skrót of First Person Shooter, czyli strzelanka pierwszoosobowa. Wcielamy się w tytułową postać, czyli Scathe. Przerywnik filmowy przypominający wstęp z Darksiders jedynki informuje nas, że jesteśmy jedynie nardzędziem w rękach silniejszej mocy. Można nawet powiedzieć, że jest to swego rodzaju moc niebieska. Zostaliśmy stworzeni, aby walczyć. Przeciwnikiem są mieszkańcy piekieł. Tam też zostajemy zesłani. Zmuszeni jesteśmy, aby walczyć z wieloma różnymi rodzajami demonów. Wyróżniają się one mniej lub bardziej. Zwykle jednak niestety nie są one zbyt oryginalne. Możemy natrafić na zwykłe demony z karabinami, podobne do nich duże postaci podbiegające, aby zaatakować nas pazurami z bliska oraz latające demony. Są także krzyczące kulki. Te również atakują nas z bliska. Możemy się na szczęście łatwo ich pozbyć, strzelając z większej odległości. Dzięki temu zadbamy o swoje bezpieczeństwo i poziom zdrowia. Jeśli to spadnie, możemy je uzupełnić zbierając fiolkę z HP znajdującą się na planszy.

Poza tym znaleźć możemy również amunicję do różnego rodzaju broni. Nie dostajemy jednak pełnego arsenału już na początku. Bronie znajdujemy w kolejnych lokacjach. Ja przez około dwie godziny gry znalazłem jedynie shotguna. Niestety amunicji nie było do niego zbyt wiele, jednak korzystanie z niego sprawiło mi niezwykle ogromną satysfakcję. Każda z broni ma także alternatywny, dość wybuchowy tryb  strzału. Używamy go za pomocą prawego przycisku myszy, bądź LT na kontrolerze XBOX. Twórcy dużo o nim piszą w podpowiedziach. Tak, jakby zależało im na tym, abyśmy korzystali przy tej produkcji właśnie z niego. O ile lubię grać na padzie, o tyle pomyślałem jednak, że to nie jest odpowiednia produkcja na tego typu rodzaj sterowania. Czuję bowiem, że gra jest zbyt dynamiczna, aby stawiać na powolne obracanie kamerą za pomocą analoga. Może i powinienem, jednak postanowiłem tego nie sprawdzać. Wystarczająco wygodnie grało mi się bowiem za pomocą klawiatury i myszki.

Zobacz także: Splatoon 3 – recenzja gry. Chodź, pomaluj mój świat

Scathe posiada półotwarty świat. Co to znaczy? Tytuł podzielony jest na otwarte lokacje. Możemy swobodnie się między nimi poruszać. Oznacza to, że przechodzimy do nowych i wracamy do znanych nam już wcześniej poziomów. Za każdym razem jednak są one wypełnione przeciwnikami od nowa. Oznacza to zatem, że nawet, jeśli oczyścimy mapę z demonów, przy naszej kolejnej wizycie poziom ponownie będzie nimi wypchany. Dlatego też warto sobie przejrzeć cały poziom, zanim postanowimy go opuścić. Za czym jednak mamy się rozglądać? Całe etapy są wypchane po brzegi znajdźkami. Na koniec każdego etapu możemy zobaczyć, co jeszcze zostało do zebrania. Mogą to być runy, potwory do pokonania, miejsca do odkrycia czy bronie do znalezienia. Ja najbardziej skupiłem się na runach. Miałem otrzymywać za nie jakieś nagrody, ale niestety przez te dwie godziny nie za bardzo dowiedziałem się, jakiego rodzaju nagrody miały to być. Tak czy inaczej satysfakcja ze zbierania tych rzeczy była duża.

Dzięki wypchaniu mapy za pomocą tego rodzaju znajdziek twórcy całkiem sprawnie wydłużyli żywotność i grywalność produkcji. Zwiedzanie map jest całkiem przyjemne dzięki systemu poruszania się po świecie przedstawionym. Możemy skakać i dashować. Uważać należy jednak na zbiorniki lawy, kotły czy dziurym oraz wieżyczki. Te ostatnie musimy zniszczyć. Należą one do przeciwników, a nie infrastruktury. Wyróżniamy dwa rodzaje wieżyczek. Jedne z nich uzbrojone są w karabiny, a inne w lasery. Jak łatwo się domyśleć, możemy unikać ich ataków za pomocą swoich umiejętności poruszania. Wszystko to sprawia, że tytuł jest nad wyraz dynamiczny i raczej nie wybacza błędów. Trzeba się naprawdę postarać, aby nie zginąć. Cała gra ubrana jest w naprawdę dobrze wyglądającą grafikę i udźwiękowienie. Mają swój klimat i dobrze przedstawiają obraz twórców. Niestety nie jest to gra dla mnie, jednak widzę, że została wykonana bardzo dobrze. Twórcy postarali się, aby zagorzali fani gatunku znaleźli tu coś dla siebie.

Zobacz recenzję na YouTube!

Scathe jest dość ciekawą produkcją. Należy do tych samych gatunków, co Doom czy Serious Sam. Dynamicznie strzelamy się z demonami. Ot tyle. Graficznie jest w porządku. Bez większych rewelacji. Dźwiękowo już jednak poziom wyżej. Świat podzielony jest na otwarte lokacje, które możemy przechodzić, maksować i zwiedzać ponownie. Sprawia to, że tytuł jest dość powtarzalny, a średnio mi się to łączyło z jego dynamiką. Wolałbym chyba mieć wytyczoną ścieżkę, którą podążam niszcząc kolejne zasoby wrogów. To, co spodobało mi się jednak w tym tytule najbardziej, to możliwość przecierania twarzy z krwi wrogów. Biorąc pod uwagę, że to najbardziej zapadło mi w pamięć, warto się zastanowić, czy gra jest faktycznie aż tak dobra.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Więcej informacji o
, , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?