Od razu warto zaznaczyć, że Nioh 2 jest prequelem (choć znajdziemy pewne poważne akcenty związane z wcześniejszą-późniejszą historią – jakie, zobaczycie sami). Akcja oczywiście nadal ma miejsce w okresie Sengoku feudalnej Japonii – tylko kilka dekad przed momentem, gdy pakujemy się w cały ten paranormalny wir walki w skórze Williama. Co więcej, tym razem dostajemy możliwość stworzenia własnego bohatera w edytorze (choć oczywiście można wybrać specjalnie przygotowanego „gotowca”). Nasza postać traci w dzieciństwie matkę, która tuż przed śmiercią daje mu (lub jej) specjalny magiczny sztylet. Mając krew ludzką oraz demonów zwanych yokai rusza na szlak, by wraz z napotkanymi sojusznikami oswobodzić znękany naród.
Choć fabuła nadal nie jest mistrzostwem gamingowego storytellingu, jedno jej trzeba przyznać: potrafi wciągnąć. Tam gdzie część pierwsza z 2017 roku raczej nużyła swoją monotonią, Nioh 2 posiada pewien swoisty urok. Może to barwniejszy świat, może więcej ciekawszych interakcji – tak czy inaczej ci, którzy nie mogli się dotąd wciągnąć w to uniwersum, jak najbardziej mogą to zrobić teraz. Dodano nawet nieco przaśnego, azjatyckiego humoru, który nieco ożywia ten świat, po drodze z kolei spotykamy wyrazistych sojuszników.
Przemierzając Williamem kolejne etapy w pierwszej części mogliśmy odczuć znużenie jednostajnym, nieraz nieco mętnym w swojej formie krajobrazem. Teraz widać większy budżet, ale i lepsze rozwiązania ze strony twórców. Łatwiej jest się zanurzyć w świecie rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni, w której postacie historyczne idą ręka w rękę z istotami zaczerpniętymi z lokalnego folkloru. W dalszym ciągu grafika nie zachwyca jakąś wyszukaną grafiką, ale gęsty klimat robi swoje. Znacząco poprawiono również level design. Pod tym względem np. sposób rozwiązania różnorakich ścieżek, które można odblokować z czasem, praktycznie wchodzi na poziom Soulsów.
Zdecydowanie największy progres odnotował jednak system walki. Już na starcie trzeba zaznaczyć, że weterani części pierwszej wcale nie powinni czuć się dużo bezpieczniej w tym aspekcie od zupełnych nowicjuszy w świecie Nioha. Oczywiście pewne podstawy mechaniki pozostaną, jednak zostają ostro podrasowane. Zupełnie nowym elementem są specjalne i niezwykle druzgocące ataki przeciwników, na które możemy odpowiedzieć tzw. Burst Counterem – każdy dla innego Guardian Spirita, którego wybierzemy. Warto się tym zainteresować i jak najszybciej złapać odpowiedni timing, jako że udany wypad odbiera wrogom ogromne ilości Ki (wytrzymałości). Jako że, jak już wcześniej wspominałem, nasz śmiałek ma także krew yokai, dostaniemy więcej możliwości wykorzystania demonicznych sił. Unikalne ataki możemy potem nawet zbierać z pokonanych przeciwników – w szczególności bossowie i minibossowie będą posiadać wiele atrybutów, które nas zainteresują.
Nioh 2 kontynuuje oczywiście pomysł związany z bardzo różnorodnymi drzewkami rozwoju i souls-like’owym wchodzeniu na nowsze poziomy. Wachlarz broni, pancerzy i zdolności poszerzył się jeszcze mocniej, ale bynajmniej nie oznacza to, że musimy się zaraz pogubić. Wiele rzeczy zostanie wyjaśnionych z regularnie pojawiających się opisów, zawsze możemy też powrócić do specjalnych treningów na różne okazje. Nie rozwiązuje to niestety wszystkich niuansów takich jak nauka Omnyo czy Ninjutsu – o których zupełnie nowi gracze mogą mieć trudności w odnalezieniu. Większość aspektów powinna być jednak w miarę przejrzysta dla odpowiednio uważnego gracza. Ze swoimi zdolnościami można naprawdę dużo eksperymentować, co rusz zresztą napotykamy malowniczych bossów z różnymi movesetami, na których można sobie ćwiczyć kombinacje. Godne uwagi jest również to, że tryb współpracy w sieci wzrósł aż do trzech osób.
W takiej sytuacji werdykt jest raczej jasny. Nioh 2 to najprawdopodobniej najlepszy souls-like, jaki wyprodukowano poza studiem From Software. Team Ninja naprawdę wyciągnęło wnioski po dobrej, ale pełnej wielu bolączek „jedynce” i udoskonaliło w zasadzie każdy najistotniejszy aspekt. Nie jest to co prawda poziom Sekiro, ale również bardzo ładnie wpisuje się w klimaty Sengoku i japoński urok fantasy. Dzięki dynamicznej walce i rozbudowanej mechanice dostajemy bodziec do eksplorowania tego pełnego niebezpieczeństw uniwersum na dziesiątki godzin.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe