Strona główna » Newsy » Filmy » Mario & Luigi: Brothership – recenzja gry. Bracia z Karaibów
Mario & Luigi: Brothership – recenzja gry. Bracia z Karaibów
Mateusz Chrzczonowski,
9 stycznia 2025
Nintendo nie zwalnia tempa, choć większość graczy już powoli szykuje się do zakupów. Tym razem otrzymaliśmy kolejną produkcję o najbardziej znanych braciach w branży gamingowej – Mario i Luigi. Czy Mario & Luigi: Brothership to warty uwagi tytuł?
Braterska przygoda z klasą
Wchodząc w świat Mario & Luigi: Brothership, od razu czuć, że braterska chemia to klucz do sukcesu tej gry. Mario i Luigi nie tylko uzupełniają się jak spaghetti i klopsiki, ale ich współpraca stanowi fundament rozgrywki. Od wspólnego pokonywania przeszkód po skoordynowane ciosy wrogom – duet działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Moment, w którym Luigi potyka się i przypadkiem odkrywa sekretne przejście, to dowód na to, że czasem nawet niezdarność bywa supermocą. A ich dialogi? Chociaż często ograniczone do zabawnych odgłosów i gestów, doskonale oddają charaktery postaci – Mario to pewny siebie lider, a Luigi wieczny marzyciel z odrobiną niezdarności.
Mario & Luigi: Brothership/materiały prasowe
Walka? Tylko ramię w ramię
Twórcy gry zadbali, by każda minuta spędzona w świecie Brothership była pełna wrażeń. Zagadki wymagają nie tylko główkowania, ale też sprytnego wykorzystania zdolności braci. Eksploracja? To jak wycieczka po muzeum pełnym niespodzianek, gdzie za każdym rogiem kryje się coś wartego odkrycia. Małe światy, które odwiedzamy, różnią się klimatem i strukturą, od zamglonych lasów po zrujnowane zamki, co dodaje różnorodności i pozwala na wciągającą eksplorację.
Nie inaczej jest w przypadku systemu walki. Starcia wymagają precyzji, refleksu i planowania. Każda potyczka to miniaturowa układanka, gdzie trzeba zgrać ataki i uniki w perfekcyjnej harmonii. Co prawda, zdarza się, że Mario skacze jak po Red Bullu, a Luigi… cóż, jak po zbyt ciężkim obiedzie, ale to tylko dodaje uroku. Dodatkowe wyzwania, takie jak specjalne starcia czy bossowie, wymagają od gracza pełnego wykorzystania arsenału braci, co wprowadza satysfakcjonującą dynamikę.
Historia w Mario & Luigi: Brothership jest niczym wielowarstwowa lasagna – bogata, zaskakująca i satysfakcjonująca. Relacje braci rozwijają się naturalnie, a wątki mieszkańców małych światów nadają opowieści głębi. Spotykamy postacie pełne charakteru, od zrzędliwego kupca po entuzjastycznego wynalazcę, a ich historie często wplatają się w główną narrację, dodając smaczków i motywując do eksploracji.
Świetne jest też zakończenie, choć oczywiście nie zdradzę szczegółów. Może i nie uronicie łzy, ale z pewnością będziecie wzruszeni. Warto dodać, że każdy z małych światów jest jak osobna bajka – od miasteczka pełnego ekscentryków po las, gdzie każde drzewo zdaje się mieć swoją historię. Dzięki takiej różnorodności gracz ma wrażenie, że każda nowa lokacja to osobna przygoda. I to daje masę frajdy oraz zachęca do dalszego okrywania. Świat przedstawiony robi tu świetną robotę.
Mario & Luigi: Brothership/materiały prasowe
Czy coś nie zagrało?
Chociaż gra ma wiele zalet, kilka elementów nieco kuleje – dosłownie. Bracia czasami poruszają się tak wolno, że można by pomyśleć, że utknęli w syropie klonowym. Szczególnie irytujące bywa to w momentach, gdy trzeba precyzyjnie skoordynować ich ruchy, a animacje zdają się mieć inne zdanie na temat tempa akcji.
Początek gry także wymaga cierpliwości – zanim akcja nabierze tempa, minie kilka dłużących się chwil. Gra przez dłuższy czas karmi gracza samouczkami i wprowadzeniami, co może zniechęcić tych bardziej niecierpliwych. No i ten brak niespodzianek w drugiej połowie – kiedy już opanujesz wszystkie ruchy, czujesz, że gra zaczyna kręcić się w kółko. Na szczęście to kółko jest całkiem przyjemne.
Mario & Luigi: Brothership to gra, która bawi, a czasami zmusza do chwili refleksji. To świetna propozycja dla fanów przygód uroczych braci od Nintendo, ale także tych, którzy po prostu cenią sobie dobrze przemyślaną rozgrywkę. Świat gry zachęca do eksploracji, historia angażuje, a humor i ciepło bijące od postaci sprawiają, że trudno się od niej oderwać. Mimo kilku drobnych potknięć, tytuł warto mieć na radarze. Bo kto by nie chciał spędzić kilkudziesięciu godzin (na spokojnie nawet 30 godzin) w towarzystwie najbardziej kultowego duetu w historii gier? Zdecydowanie warto zagrać. Tylko pamiętajcie, żeby nie zostawiać Luigiego w tyle – bo choć Mario to gwiazda, to Luigi jest duszą tej przygody.
Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]
Co w tym tygodniu zobaczymy w kinach na VOD? Między innymi trafi do nas druga część filmu Troll, a także sequel Pięciu koszmarnych nocy. Do tego trochę klasyki i premier na VOD. Nowości na Netflix Troll 2 (1.