Immortals of Aveum
Immortals of Aveum

Immortals of Aveum – recenzja gry. Magiczny shooter

Dużo się dzieje w ostatnim czasie, wychodzi masa ciekawych gier, więc trudno przebić się do odbiorców. Jednym z poszkodowanych tego urodzaju można uznać Immortals of Aveum, czyli nową produkcję wydaną pod skrzydłami EA. Tytuł na pewno nie bez wad, ale mający też całkiem oryginalne pomysły, które w innym czasie mogłyby grę skutecznie wypromować. Czy warto jednak zwrócić uwagę na tytuł?

Immortals of Aveum to debiutancka gra od Ascendant Studios. Twórcy ci od początku niedużej kampanii reklamowej chcieli sprzedać tytuł technologią. Mowa tu o Unreal Engine 5. O tej wersji silnika Epica dużo mówi się od startu obecnej generacji konsol. Były dema technologiczne w postaci The Matrix Awakens czy fantastycznie wyglądające benchmarki, które pokazywały, że potencjał w tej technologii tkwi ogromny. Nadal jednak czekamy na poważną produkcję pokazującą, że da się to przełożyć na prawdziwy, duży tytuł. Na taką grę kreowało się właśnie Immortals of Aveum. Pierwsze gameplaye zwiastowały bowiem naprawdę imponujący graficznie tytuł. Jak jest w rzeczywistości?

Immortals of Aveum

Fot. screen z gry Immortals of Aveum

Graficzne cudo na Unreal Engine 5?

A tak naprawdę jest różnie. Gra potrafi zauroczyć olśniewająco wyglądającymi przerywnikami filmowymi. Tu fantastycznie wyglądają postacie – główne persony powstały z odwzorowania prawdziwych aktorów przy pomocy motion capture. Tu na pierwszy plan wyrywa się twarz Giny Torres wcielającą się w postać Kirkan, mentorki głównego bohatera. Generowanie wirtualnych bohaterów z prawdziwych wizerunków zdaje się mocną stroną Unreal Engine 5. Wygląda to po prostu ślicznie, a mimika twarzy – która jest bardzo ważna i w wielu grach mocno kuleje – działa wręcz perfekcyjnie. Do tego wyreżyserowane przerywniki wyrównają się wysoką szczegółowością i dobrym oświetleniem. Ogólnie prezentują się imponująco.

Szkoda jednak, że oprawa graficzna, poza wspomnianymi wstawkami filmowymi, gdy już przejdziemy do właściwej zabawy, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Grę testowałem na PS5 i możliwe, że twórcy zwyczajne nie poradzili sobie z optymalizacją, przez co musieli mocno ciąć efekty graficzne, aby gra w ogóle zadowalająco na konsolach działała. Jak można przeczytać tu i tam, w Immortals of Aveum zastosowano technologię skalowania od AMD, która sztucznie podbija rozdzielczość, aby łatwiej było utrzymać stabilny klatkaż. Przekłada się to na obniżenie jakości oprawy. Podczas zabawy, zwłaszcza w momentach bardziej dynamicznych, zaczyna brakować szczegółów, obraz się rozmywa, widzimy mniej imponujące animacje, a gdzieniegdzie pojawiają się nawet widoczne piksele. Same przemierzane przez nas tereny też nie wyglądają zbyt imponująco. Przywodzą na myśl każdą generyczną produkcję stworzoną dobre parę lat temu. Gdzie tu ta nowoczesna technologia? Niestety niedoświadczonemu studiu chyba zabrakło doświadczenia.

Zobacz również: Mortal Kombat 1 – recenzja gry. Nowe rozdanie?

Immortals of Aveum

Fot. screen z gry Immortals of Aveum

Strzelać magią każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej

Na szczęście omawiana produkcja to nie tylko oprawa graficzna, która jak mówiłem, wypada nierówno. Z duża dozą pewności mogę przypuszczać, że Ascendant Studios zaczęło tworzenie ich gry od jednego, całkiem dobrego pomysłu, który potem trzeba było tylko opakować w całą resztę. Mowa tu o systemie walki. To zdecydowanie najmocniejszy punkt produkcji i dla tego skrzętnie opracowanego stylu zabawy, warto w tytuł wydany przez EA zagrać. O co te całe halo? Immortals of Aveum to bowiem taka strzelanka pierwszoosobowa, w której jednak nie doświadczymy arsenału klasycznej broni strzelającej.  Orężem stają się tu magiczne pociski, wydobywające się z bransolet na naszych rękach. Można powiedzieć, że przypominają karabiny i inne pukawki tak dobrze znane z klasycznych shooterów, ale zdecydowanie jest o wiele ciekawiej. Prawa ręka umożliwia używanie trzech rodzajów magii, które zostały rozróżnione kolorami – jest magia zielona, niebieska i czerwona.

Zielone umiejętności pozwalają nam między innymi niszczenie tarcz przeciwników czy wystrzeliwanie pocisków samonaprowadzających. Magia niebieska miota pociskami przede wszystkim dającymi daleki zasięg i zadającymi obrażenia punktowe. Czerwona zaś to czysta siła, która zadaje duże obrażenia na bliski dystans. Nie można zapomnieć, że każdy kolor magii daje także umiejętności dodatkowe, które dostajemy do dyspozycji za sprawą bransolety na lewej ręce. Możemy dzięki temu zarzucać lasso, które przyciąga wrogów, aktywować tarczę czy też skorzystać z możliwości aktywacji specjalnych interaktywnych miejsc podczas eksploracji. Mamy też specjalne umiejętności obszarowe, które możemy użyć po zebraniu odpowiedniej ilości punktów. No i twórcy dają nam również ogrom możliwości ulepszania każdego rodzaju magii i umiejętności towarzyszących, a także ekwipunku, dzięki czemu ciągle dostajemy coś nowego. Jest tego masa i muszę przyznać, że system walki naprawdę się sprawdza – daje ogrom frajdy, a co najważniejsze, naturalnie wymusza na nas korzystanie z całego arsenału.

Zobacz również: NBA 2K24 – recenzja gry. Czy Black Mamba ukąsi w tym roku?

Immortals of Aveum

Fot. screen z gry Immortals of Aveum

Jak zostałem magicznym żołnierzem

Trochę już się rozpisałem, a tak naprawdę nie wspomniałem nic o fabule. A to dlatego, że historia jest tu takim zapychaczem, który ma służyć dalszemu, soczystemu rozwalaniu wrogów. Na szczęście nie jest aż tak źle, zwyczajnie czasem trzeba trochę przymknąć oko na toporne schematy zafundowane nam przez twórców. Głównym bohaterem jest tu Jak, który w dość brutalny sposób zostaje zaznajomiony z realiami wojny i w tym samy czasie odkrywa, że został obdarzony niezwykle silną mocą – może władać wszystkimi rodzajami magii, co w tym świecie zdarza się dość rzadko. W mgnieniu oka dosłownie zmiata wszystkich z planszy. Chwilę potem zostaje odnaleziony przez przywódczynię lucjańskiego Zakonu Nieśmiertelnych, generał Kirkan i zaczyna służyć w elitarnej jednostce. Bardzo szybko dostajemy timeskipem na twarz (aż 5 lat), gdy Jak staje się już pełnoprawnym żołnierzem. Czemu tak długo? Co się działo w tym czasie? Nie wiadomo.

Historia nie jest tu pierwszych lotów, oj nie. Szczególnie sztampowo wypada właśnie ten początek, który jest rwany i mało angażujący. Trochę lepiej jest później, gdy powoli zaczynamy rozumieć ten świat i animozje między dwiema nacjami , a także zasadę funkcjonowania magii i wynikające z tego konsekwencje. Pojawiają się też kolejne postacie, które mogą nawet zaciekawić. Da się tu coś z tego wyciągnąć, choć ogólne wrażenie jest takie, że twórcy dużej uwagi do scenariusza nie przywiązywali. Na plus świat, który wypada naprawdę dobrze, jak już się zagłębimy w niuanse, niestety historia – która jest dość liniowa – nie pozwala w pełni skorzystać z jego potencjału. Szkoda też, że nie dostajemy bardziej złożonego bohatera. Jak to jednak typowy wojak, który mimo nieziemskich umiejętności ciągle powtarza, że z niego posty chłop i walczy tylko o dobro innych. Meh.

Zobacz również: Armored Core VI: Fires of Rubicon – recenzja gry. Kolejny hit twórców Elden Ring!

Grać czy nie grać?

Immortals of Aveum miało być przełomem technologicznym, który przetrze szlaki dla kolejnych produkcji opartych na silniku Unreal Engine 5. Wyszedł jednak z tego trochę niewypał, bo gra zyskała tylko problemy wydajnościowe, które trzeba było ratować dynamicznym skalowaniem. Niestety nie przełożyło się to na olśniewającą oprawę, bo ta nie wyróżnia się na tle konkurencji. Na szczęście gra lepiej wypada gdzie indziej. Twórcy zafundowali nam bowiem fenomeny i potężnie rozbudowany system walki, który daje dużo zabawy. Świat gry też wypada dobrze, choć nie wykorzystano jego potencjału, bo sama fabuła zdaje się być tylko pretekstem do dalszej zabawy magicznymi mocami. Mimo wszystko myślę, że warto sprawdzić tytuł, zwłaszcza że doczekał się już dużej promocji wersji deluxe na Playstation.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?