FIFA 22
FIFA 22

FIFA 22 – recenzja gry. Niby znowu to samo, a kupić i tak trzeba

Kolejny rok, kolejna jesień i kolejna FIFA. Pewniejsze są już chyba tylko śmierć i podatki – parafrazując słowa Benjamina Franklina. Coś jednak jest w tej serii, bo przecież nikt nie zmusza – w przeciwieństwie do płacenia podatków – graczy do kupowania tej samej gry kolejny raz, ale ci i tak na przełomie września i października chętnie sięgają do swoich kieszeni. Już wiemy, że w tym roku nowa odsłona sprzedaje się bardzo dobrze – po tygodniu EA chwaliło się sprzedażą przekraczającą 9 mln kopii. Czy jest to efekt bardzo dobrej odsłony najnowsze części FIFY, czy może jednak skutek braku konkurencji, bo przecież eFootball sam wykopał się z wyścigu? Co do drugiego – bardzo możliwe. Co do pierwszego – zaraz postaram się przybliżyć temat, więc zapraszam do poniższej recenzji.

Na początku warto wyjaśnić i rozwiać wszelkie wątpliwość – to nie jest ten moment i ta część FIFY, która wyznaczy nową ścieżkę popularnej serii z piłką nożną w roli głównej. Niby mógłby być to idealny moment, bo w końcu nowa generacja, nowe możliwości i tak dalej. EA jednak nie dokonało tu jakiejś większej rewolucji, a skupiło się na ulepszaniu już dobrze sprawdzonych rozwiązań. Pewne nowości związane z lepszymi konsolami też się znalazły, ale te na pewno nie wywrócą niczego do góry nogami. Czy to oznacza, że nowa odsłona zawodzi? Co to, to nie.

Zobacz również: Far Cry 6 – recenzja gry. Czy Ubisoft lubi odgrzewać?

No to jeszcze druga rzecz, którą warto zaznaczyć – recenzja powstała w oparciu o wersję na PS5. Jest to ważne, bo w tym roku EA podjęło dość kontrowersyjną decyzję, aby rozdzielić wydania na nową generację, gdzie ujrzymy nowości tożsame dla tegorocznej odsłony, miedzy wydaniami skierowanymi na starą generację i PC – i tu już nowości nie ujrzymy. Trochę niezrozumiała decyzja. Ciężko powiedzieć na ile miała tu znaczenie technologia potrzebna do obsługi dodanych mechanik, a ile było w tym excela po stronie EA, ale no tak postanowiono i tak zrobiono. Dlatego też w tym roku pecetowcy, posiadacze PS4 i Xboxa One dostaną odsłonę praktycznie taką samą jak rok temu, a tylko nowogeneracjowcy sprawdzą te głośno zapowiadane „rewolucje”.

To co takiego nowego znajdziemy w FIFA 22? Chyba na początku warto skupić się na nazwie HyperMotion. To właśnie ta nowoczesna technologia nie mogła znaleźć się na starych konsolach. Chodzi tu głównie o to, że zawodnicy (oczywiście ci bardziej znani i rozpoznawalni) otrzymali ruchy charakterystyczne tylko dla nich. Jak tłumaczy to EA, ruchy skopiowano, wykorzystując do tego liczne nagrania z meczów. Dlatego też od teraz, gdy będziemy dryblować Neymarem, szarżować Pogbą, śmigać Messim czy ganiać Kante, za każdym razem będziemy odczuwać ich typowe nawyki, ruchy i nie tylko. Ma to również duże przełożenia na gameplay, bo teraz strzały nie zawsze będą siadać nam tak samo. Nie zawsze każdy zawodnik będzie tak samo trzymał piłkę przy nodze i nie każdy będzie tak samo skutecznie odbierał piłkę przeciwnikowi. Przyznam szczerze, że ten aspekt da się naprawdę odczuć, gdy gramy tymi topowymi zawodnikami, i jest to jakiś krok w przód serii.

Zobacz również: Kena: Bridge of Spirits – recenzja gry. Nie tylko piękna oprawa

fot. materiały prasowe / FIFA 22

Z innych nowości gameplayowych można wspomnieć o korekcie pod względem gry bramkarzy. Tym razem stanowią oni realną przeszkodę przed strzeleniem bramki, nie wystarczy już tylko nauczyć się jednego skutecznego ruchu. A przynajmniej tak było świeżo po premierze, bo ostatnia aktualizacja podobno trochę znerfiła bramkarzy. Delikatnie poprawiono też fizykę piłki, która teraz już w miarę realistycznie odbija się od ziemi czy piłkarzy. A, no i dodano możliwość zrywu, czyli chwilowego gwałtownego przyśpieszenia, gdy dwa razy naciśniemy R2 – teraz możemy jeszcze sprawniej uciekać skrzydłami…No właśnie, bo jeśli chodzi o całą resztę, to jest to stara dobra (i niedobra) FIFA. Nadal więc warto mieć szybkiego skrzydłowego, nauczyć się z dwóch skutecznych dryblingów i po prostu gnać. Gnać, może dośrodkować (z główki można skutecznie zaskoczyć bramkarza) albo zwyczajnie zasadzić laka z daleko, bo dość łatwo strzela się tu z dużych odległości. Niby trochę gameplay zwolniono – co da się odczuć – podania trzeba bardziej dopieszczać, ale skuteczne „taktyki” są te same, co w poprzednich odsłonach. No i nadal obrona tańczy tango, gdy akurat ktoś nam wjeżdża autostradą w pole karne. Po staremu.

EA jednak nadal stara się grę upiększać, bo naprawdę miło się patrzy na poczynania cyfrowych piłkarzy na zieloniutkiej murawie. Już po aktualizacji na nowe generację FIFY 21 oprawa robiła wrażenie. Tutaj jest jeszcze lepiej, no i oczywiście dostajemy ficzery ubiegłorocznego update’u. Wyróżnia się tu przede wszystkim wygląd i zachowanie włosów. Często byłem z tego efektu zadowolony i tylko kilka razy gdzieś rzuciła mi się w oczy pewna sztuczność. Na uznanie zasługuje też odświeżenie głównego menu, gdzie dostrzeżemy mniej elementów, przez co jest zdecydowanie czytelniej. A muzyka jest ponownie bardzo dobra.

Zobacz również: Call of Duty: Vanguard – oto pierwszy zwiastun trybu Zombie!

Fot. materiały prasowe / Volta Arcade FIFA 22

A co tam słychać w temacie trybów? A po staremu. Przynajmniej w tych większych, w które będziemy zagrywać się po kilkadziesiąt godzin. Z nowości twórcy zafundowali nam Voltę Arcade, czyli zabawę składającą się z serii minigier online dla czterech gracz (dwóch na dwóch). Jest to naprawdę ciekawy i przyjemny tryb, który daje sporo fanu. Z gier mamy tu miedzy innymi tenis nożny, grę w dziadka, disco lawę, gdzie musimy zaznaczyć wyznaczone kwadraty, czy też zbijaka. Można pochwalić pomysłowość EA, ale ten tryb będzie jednym z tych, które sprawdzimy raz czy dwa i szybko o nim zapomnimy. Z tej klasycznej Volty zmieniono za to system punktowania, który teraz mocniej zachęca do efektowych zagrań.

W grze FIFA 22 znajdziemy ponownie najpopularniejszy tryb Ultimate Team, czyli online’owe potyczki stworzonymi drużynami. FUT-a można lubić albo nienawidzić, ale to kura znosząca złote jajka dla EA i takiej się nie zabija. Twórcy dwoją się i troją, aby przekonać graczy, że można tu tak samo dużo ugrać bez wydawania grosza, mozolnie zbierając punkty na nowe karty z zawodnikami, jak płacąc realną walutą za kolejne paczki. Rzeczywistość jednak szybko weryfikuje FUT-a. Na przykład ja rozgrywając swój pierwszy mecz świeżo po premierze, oczywiście dość lichą drużyną, trafiłem na przeciwnika z odpicowanym zespołem z najlepszymi możliwymi piłkarzami na każdej pozycji. Wyniku chyba łatwo się domyślić. Niestety takie przypadki mocno demotywują.

Zobacz również: Hot Wheels Unleashed – recenzja gry. Chcesz jechać? Grinduj!

Pewnych zmian doczekaliśmy się w trybie kariery menadżerskiej. W tym roku w końcu możemy stworzyć swoją własną drużynę od zera, którą potem pokierujemy. Kreator daje całkiem sporo możliwości – od wyboru herbu naszego klubu, po stadion. Stadion możemy dowolnie modyfikować, zmieniając kolor siedzeń czy siatki na bramce. Potem jeszcze wybieramy okrzyki śpiewane przez kibiców na przykład podczas strzelenia bramki oraz jak będzie się do nas zwracał komentator. No i jeszcze musimy zdecydować, w jakiej lidze zagramy – możemy zacząć od szczytu, czyli na przykład od pierwszej ligi hiszpańskiej albo wybrać drogę rozwoju, zaczynając od czwartek ligi angielskiej. Następnie tylko fundusze, pierwsze transfery i tak dalej.

A czy w ogóle jest tu jakaś kampania fabularna? Nie, a raczej prawie nie. Po uruchomieniu gry otrzymujemy bowiem fabularyzowane wprowadzenie, gdzie możemy stworzyć postać, ubrać ją, a potem wybiegamy jeszcze na stadiom PSG w asyście Thierry’ego Henry. Ale to tyle. Krótkie wprowadzenie, które miało potencjał na coś więcej. Jednak nie tym razem.

Zobacz również: Diablo II: Resurrected – recenzja gry. Diablo tkwi w szczegółach

fot. materiały prasowe / FIFA 22

Na koniec parę słów o odświeżeniu naszego rodzimego komentarza w grze. Po piętnastu latach współpracę z EA zakończył Dariusz Szpakowski, czyli wielka legenda w kraju nad Wisłą. Przez te lata chyba każdy gracz zapamiętał przynajmniej kilka ikonicznych zwrotów pana Dariusza. Na przykład: „Jak mówią młodzi ludzie – masakracja” albo „Będą teraz starali się odrabiać straty, ale nie wiem, czy nie jest to już musztarda po obiedzie”. Niby śmieszne, ale gdzieś w głowie zostało. W tym roku zastąpił go Tomasz Smokowski, czyli komentator zajmujący się głównie ligą angielską. Wspomaga go znany z poprzednich odsłon FIFY Jacek Laskowski. Więc jak wypada nowy głos? Jednoznacznie nie da się określi, ale mnie nie przekonał. Jest zdecydowanie zbyt mało kwestii, bo bardzo często się postarzają, a sam Smokowski brzmi bez większej ekspresji. Co więcej, zdarza się też kilka błędów algorytmów, bo na przykład te serwują nam zapowiedź meczu ligowego, który właśnie rozgrywamy. Może zwyczajnie musimy poczekać na dopracowanie nowego komentarza.

Zobacz również: Lost in Random – recenzja gry. Kości zostały rzucone!

FIFA 22 dostarczyła nam trochę więcej nowości niż ubiegłoroczna odsłona – jednak głównie na konsole nowej generacji. Jeśli jesteście posiadaczami PS5 albo Xbox Series X/S, to warto sprawdzić dwudziestą dziewiątą cześć popularnej kopanki do EA, zwłaszcza ze względu na technologię HyperMotion, odmieniającą grę topowymi piłkarzami. Poza tym zmiany w karierze menadżerskiej oraz Voltę Arcade też można zaliczyć na plus nowej odsłonie. Nadal jednak nie doświadczymy tu większych zmian gameplayowych, więc jest o dobrze znana FIFA ze wszystkimi jej bolączkami.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?