Gracze posiadający komputery osobiste w Edna & Harvey: Harvey’s New Eyes od Daedalic Entertainment mogli zagrać już w 2011 roku, więc trochę czasu minęło. Mimo wszystko osoby niezaznajomione z tytułem mają doskonałą okazję, aby zatopić się w świat Edny, Lili oraz pluszowego królika Harveya, a zdecydowanie warto.
Na początku dobrze wspomnieć, że Harvey’s New Eyes nie jest pierwszą grą z serii, lecz nawiązuje do wydanej w 2008 roku Edna & Harvey: The Breakout. Nie jest jednak wymagane poznanie poprzedniej odsłony, gdyż w New Eyes główną bohaterką jest Lili, a The Breakout była to Edna. Oczywiście są tu nawiązania do pierwszej części serii, pojawiają się znane postacie czy miejsca, lecz nadal nie stanowi to problemu. Bohaterowie często też sami opowiadają, co się wydarzyło wcześniej. Szkoda jednak, że twórcy nie pokusili się o port obu części, bo z wielką chęcią poznałbym również historię Edny.
Wracając do Harvey’s New Eyes, towarzyszymy tu, jak już wspomniałem, Lili, która mieszka w przyklasztornym sierocińcu. Dziewczynka jest bardzo grzeczna i stara się nie stwarzać kłopotów, co nie zawsze jej wychodzi… lekko ujmując. Gracz widzi świat przedawniony oczami Lili. Ta często wiele rzeczy nie rozumie, więc widzi świat trochę zniekształcony. Często nie potrafi odróżnić złych czynów od dobrych. Gdy przez przypadek zrobi komuś krzywdę, widzi tylko dziwne gnomy, które zakrywają rzeczywistość. Lili prawdę poznaje dopiero z czasem.
W grze pojawia się także tajemniczy pluszowy królik, który zostaje użyty przed podstępnego doktora Marcela do badań psychiatrycznych. Ten wykorzystuje pluszaka do przeprowadzenia hipnozy na dziewczynce. Dzięki temu ta ma być posłuszna oraz ma ustrzegać się niedozwolonych rzeczy. Za każdym razem gdy Lili chce na przykład użyć ostrych przedmiotów czy okłamać kogoś, pojawia się niebieski królik, uniemożliwiając działanie dziewczynce. Powolne przełamywanie tych blokad pozwala Lili poznawać świat i swoje emocje.
W Edna & Harvey: Harvey’s New Eyes świetnie wypada świat widziany oczami dziecka. Lili nie została nauczona, że jej postępowanie może mieć złe skutki, więc nie widziała nic złego między innymi w umieszczeniu bomby w tym samym pomieszczeniu co jej kolega. Gdy jej koleżanka powiesiła się po tym, gdy ta wcześniej nakłoniła ją do czegoś, za co została ukarana, ta nie dostrzegała w tym nic niewłaściwego. Nie wiedziała w ogóle, co się stało, gdyż widziała tylko gnomy zasłaniające rzeczywistość. Tak surrealistyczna wizja potrafi wręcz zszokować gracza. Wszystko to doskonale współgra z wydarzeniami finałowymi gry.
Wizja przedstawiona przez twórców jest więc bardzo ciekawa. Można się jednak przyczepić do fabuły, której jest tu jak na lekarstwo. Poznajemy interesujące miejscówki – od szkoły, przez wioskę, aż do zakładu psychiatrycznego. Spotykamy tam naprawdę dużo osobliwych postaci, z którymi pogaduszki przynoszą przezabawne dialogi. Mimo wszystko główny wątek gdzieś tylko się przewija i szybko zmierza do finału. Gra nie jest za długa, przejście zajęło mi około 8 godzin, a to głównie dlatego, że bawiłem się w zdobywanie trofeów. Szkoda, że nie rozwinięto bardziej wątku doktora Marcela i jego badań nad hipnotyzującym pluszakiem.
Harvey’s New Eyes nie błyszczy też pod względem graficznym. Plansze i postacie są ręcznie rysowane, lecz przedstawiono są w mało szczegółowej wersji, co pewnie ma nawiązywać do świata widzianego oczami dziecka. Wolałbym jednak grafikę na poziomie Deponii od tegoż samego studia. Muzycznie jest bardzo oszczędnie, ledwie kilka utworów przygrywających w danych lokacjach. Pochwalić za to mogę utwór otwierający Needle & Stitch, ten naprawdę wpada w ucho. Gameplayowo to klasyczne point and click, które nie idzie na skróty i wymaga od gracza ruszenia głową. Jest dużo przedmiotów do łączenia, trochę kombinowania, a wszystko urozmaica kilka minigier, choć te akurat można pominąć. Zrealizowane jest to logicznie, dlatego gra się bardzo przyjemnie.
Edna & Harvey: Harvey’s New Eyes od weterana przygodówek point and click studia Daedalic Entertainment wpada więc na porządnego przedstawiciela gatunku, który usatysfakcjonuje fana klikanek. Błyszczy tu zwłaszcza niekonwencjonalne przedstawienie świata widzianego oczami dziecka. Fabularnie mogło być nieco lepiej, ale trudno powiedzieć, aby kilka godzin spędzone z grą było zmarnowane – co to to nie. Jest humorystycznie, czasami trochę strasznie, a całość przechodzi się na jednym wdechu. Twórcy Deponii nie zawodzą i tym razem.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe