Autentycznie. Zamówiony przez komputer towar pojawia się w losowych punktach na mapie. Musiałem biegać w tę i we w tę modląc się, żeby patrol mundurowych mnie nie przyuważył w czasie godzin policyjnych. Kilka razy zostałem zbiegiem. Nie sądziłem, że gra wzbudzi we mnie takie emocje. Poczucie zaszczucia. Serce przyspieszało na myśl, że muszę wyjść z domu coś ogarnąć. Nocą widziałem jak przez mgłę, mogłem jedynie nasłuchiwać policyjnego radia, ale co jeśli się pomylę i wpadną na mnie za rogiem? Każdorazowo bałem się, że stracę pieniądze, stracę towar i nie będę miał jak się z tego podnieść. Chociaż jako dealer narkotykowy obracałem na co dzień większymi kwotami niż przeciętny człek, to ledwo wiązałem koniec z końcem. To biznes. Wymaga poświęceń i inwestycji.
Zarobione pieniądze najczęściej będziemy inwestować właśnie w więcej towaru. Z postępem nasze możliwości są coraz większe i będziemy mogli kupować coraz to inne narkotyki. Ale oprócz tego, otworem stoją sklepy. W jednym z nich kupimy między innymi spray, dzięki któremu możemy oznaczać teren i w ten sposób zdobywać na nim szacunek. W innym pojemniki, w które potem włożymy narkotyki. Ale to nie są wszystkie opcje, bo kiedy nasz interes zacznie się rozwijać, będziemy kupować nowe lokale. Te znajdują się w różnych strefach i oferują różne bonusy, jak lepsza sprzedaż na danym terenie. I po wcześniejszym umeblowaniu także pozwolą nam przechowywać i przygotowywać towar na sprzedaż. Należy tylko pamiętać, że zanim zdecydujemy się na poważniejsze zakupy, przeznaczone na nie pieniądze musimy wyprać, inaczej przyciągniemy niepotrzebnie uwagę.
Może podobać się ta mnogość opcji, za to nie podobać się sposób, przez który musimy do nich dotrzeć. Drug Dealer Simulator to grind. Parę razy zdarzyło się, że odczułem potrzebę zrobienia sobie przerwy od gry. Na całe szczęście, zanim się na nią decydowałem coś zdążyło mnie zainteresować. Tak może nie być w waszym przypadku. Domyślam się, że to wszystko może nużyć. Dlatego nie jest to gra dla każdego, bo w zasadzie bez przerwy robimy to samo. Ale w tym jest właśnie ten czynnik uzależniający, który trafi jedynie do konkretnej grupy graczy. Mają to clickery, ma to seria Mount & Blade. Nie ma tutaj specjalnej linii fabularnej, zwrotów akcji, interesujących side questów. Jest za to pierwszorzędny udział w interesie, który za naszą sprawą rośnie i zarabia. Będąc tego prowodyrem zwyczajnie dobrze się na to patrzy. My sami stajemy się silniejsi. Nasza postać ma parę statystyk, które możemy rozwijać i na przykład stać się szybszą i sprawniejszą kondycyjnie.
Kultura uliczna, na której zależało twórcom w Drug Dealer Simulator ma się dobrze. Co rusz spotykamy tagi i graffiti na ścianach. Na liniach wysokiego napięcia wiszą buty, a we własnych chodzimy po zabrudzonych ulicach. Zaglądamy do opuszczonych budynków, handlujemy po ciemnych zaułkach. Poruszając się po tym miejscu wydało mi się, jakbym spacerował po zrujnowanym Detroit. Niestety nawet mimo tego wszystkiego nie sądzę, że zapamiętam ten dystopiczny świat na długo. To tak naprawdę tylko statyczny obraz, bo poza okazjonalną muzyką z okien budynków nie dzieje się tutaj nic. Tak czy siak, świat jest czytelny. Nie miałem problemu z odnalezieniem się w nim, czy z zoptymalizowaniem swoich wypadów, no i potrafiłem zwinnie uciekać przed policją.
Jeśli zerkniecie na zwiastun, zobaczycie, że w grze znajduje się możliwość hodowania własnej rośliny czy posiadania broni palnej. Tyle że… nie. Tego nie ma w grze. Na wideo można zaobserwować też więcej obecności na ulicach, ale w faktycznej grze ogranicza się to do spacerujących potencjalnych klientów i funkcjonariuszy policji. I to jest problem z tym światem. Chociaż otrzymaliśmy możliwie najlepsze wyobrażenie getta, to niedostatek życia sporo mu ujmuje. Niemniej jestem w stanie zrozumieć, że gdyby postąpiono inaczej, to gra nie byłaby wystarczająco stabilna, kiedy już teraz potrafi mieć z tym od czasu do czasu problemy. W swoich regularnych aktualizacjach twórcy obiecują, że część przedstawionych wcześniej rzeczy trafi w końcu do gry.
Gra, mimo że nie jest triple A, zapewni kilkadziesiąt godzin rozgrywki przy jej uzależniającym jak narkotyk fundamencie. Jest w niej jakieś replay value. W pierwszej kolejności jest oczywiście potencjał na jej rozwinięcie. Na każdym kroku prosi się ona o więcej dodatkowej treści, ale i z tą, która jest obecnie nie ma za szczególnie na co narzekać. W Drug Dealer Simulator gra się po prostu dobrze. I jeżeli przy fali popularności takiego serialu jak Narcos chcieliście spróbować tego chleba, to ten symulator w jakiejś części na pewno zaspokoi wasz głód. I tylko wtedy. Dlatego że jej wygląd nie zwala z nóg. Fabuła nie wciąga, bo jest potraktowana po macoszemu i w zasadzie to jej nie ma. Ale to symulator. Symulator dealera narkotyków i poczujecie się dokładnie tak, jakbyście nim byli. A to przecież najważniejsze.
Z powodu swojej tematyki i udanego gameplaya, Drug Dealer Simulator osiągnęło swój sukces i trafiło do ponad 100 tysięcy graczy. W tej chwili można mówić wyłącznie o nadchodzących zyskach. I na to przede wszystkim w game devie nastawione są takie symulatory. To, czy gra w pełni rozwinie swój potencjał – się okaże. Osobiście mam taką nadzieję, ale mam też na uwadze to, że ktokolwiek teraz stoi tam na górze, może mieć obawy przed przeinwestowaniem. Nie mam wątpliwości, że twórcom udało się znaleźć boską cząstkę gier wideo, a to nie zdarza się często. I słusznie byłoby z niej wszystko wycisnąć, żeby później nie mówić o żadnym innym symulatorze dealera narkotyków.