We wstępie wiele powiedziałem o finansach, ale w końcu i gra na nich polega. Drug Dealer Simulator to nic innego, jak symulator dealera narkotyków – zaskoczeni? Deweloperem produkcji jest polskie Byterunners Game Studio, a wydawcą także polskie Movie Games we współpracy z PlayWay. Przez najbliższe kilkadziesiąt godzin w grze będziemy budować i rozwijać swoje imperium narkotykowe w fikcyjnym mieście, którego nazwy nie uda nam się poznać. Zaczniemy od handlu gotowymi, twardymi i miękkimi narkotykami, aż zaczniemy nawet tworzyć własne. Wtedy z pojedynczej sprzedaży przejdziemy na bardziej złożoną dystrybucję i transakcje z lokalnymi organizacjami przestępczymi. Trzeba jednak być ostrożnym, bo świat nie jest tak kolorowy jak po LSD. Za każdym rogiem może czaić się policja, a kiedy będziemy zanadto chciwi, zainteresuje się też nami Agencja do Walki z Narkotykami – DEA.
O Drug Dealer Simulator było słychać już na długo przed premierą. Dotąd nie traktowałem symulatorów za poważnie, ale kiedy coraz częściej zaczęło mówić się o sukcesach sprzedażowych symulatora kromki chleba czy symulatora chirurgii, to można było przypuszczać, że ktoś zacznie. Prezes Movie Games zaprosił polskiego rapera Michała Kaplińskiego (ps. ,,Małolat”) do roli konsultanta nad tą debiutową grą studia. Ci, którzy mieli okazję zapoznać się z albumem muzyka W Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem wiedzą, jak bardzo namacalny był temat handlu narkotykami w utworach. Taka decyzja jest nie tylko dobrą w ramach marketingu, ale i budzi zaufanie co do autentyczności materiału. Nawet po premierze danej gry można było się dowiedzieć, że również raper Sokół zaangażował się wraz z Małolatem w nową spółkę wydawcy – True Games. Gry spod tego szyldu, podobnie jak recenzowany symulator, mają skupić się już wyłącznie na kulturze ulicznej.
Budzimy się w ubogim mieszkaniu. Poza jakąś lodówką lub kanapą, na której leży gitara, mamy funkcjonalnego laptopa i warsztat. To właśnie tutaj będzie mieć początek narkotykowy biznes. Na nasz telefon będą przychodzić powiadomienia o nowych wiadomościach, które potem odczytamy na komputerze. Tam będziemy korzystać z ShadyComm. Aplikacji, która pozwoli nam na akceptowanie zamówień i generalne zarządzanie interesem. Dzięki niej dowiemy się też, jak nasze starania oceniają klienci, co z kolei wpływa na ich potrzeby. Także to stąd wychodzi każda możliwa interakcja w świecie gry. Mimo paru niedociągnięć, jak wylewanie się tekstu czy wstawki z języka obcego w polskiej wersji językowej, to interfejs jest przejrzysty. To szczególnie ważne, bo będziemy się po nim poruszać godzinami.
Po przyjęciu zamówień przechodzimy do warsztatu, który znajduje się zaraz obok. Tam rozkładamy towar na stół i upychamy go w pojemniki. Te możemy etykietować. Następnie wyciągamy z nich towar i pakujemy go w pożądanej już przez nas ilości do torebeczek. I lądują u nas w kieszeniach bądź plecaku. Proces z oddanymi nam narzędziami na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowany, ale prędko łapie się o co chodzi. Gra pozwala nam umieszczać pojemniki w dowolny sposób. Jeśli podobnie jak ja lubicie porządek nawet w brudnej robocie, to możecie spać spokojnie.
Jednak ten, kto nie śpi, temu el patrón daje. Czy jakoś tak. Realizowaniem zamówień możemy zajmować się za dnia, ale opłacalna jest również ich realizacja nocą. Przy czym i tak pewnie skończycie pracując przy obu porach. Tylko że jako handlarz narkotyków trzeba mieć na uwadze to, że nasze działania nie przechodzą bez echa. W grze istnieje wskaźnik ekspozycji. Wpływa on choćby na to, jak wiele patroli policji porusza się po mieście. Jeśli zdecydujemy się działać nocą, wskaźnik będzie rosnąć wolniej. Może się zdarzyć, że mimo to przyda wam się przerwa. Ja w obawie o swoje bezpieczeństwo na najwyższym poziomie trudności musiałem na jakiś czas ucichnąć. Kosztowało mnie to trochę szacunku na osiedlach, ale hej, odbijemy się przecież, a przynajmniej dożyliśmy kolejnego dnia.