Zacznijmy może jednak od tego, czym sam Cuphead jest? Gra opowiada o przygodach Filusia i Kubusia, czyli odpowiednio filiżanki i kubka. Przez swoje nierozgarnięcie zawarli oni pakt z diabłem przez co mieli mu oddać swoje dusze. Na szczęście jest też inne rozwiązanie. Wystarczy podróżować po świecie, pokonywać przeciwników i zbierać ich cyrografy. W ten sposób Filuś i Kubuś próbują uniknąć utraty dusz. Cała gra stylizowana jest na stare animacje Disneya. Dominują przerysowane postaci, zwariowane lokacje i charakterystyczna kreska. To jednak nie koniec! Dla fanów gry, którzy chcieli dodatkowych wyzwań, premierę ma właśnie dodatek zatytułowany Cuphead: The Delicious Last Course. Czy wprowadza on jednak cokolwiek nowego do tytułu? Czy fani serii znów mogą poczuć wyzwanie? W końcu oryginalne poziomy już na pewno zostały dawno wymaksowane. Prawda?
Pierwszą ze świeżości jest nowa fabuła. Tym razem nie pracujemy już dla diabła. W dodatku staramy się pomóc Czarce uzyskać prawdziwe ciało i przywrócić ją do życia. Potrzebujemy do tego piekarza, który przyrządzi specjalne danie, dzięki któremu będzie to możliwe. Jak łatwo się domyślić, składniki do tego dania znajdziemy porozrzucane po świecie gry i pilnowane przez przeciwników. Tym razem jednak nie musimy mierzyć się z nimi tylko jako Filuś i Kubuś. Piekarz stworzył bowiem ciastko, dzięki któremu Czarka może uzyskać fizyczną formę na jakiś czas. Dzięki temu dostajemy ją jako postać grywalną. Co za tym idzie, istnieje możliwość wykonania podwójnego skoku nawet, jeśli nie mamy od czego się odbić. Dodatek wprowadza także parę nowych umiejętności i przedmiotów do kupienia w sklepie. Nie będziemy jednak się na nich za bardzo skupiać, aby każdy mógł nacieszyć się odkrywaniem ich na własną rękę.
Poza nową mapą, mechanikami, postaciami i historią w Cuphead: The Delicious Last Course pojawiają się także nowi wrogowie. Ci stanowią naprawdę ogromne wyzwanie. Dużo większe niż znani nam z podstawki przeciwnicy. Nie dość, że dużo trudniej się z nimi walczy, to niestety może się zdarzyć, że jeden z nich będzie miał pewien błąd. Skupmy się na jedynym błędzie, na który wpadłem podczas rozgrywki. W trakcie walki z olbrzymem, gdy przechodzimy na trzeci etap pojedynku, trafiamy do jego żołądka. Tam znajdują się czaszki koni, czy coś w tym stylu, które chowają się w kwasie żołądkowym. Po jakimś czasie powinny one jednak wynurzać się na powierzchnię. Niestety tak się nie dzieje, przez co nie mamy na czym stanąć i w efekcie za każdym razem przegrywamy. Nie jest tak, że musimy coś wymyślić, aby one się pojawiły. Powinny to zrobić same po jakimś czasie, ale błąd to uniemożliwia.
Niemniej jednak to jest jedyny błąd, na który trafiłem. Mimo tego, frajda z ogrywania dodatku wcale się nie zmniejsza. W DLC-ku znajdują się także inni przeciwnicy, którzy stanowią równe, albo i nawet większe wyzwanie, niż sam olbrzym. Pojedynki z nimi nie należą do łatwych. Wręcz przeciwnie. Ale to właśnie o to tutaj chodzi, no nie? Już sama gra w założeniach nie ma dawać luzu, a jedynie satysfakcję z ukończenia trudnych poziomów. Dodatek robi to jeszcze lepiej. Właśnie dlatego, że przeciwnicy są aż tak trudni. Przyjemność z pokonywania olbrzyma zamienionego w górę, czarodzieja czy krowy będącej cowboyem jest ogromna. Przeciwnicy są naprawdę trudni do pokonania. Jednak przyjemność, gdy okażemy się lepsi od nich, jest nie do opisania.
Cuphead: The Delicious Last Course jest dodatkiem wręcz obłędnym. Bierze to, co twórcy dobrze zrobili w podstawce i robi to jeszcze lepiej. Walka z ciekawymi i naprawdę bardzo trudnymi przeciwnikami daje ogromną satysfakcję i nie frustruje. Pojedynki odbywają się szybko i w równie krótkim tempie możemy je zacząć od nowa w razie ewentualnej porażki. Trzeba przyznać, że przeciwnicy są naprawdę ciekawi. Prosta fabuła daje idealną motywację do siania zamętu w tym pięknym acz zwariowanym świecie. Nieliczne błędy nie umniejszają tytułowi. Nawet jeśli nie możemy pokonać przeciwnika przez błąd gry, to dalej mamy dostępnych innych wrogów. Oby twórcy nie osiedli na laurach i dali nam kolejne przygody Filusia, Kubusia i Czarki. Na pewno dostaniemy drugi sezon serialu na Netflixie. A co do gry… Kto wie?
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe