Porównywanie Code Vein do kultowego już Dark Souls na pewno do najoryginalniejszych pomysłów nie należy, jednak trudno uniknąć odniesień do dziecka From Software. Jak pewnie wiecie, wszelkiego rodzaju gry z gatunku soulslike charakteryzują się niedorzecznym poziomem trudności, który ma wywołać frustrację. To właśnie wymagający model rozgrywki jest motorem napędowym soulslike’ów przyciągającym spragnionych wyzwań graczy. I na taka reklamę z pewnością liczyli twórcy z japońskiego studia Shift, odpowiedzialnego za Code Vein.
Fabularnie Code Vein mocno przypomina wcześniejszą serię wydaną przez studio – God Eater. Ponownie więc przenosimy się do przyszłości, gdzie ludzkość prawie wyginęła, a ocaleni chronią się w zamkniętych obszarach. Są też tak zwani Revenants, czyli osoby posiadające nadludzkie zdolności oraz żywiące się krwią. Na co dzień muszą oni zmagać się z ogarniającą ich rządzą krwi, która może zmienić ich w potwory. To właśnie w jednego z wampirów wcielamy się w grze. Budzimy się w zniszczonym świecie, dostajemy moce i uczymy się ich wykorzystywania. Fabułę poznajemy głównie z dobrze wyglądających cutscenek oraz dialogów, co jest sporym plusem. Nie jest to nic odkrywczego, ale oczywiście nie to w soulslike’ach jest najważniejsze, liczy się walka.
W ogólnym zarysie jest mocno rozpoznawalnie, zwłaszcza dla fanów Soulsów. Przemierzamy więc kolejne korytarze, które często się rozgałęziają oraz łączą w równie kombinacje, a także pokonujemy kolejnych wrogów, gdzie każdy może stanowić duże wyzwanie. Może, ale nie musi – w Code Vein bowiem z poziomem trudności jest mocno nierówno, raz trafimy na mocnego i wymagającego wroga, a później będziemy mieli kilku bardzo przewidywalnych oraz prostych do pokonania przeciwników. Podobnie jest z bossami, którzy czasami stanowią wyzwanie, lecz często ich ataki opierają się na tych samych schematach i łatwo jest je rozgryźć. Nadal w zestawieniu z wieloma współczesnymi tytułami jest naprawdę trudno, jednak starzy wyjadacze Dark Souls mogą być zawiedzeni. No i dochodzą jeszcze bardzo podobne lokacje, gdzie nasze zadanie sprowadza się głównie do ich oczyszczenia i żmudnego szukania celu.
Nie zawodzi jednak sam system walki – ten jest bardzo przyjemny, a w połączeniu z mnóstwem kombinacji stylów i ataków specjalnych, daje ogrom frajdy. Świetne jest również swobodne zmienianie klasy postaci, kiedy nam się to tylko podoba. W każdej chwili możemy z wojownika od ciężkich broni przełączyć się na Castera od ataków dystansowych. W Code Vein mamy również tak zwane gifty, czyli specjalne zdolności skierowane do konkretnych klas. Jednak po ich odblokowaniu nic nie stoi na przeszkodzie, aby cześć giftów wykorzystać w inne klasie – oczywiście jeśli dana klasa to umożliwia. Samych klas jest tu z kilkanaście, a jeśli chodzi o gifty, to możemy jednocześnie korzystać z czterech pasywnych oraz ośmiu aktywnych. Daje to naprawdę mnóstwo kombinacji i urozmaica zabawę – poznanie wszystkich ataków specjalnych i dobre ich opanowanie to dość sporo pracy.
Code Vein to także bardzo ładna oprawa graficzna. Stylizacja na anime w grze soulslike może wydawać się pomysłem nietrafionym, jednak okazało się, że wcale tak być nie musi. Twórcy postarali się, by mimo stylizowanej oprawy nadal zachować poważny i mroczny ton, co się udało. Wszystko więc prezentuje się okazale, a sznyt w stylu anime daje spory powiew świeżości w gatunku. Mnie graficznie gra kupiła po całości, co było głównym powodem przy pozostaniu z produkcją na dłużej. Dodatkowo oprawę uzupełnia naprawdę klimatyczna muzyka, która skutecznie podsyca atmosferę przy starciach.
Code Vein to kolejne podejście do bardzo popularnego gatunku zapoczątkowanego przez Dark Souls. W tym przypadku twórcy chcieli zaskoczyć oprawą w stylu anime oraz nowatorski podejściem do systemu walki z luźnym przeskokiem między różnymi stylami. I te elementy wyszły naprawdę dobrze. Szkoda jednak, że twórcy nie zadbali o podstawy, przez co dostaliśmy grę trochę dla nikogo. Produkcja bowiem nie jest skierowana do weteranów soulslike’ów, a też raczej nie przyciągnie przeciwników tego gatunku. Winny jest tu słaby balans trudności walk, a także bardzo powtarzalne lokacje jak i sami przeciwnicy. Niestety obecnie w gatunku znajdzie się przynajmniej kilka lepszych alternatyw.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe