Battlefield V – recenzja kontynuacji kultowego shootera

Chociaż nowy Battlefield swoją premierę ma dopiero za dwa dni, to serwery już są pełne, a entuzjaści od co najmniej dwóch dni eksplorują nowe mapy.

Battlefield V umieszczony został w czasach drugiej wojny światowej, będąc bezpośrednią kontynuacją Battlefield 1, który ukazał się w 2016 roku. Gra stworzona przez studio DICE, będące częścią EA już od wielu lat, jest jednym z najpopularniejszych FPS-ów na świecie. Świat rozgrywek multiplayer, gdzie walczy zarówno piechota, jak i wszelkiej maści pojazdy, zdobył mnóstwo fanów i chyba każdy znajdzie tam coś dla siebie.

W strzelanie na konsoli bawię się od 2011 roku, przechodząc kolejno każdą odsłonę Battlefielda od Bad Company 2. Tegoroczna gra już od samego początku wzbudzała we mnie mieszane odczucia. Chociaż to wciąż Battlefield, nie sposób nie tęsknić za dynamiczną i zróżnicowaną walkę wojny współczesnej z mnóstwem broni do wyboru. Kolejna wojna światowa sprzed kilku dekad od samego początku sugeruje, że nie będzie aż takiego wyboru. Battlefield 1 na tym polu był bardzo ubogi i dość szybko się nudził, tym, którym się faktycznie znudził.

Rozgrywka – tryby gry

Battlefield V składa się z kampanii w formie opowieści wojennych oraz trybu multiplayer, gdzie dostępnych mamy kilka różnych typów rozgrywki. Od klasycznego Podboju, przez prawie-zawsze-obecny Deathmatch, po nowe Wielkie Operacje. Operacje to tryb, który został wprowadzony już w poprzedniej odsłonie i zahaczał on lekko o fabularną rozgrywkę bazując na prawdziwych lokalizacjach i wielkich bitwach. Historii nie zabrakło i tutaj. Opleciona historią rozgrywka to intensywna mieszanka rożnego typu walk na kilku mapach.

zrzut z gry Battlefield V

Zobacz również: Nadchodzi remaster Command & Conquer oraz Command & Conquer: Red Alert!

Wielkie Operacje to nowość i jednocześnie modyfikacja znanych już z Battlefield 1 Operacji. Dwa zespoły po 32 osoby będą walczyć ze sobą przez zazwyczaj 3 dni na kolejnych mapach. Podczas pierwszego dnia jedna strona broni przekaźników, które atakować będą zespoły skoczków spadochronowych. Żeby wygrać pierwszy dzień jedna strona musi wysadzić wszystkie punkty, a druga obronić je, zanim skończą się kupony. Zwycięstwo decyduje o możliwej premii do ilości kuponów na następny dzień. W następnych dniach trafić można na Linię Frontu, Podbój, Podbój i Najazd oraz Dominację. Tryb zależy od mapy. Zazwyczaj jednak będzie chodzić (jak zawsze) o przejmowanie punktów przy flagach i skuteczne strzelanie do przeciwników.

Deathmatch to najprostszy tryb gry, w którym spotykają się dwa zespoły i trzeba się tylko pozabijać. Który zespół szybciej dotrze do końca kuponów przeciwnika, ten wygrywa. Nie ma flag do przejmowania, a odrodzić możemy się na członku drużyny lub w losowym miejscu na mapie.

Linia Frontu przedstawiona została nam w dodatku Nie przejdą do Battlefield 1. Dwa zespoły piechoty walczą o kolejne sektory, przechodząc od środka mapy do jej skrajów. Na ostatnim etapie znajdą się przekaźniki do wysadzenia. Wszystko rozgrywa się na puli kuponów przydzielonej na każdym etapie i ograniczeniu czasowym, bo często zdarza się tak zażarta walka, że sektory są przejmowane i odbijane, bez dotarcia do niszczenia przekaźników. W takiej sytuacji gra często kończy się remisem po intensywnych kilkudziesięciu minutach.

zrzut z gry Battlefield V

Podbój to tryb gry, który powrócił w tym roku do oryginalnej formy. Dwie strony walczą ze sobą o kilka umieszczonych na mapie punktów, zaczynając z taką samą liczbą kuponów. Ten zespół, który pierwszy zobaczy 0 po swojej stronie przegrywa. Liczbę tę zmniejszają zarówno zabicia, jak i dominacja w przejętych flagach. Co ciekawe, matchmaking jest tak dobry, że większość gier kończy się z różnicą mniejszą niż 100 (a nawet 10) punktów przy początkowej liczbie 800. W ciągu kilku dni rozgrywki taki przypadek zdarzał się w 90% przypadków.

Rozgrywka – żołnierze

Klasy żołnierzy w serii Battlefield minimalnie się zmieniają, zarówno w nazwach, jak i funkcjach i przypisanych broniach. Wsparcie lata z amunicją, Zwiadowca może oznaczać przeciwników na mapie i rozstawić punkt do odradzania się, Medyk rzuca apteczkami, a Szturmowiec będzie najbardziej skuteczny w walce z pojazdami. Każda z klas ma swoje zestawy broni, teraz już w kilku typach. Chociaż broni nie jest zbyt wiele, są one wystarczająco zróżnicowane, by znaleźć tam coś dla siebie. Wróciły też dodatki i ciekawsze malowania do broni.

Oprócz uzbrojenia naszego żołnierza, możemy też zmienić postać oraz kolory i modele munduru. Łącznie do stworzenia mamy 8 postaci, po jednym dla każdej klasy z rozróżnieniem na żołnierzów Osi i Aliantów. Do wyboru są postacie obu płci, a modeli mundurów jest tyle, że w pierwszej chwili można się poczuć jak w Simsach. Za wykonywane zadania będziemy też odblokowywać nowe kolory i kolejne wersje elementów garderoby. Osobno wybiera się teraz hełm, malowanie na twarzy, kurtkę oraz spodnie (wraz z butami). Chociaż to tylko element graficzny, trochę bardziej pozwala zżyć się z postacią i dobrze to wygląda na planszy z najlepszym oddziałem, którą widać po zakończeniu rundy.

Zobacz również: Origin Access Premier startuje już w przyszłym tygodniu!

W menu dostosowywania ustawimy sobie broń i dodatki, sprawdzimy postęp rozwoju postaci oraz jej broni, a także dobierzemy specjalizacje.

Pojazdy dopiero doczekają się malowania, na razie wybierać możemy jedynie pomiędzy modelami.

Rozgrywka – mapy

Map jest aktualnie 8. Już na początku grudnia zobaczymy kolejną, przygotowaną pod bitwy pancerne. Przegląd map robi wrażenie. Od miejskiej mapy z zielonym Rotterdamem, przez żółte pola i wiejskie zabudowania Arrasu, pustynię na mapie Hamada i górzyste mapy umieszczone w zimowej norweskiej scenerii. Każda wymagać będzie od nas trochę innego stylu gry lub ograniczenia się tylko do miejsc, gdzie nasza klasa ma sens.

Cóż tu dużo mówić – mapy i miejscówki są piękne. Część przypomni te, które poznaliśmy w Battlefield 1, stylistycznie niewiele się tu zmieniło i widać ponowne używanie niektórych zasobów. Rotterdam konstrukcyjnie przypomina Amiens, a Dewastacja – Carycyn. Czy to coś złego? Niekoniecznie. Dobre mapy miejskie są zawsze w cenie, szczególnie dla tych, którzy preferują walkę na ograniczonych obszarach, gdzie jednocześnie snajperzy nadal mają sens.

Zobacz również: Anthem – personalizacja kostiumów bojowych na nowym gameplayu

Na mapach nie ma Levolution znanego z Battlefielda 4, ani behemotów z Battlefield 1. Możemy jednak wpływać na otoczenie przez nowy system fortyfikacji.

Rozgrywka – mechanizmy

Fortyfikacje, jak sama nazwa brzmi, to umocnienia, które możemy wybudować na mapie. Często będą to zapory z worków z piaskiem, ale nie tylko. W ten sposób wykopać można też okopy, albo wystawić drewnianą ściankę czy ogrodzenie z drutu kolczastego. I co najważniejsze, budować może każdy. Klasa wsparcia będzie mogła zrobić trochę więcej, np. postawić działo stacjonarne, ale i tak, każdy z graczy może pomóc zmienić mapę.

Choć nie brzmi to może zbyt poważnie, często faktycznie zmienia grę. Zabudowanie przejścia workami z piaskiem albo utrudni albo uniemożliwi przejście w dane miejsce, drewniane ścianki stworzą wąskie gardła z szerokich przejść, a okopy pozwolą schować się przed snajperami na bardziej płaskich mapach.

Fortyfikacje budować można tylko w określonych na mapie miejscach, zaznaczonych jaśniejszymi plamami na mini-mapie.

Ważną zmianą w mechanizmach Battlefield V jest możliwość reanimacji przez każdego członka oddziału. Jeśli więc któryś z maksymalnie trzech ludzi w mojej grupie zginie, mogę podejść i go reanimować. Nie ważne, że gram Wsparciem. Trwa to chwilę, ale nie aż tak długo, żeby ludziom nie chciało się tego robić. Medycy podnosić mogą wszystkich graczy znajdujących się po tej stronie rozgrywki i działa to o wiele szybciej. Sama możliwość reanimacji nie zajmuje już teraz miejsca w ekwipunku żołnierza, więc medycy nie muszą teraz wybierać pomiędzy możliwością reanimacji, rzucaniem apteczek, a gadżetem, jak podwieszany granatnik.

screen z gry Battlefield V

Zobacz również: Sony wycofało się z E3 2019

Ograniczona ilość amunicji będzie nam doskwierać dość szybko. Pojawiamy się na mapie z niewielką ilością dodatkowych magazynków (zależy to od broni) i musimy przez to korzystać z żołnierzy Wsparcia rzucających pakiety, podchodzić do stacji z amunicją lub zbierać paczki, które pojawiają się po zabiciu przeciwnika na jego trupie.Wpływa to znacznie na ilość snajperów na mapie, którzy nie mogą się bez końca ukrywać na krawędzi mapy.

Stacje z amunicją i stacje z medykamentami to nowość w trybie multiplayer, chociaż coś podobnego działa od lat w kampanii. Czasem w punktach, czasem po prostu gdzieś na mapie, znajdziemy skrzynie, do których możemy podejść i wziąć sobie paczkę amunicji czy medykamentów. Nie możemy jednak wziać za dużo na zapas. Takie stacje można też budować w ramach fortyfikacji.

Rozgrywka – realne zmiany

Poza powyższymi mechanizmami, zmieniony został rozmiar drużyn – teraz to maksymalnie cztery osoby, a nie pięć, jak widzieliśmy w poprzednich odsłonach. Podczas wybierania miejsca do odrodzenia się mamy pełny widok zza pleców wybranego żołnierza, który pozwala bardziej rozeznać nam się w otoczeniu, w jakim przyjdzie nam się pojawić. Widok ten jest domyślnym widokiem zaraz po naszym zginięciu… które poprzedzone jest widokiem wykrawiania się. Niezbyt przyjemny widok, ale to właśnie w ten sposób czekamy na reanimację, mając możliwość skrócenia swoich męk lub krzyczenia o pomoc.

Commo rose przeszedł kolejny lifting, ale proszenie o rozkaz zostało w tym samym miejscu. Zamiast napisów mamy ikonki i znów grupy z typami interakcji.

Postacie mają trochę więcej możliwości ruchu, mogą upaść na plecy, złapać i odrzucić granat, a wyskakując przez nierozbite okno układają się do pozycji minimalizującej uszkodzenia.

Zobacz również: Ogłoszono nominacje do The Game Awards 2018

Dowódcy oddziałów mogą teraz zamawiać specjalne zaopatrzenia lub zrzucić potężną rakietę w wybranym miejscu. Niszczy ona całkiem duży obszar, raniąc oczywiście przeciwników i dodatkowo zmieniając mapę, szczególnie jeśli trafimy w budynki. Kilka zrzuconych bomb w jedno miejsce potrafi zrównać z ziemią dosłownie wszystko.

Oznaczanie przeciwników w widoku rozgrywki działa jedynie dla snajperów (trafiony strzał przy okazji pokazuje gracza na mapie), pozwalając innym graczom meldować o zauważonym wrogu, bez umieszczania znaczka nad jego głową. Graczy zobaczymy wtedy jedynie na mini-mapie. Choć w pierwszej chwili brzmiało to jak spore taktyczne utrudnienie, to rozgrywka dość szybko zweryfikowała, że niewiele wpływa to na rozgrywkę klasami bliskiego kontaktu. Zamiast tego można zaznaczyć miejsce, na które gracze powinni uważać, bez wskazywania palcem konkretnych osób.

Wrażenia

Audiowizualnie nowy Battlefield V robi wrażenie. I rozmawiam tu o wersji na Xbox One, bez HDR i tekstur 4K, które zobaczyć można w droższych wersjach konsol oraz na PC. Wszystko wygląda naprawdę ładnie i coraz bardziej realistycznie. Gra światłem jak zawsze wprawia w osłupienie, a poziom zniszczeń na mapie przypomina, czym jest Battlefield. Ścieżka dźwiękowa jest minimalistyczna, ale umila oczekiwanie na załadowanie się mapy. Dostępna jest również pełna polska wersja językowa.

Sterowanie nie zmieniło się za bardzo już od dłuższego czasu. Na kontrolerze klikając w dół na d-padzie mamy budowanie fortyfikacji – wcześniej w tym miejscu była zmiana trybu strzelania przy niektórych broniach i modyfikacja nastawy u snajperów.


Byłam sceptyczna, bardzo. Battlefield 1 nie był tym, czego oczekiwałam, a teraz liczyłam na czasy współczesne, a nie drugą wojnę światową, którą możemy oglądać u konkurencji w Call of Duty: WWII. Czasy współczesne to wolność w dodatkach, mnóstwo akcesoriów i “bajerów”. Battlefield V nie ma aż tylu opcji, chociaż nowe mechanizmy urozmaicają rozgrywkę. Rakiety i fortyfikacje wpływają na wygląd mapy oraz to, jak na niej zagramy. Zniszczony most można odbudować, a częściowo rozwalony budynek osłonić workami z piachem. Rozgrywka jest dynamiczna, a czas do zabicia chyba idealny. Po dwóch dniach grania jedną bronią spokojnie można “przewidzieć”, kiedy można przestać strzelać, nawet jeśli gra nie zarejestrowała jeszcze śmierci przeciwnika.

zrzut z gry Battlefield V

Zobacz również: Growy Quiz. Czy znasz kultowe teksty z gier?

Ograniczona ilość amunicji i bandaży sprawia, że trzeba postawić na bardziej taktyczną rozgrywkę. Grać z zespołem albo strzelać na tyle skutecznie, by zbierać łupy przeciwników. Pojazdy wreszcie nie są aż tak trudne do zniszczenia i dobry Szturmowiec czy dwóch żołnierzy Wsparcia poradzą sobie z większością czołgów. Na froncie akcesoriów jest nieźle, mamy różne wyrzutnie rakiet, punkt do odradzania, flary, podwieszane granatniki i różnego rodzaju ładunki wybuchowe – zarówno miny przeciwpiechotne, jak i przeciwpancerne, obok dobrze znanego dynamitu.

Niewielka ilość trybów gry (bo większość zobaczymy jako część Wielkich Operacji) skupia ludzi na tym, co aktualnie jest dostępne. Choć taktyka jest dość dziwna, może mieć rację bytu – gdy odblokowany zostanie Szturm wraz ze specyficznymi dla niego zadaniami, spora grupa graczy odejdzie na chwilę od tego, co jest, by sprawdzić tryby gry ograniczone czasowo. Takich zmian przed społecznością jest sporo. Na ten moment znamy już kalendarz na najbliższe kilka miesięcy obejmujący zarówno nowe mapy, jak i tryby.

W wojnę Battlefield V się wsiąka. Doskonały dźwięk robi niesamowite wrażenie w słuchawkach, gdzie po samych odgłosach można kierować się na pole bitwy. Drobne smaczki, jak oznaczenie na mapie nazwy aktualnego obszaru, to, że ludzie chcą grać razem i trochę podniesiona trudność rozgrywki sprawiają, że to idealny kompromis pomiędzy poprzednim Battlefieldem, a 3 i 4 odsłoną serii, za którymi fani tęsknią okropnie.

Trzy słowa o kampanii

Czy naprawdę są ludzie, którzy kupią Battlefield V dla kampanii? Szczerze wątpię. To gra, która w głównej mierze nastawiona jest właśnie na rozgrywkę online i misje są dodatkiem. Pozwalają nam w fabularnej formie nauczyć się mechanizmów gry i w tym przypadku trochę przyjrzeć się historii i wydarzeniom, które odbywały się w trakcie drugiej wojny światowej na mniej popularnych frontach. Misje są zróżnicowane i ciekawe, znajdzie się też akcent wywołujący trochę ciepła w sercu fanów Battlefield Bad Company 2.

Co dalej?

Battlefield V to gra, która wciąż będzie ewoluować. Już na początku grudnia pojawi się nowa mapa i fabularyzowana linia zadań wraz z nową operacją wojenną. W późniejszym terminie zobaczymy kolejne tryby gry, jak Szturm, którego nie ma (!) i Battle Royale, tu nazwane Firestorm. Ciągłe aktualizacje, nowe zadania, mapy, misje, wszystko bez przepustki premium i jedynie kosmetycznymi mikropłatnościami, jak to jest od Battlefielda 4.

Bugi? Oczywiście, że są. Czym byłby Battlefield bez bugów?

Hey bro, can you stop falling endlessly through the void beneath the map so I can spawn on you? from Battlefield

Za grę na Xbox One dziękujemy EA Polska.

Redaktor działu technologie

Horrory? A co to?

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?