Złoto – recenzja filmu. Wszyscy złotą autostradą chcą do El Dorado

Jeśli tak jak jesteście fanami Rancza, na pewno pamiętacie scenę, w której wiejskie potrzeby zderzały się z wielkomiejskimi aspiracjami. Choć takowymi momentami ten serial był przepełniony, to jeden zapadł mi w pamięć najbardziej. Sprawdzając, czy rzeczywiście dla jednego z mieszkańców wsi liczy się wyłącznie bogactwo i próbując zderzyć to z logiką, awangardowy reżyser teatralny zapytał wiejskiego chłopa, czy oddałby życie za kasę, na co został szybko zgaszony odpowiedzią: zależy za ile? I choć figura logiczna wydawała się w tym przypadku w oczywisty sposób bezsensowna, na tego typu wsi logikę należało od razu wyrzucić w kąt. Okazuje się jednak, że na środku pustyni przy znalezieniu ogromnej ilości złota również.

Nie przygotowujmy się na zbyt długie wprowadzenie do tej historii. Stwierdzenie, że na początku poznajemy bohatera, to już mocne zapędzenie się, bo tak naprawdę wiemy o nim niewiele. Prawdopodobnie dlatego, żeby nie wrzucać jego działań i przeżyć z filmu w ramy pochodzenia czy życiowych. Tę znamy bowiem właściwie tylko jedną. Czy poznanemu raptem chwilę wcześniej typowi chciałbyś zaufać na tyle, aby zostać na czatach na środku pustyni czekając na koparkę. Nie wiadomo ile, nie wiadomo skąd, nie wiadomo kogo i co licho jeszcze tutaj przyniesie. Bogactwo do zdobycia po drugiej stronie jest jednak ogromne. A w głowie widza, na ten moment, przytoczonego pytania o oddawaniu życia za kasę też jeszcze nie ma.

Zac Efron namiot

fot. materiały prasowe

Na początku bowiem, mając okazję podziwiać ogrom pustyni tylko zza okna samochodu, nie czujemy tak dużego zagrożenia. Potem już jednak zaczyna się survival, którego nie powstydziliby się twórcy najlepszych filmów o gościu, który musi radzić sobie sam. Naszemu bohaterowi zostało trochę wody, kilka puszek żarcia i lśniące potężnym, choć nieco przykrytym piaskiem złoto, którego musi dopilnować. Pustynia i jej okrucieństwa zaczynają go jednak doganiać. Jedzenie się kończy, wycieńczenie jest coraz większe, a przy okazji coś zwęszyły mieszkające nieopodal dzikie i mniej dzikie istoty. Najgorszy jednak wciąż jest czas. Czas, który w tego typu oczekiwaniu nie dość, że bardzo mocno zwalnia, to jeszcze w dalszym ciągu nie ma górnej granicy.

Zobacz również: Powrót – recenzja serialu Canal+. Między życiami

W pustynnej szkole przetrwania Zaca Efrona widać niezwykłą surowość. Nie jest to jedna z tych produkcji, które będą się starać romantyzować nam pustynną agonię, przedstawiać ją jako przygodę. Tutaj barwy kadru jak na wszechobecny lejący się z nieba żar, są dość chłodne, a zmierzają również ku coraz większej oszczędności, gdy szansa na przeżycie naszego protagonisty również spada. To obraz dość mocno dramatyczny i naturalistyczny, który ze sztucznych filmowych wspomagaczy bierze właściwie wyłącznie nadmierną wydawałoby się charakteryzację. Głowa Efrona w pewnym momencie jest wytapetowana, jakby dopiero co wyjął ją z pracującej betoniarki, a ta niewielka grupka osób, które napotkamy poza nim, wygląda, jakby urwała się ze statystowania na planie Diuny.

Zac Efron

fot. materiały prasowe

Jeśli wszelką nadzieję porzucili już Ci, którzy liczyli na przygodę i ładne widoczki, czas od filmu odgonić optymistów. To kino, w znakomita większość przekazanej treści jest skrajnie depresyjna. Ludzie nie zamieniają się w zwierzęta na pustyni, nie są tu jak te węszące świeże mięso psy. Oni tutaj ze złych stają się lepszymi tylko dlatego, że coraz bardziej do głosu dochodzą instynkty. Film w dość prosty środkach próbuje nam przekazać, że dla naszego gatunku nie ma już ratunku. Wszystkie plagi, jaki idą w momencie pilnowania swojego złota na bohatera można utożsamić z tymi, które trawią dzisiejsze społeczeństwo. A ono cały czas pilnuje złota.

Zobacz również: Spree – recenzja filmu. Nie zadzieraj z influencerem

Nie jest to łatwy seans ani film wolny od wad. Seans Złota jest przeżyciem, przy którym nieuniknione jest dopasowanie do nastroju. Trudno byłoby mi podejść do niego zarówno przesadnie zadowolonym, jak i w depresyjny dzień, gdyż jeden stan mógłby bardzo szybko zepsuć, a drugi perfekcyjnie pogłębić. Od strony formalnej jednak nie sposób nie nazwać go spełnionym. W tym surowym i pozbawionym jakiegokolwiek przepychu stanowi on bowiem świetną kontrę, dla trawiącego współczesność nadmiernego konsumpcjonizmu. Ta udana koncepcja znaczy więcej, niż tytułowe Złoto.

Na film Złoto zapraszamy do kin od 20 maja.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?