Zdzisław Malina ze Świnoujścia – recenzja filmu Futro z misia!

Jest taka jedna karta w historii polskiego kina, której zrozumienie od wielu lat mnie przerasta. Jeden mało śmieszny, wymuszony i nieco bezsensowny film, któremu mogę odmówić wszystkiego poza faktem, iż stał się klasykiem. Ten film to oczywiście Chłopaki nie płaczą Olafa Lubaszenki. Rzeczy, która mam wrażenie, iż wychodząc dzisiaj, zostałaby zmiażdżona przez współczesną internetową krytykę, a i sami widzowie nie polubiliby jej tak, jak miało to miejsce w 2000 roku. Przy premierze Futra z misia odmieniano ten tytuł jeszcze raz, przez wszystkie przypadki. Możliwe jednak, że jest to taki papierek lakmusowy i film, który pokazałby nam, jak odebrano by film Lubaszenki w świecie współczesnym. Nie jest to bowiem produkcja o wiele gorsza od wspomnianego przeze mnie wcześniej niezasłużonego klasyku. To po prostu kolejna gangsterska komedyjka na zachodnią modłę, do której próbowano wpleść polski, januszowy przaśny humor.

Michał Milowicz wydaje się żyć sobie spokojnie i w dostatku, co jakiś czas wracając do kina, aby móc dorobić. Ostatni raz był w 2017, aby powiedzieć nam z Piotrem Czają, że Na układy nie ma rady. Teraz dopiero co mogliśmy zobaczyć go w Sercu do walki, a zaraz po nim wkracza pierwszy raz na reżyserski stołek. Pomaga mu w tym facet, który wspomniane zdanie wcześniej Serce do walki wyreżyserował sam. Może współpraca się obu Panom na tyle podobała, że na jednym planie zdecydowali się pogadać o drugim, nie wiem. Faktem jest, że nie wyglądają na zatrudnionych ze względu na wielki talent i dbałość o jakość powstającego dzieła.

fot. Monolith Films

Ten film niewątpliwie ma budżet. Toczy się w trzech sceneriach, co prawda nie tych najbardziej wziętych w kraju, jednak ciągle są to prawdziwy Tczew, prawdziwe Zakopane, prawdziwy Szczecin. W dodatku obsada jest pełna nie tyle najbardziej utalentowanych, ile najbardziej wziętych ostatnimi latami nazwisk. Wyobrażam sobie, że w tych nic nieznaczących rolach w tle, można obsadzić ludzi, których kontrakty będą bardziej budżetowe niż ten Wiktorii Gąsiewskiej, Sławomira czy Adama Zdrójkowskiego. Zamysł był prawdopodobnie taki, aby połączyć nowoczesne z tym, co przywoła wspomnienia sprzed 20 lat. To się akurat udało, choć tylko na płaszczyźnie obsady.

Zobacz również: Bad Boy – patologie polskiego futbolu oczami Patryka Vegi. Zwiastun bez cenzury!

Od pierwszych scen widać, jaki będzie to film. Nietrudno zgadnąć kto będzie pociągał za sznurki w napisanej intrydze i w jakim kierunku będzie szedł humor. Kłuje w uszy jednak to, jak mało scenarzyści mają w zanadrzu żartów. Wygląda to tak, jakby dowiedzieli się, że mają napisać ten scenariusz dwa dni przed deadlinem, dlatego też rzucili najlepsze, co mają, a następnie zapętlili, mając nadzieje, że power gagów sprawi, że widz zaśmieje się tyle razy, ile ten sam żart będzie powtórzony. Problem jednak wynika z tego, że znakomita większość gagów jest nieśmieszna już za pierwszym razem, a gdy bekę z tego, że jeden z bohaterów to Zdzisław Malina, ale nie ze Szczecina, a ze Świnoujścia, słyszymy już po raz czwarty, zaczynamy się irytować. A na eksploatacji tych samych tekstów polega tutaj większość scenariusza.

fot. Monolith Films

Ten film jest bardzo z poprzedniej epoki nie tylko jeśli chodzi o scenariusz w postaci dosłownej, ale również w nieco głębszej. Panowie odpowiadający za niego bardzo chcieliby zrobić komedię na miarę złotych lat Guya Ritchiego, jednak niezbyt rozumieją, co czyniło znakomitymi tamte filmy. Choć w Polsce próbowano odtworzyć tego typu kino już naprawdę mnóstwo razy, za każdym tak samo brakuje sznytu i klasy, a zza ich cienia wychyla się żenada. Myślę, że najwyższy czas poszukać recepty na dobrą komedię kryminalną na własnym podwórku. To też jednak trudna sztuka, w końcu ostatnią sensowną polscy filmowcy zrobili 15 lat temu.

Zobacz również: Psy 3. W imię zasad – oficjalny zwiastun!

Futro z misia to ten film, który nie mógłby być nowym Chłopaki nie płaczą, nawet w okresie w którym wychodziło Chłopaki nie płaczą. A dodając mu do udźwignięcia ciężar dwudziestu lat, które nieco zmieniły kino, dostaje się produkcję, która może nie być w stanie rozweselić nikogo. No, chyba że będzie to własny drugi plan, przekonany pokaźnymi czekami za tak żadne role.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?