Widzowie kochają świąteczne produkcje i Netflix doskonale o tym wie. Dlatego też w okresie przedświątecznym zarzuca nas swoimi propozycjami, w których święta grają pierwsze skrzypce. Tutaj opowiadana historia jest kwestią drugorzędną, liczy się to, że akcja rozgrywa się w magicznym czasie Bożego Narodzenia. Twórcy sięgają więc często do znanych nam już schematów. Jeśli uda im się wykrzesać z historii jakiś potencjał — to świetnie, jeśli nie — widzowie mogą przynajmniej podziwiać świąteczne ozdoby i posłuchać kolęd. Do jakiej kategorii zalicza się Zamiana z księżniczką?
Historię opowiedzianą w nowej produkcji Netflixa znamy dość dobrze. Dwie identycznie wyglądające osoby zamieniają się miejscami. Zazwyczaj jedna z nich jest bogata i wpływowa, podczas gdy druga to zwykły, ciężko pracujący szaraczek. Tak jest i w tym przypadku. Margaret Delacourt (Vanessa Hudgens) jest księżną Montenaro, która ma wyjść za księcia Edwarda (Sam Palladio). Z kolei Stacy (Vanessa Hudgens) jest ambitną cukierniczką, która wraz ze swym przyjacielem Kevinem (Nick Sagar) bierze udział w elitarnych zawodach cukierniczych. Co się stanie, gdy zamienią się miejscami?
Film stara się odpowiedzieć na podstawowe pytania nurtujące widzów. Nie zawsze mu to jednak wychodzi. Brakuje w tym wszystkim dozy realizmu. To chyba ogólnie przyjęta zasada świątecznych produkcji. Zawsze sprawiają wrażenie bytów zupełnie oderwanych od rzeczywistości, które rządzą się własnymi prawami. Po pierwsze dużo świątecznych ozdób. Po drugie, jeszcze więcej świątecznych ozdób. Ten warunek Zamiana z księżniczką spełnia w 100%.
W przeciwieństwie jednak do innych filmów tego typu, ten ma również jakąś historię do opowiedzenia. A nawet sili się na pewien morał — choć momentami wychodzi mu to dość opornie. Bohaterowie nie są bezbarwni – mają przeszłość, marzenia i złożone charaktery. Nie są tylko papierowymi kukiełkami pociąganymi w różne strony przez scenarzystów, których postępowania nie sposób pojąć. Tutaj wszystko ma swoją logikę, a przynajmniej stara się mieć.
Możemy przymknąć oko na sztuczność świata przedstawionego. Widz zdaje sobie sprawę, że film kręcony był w większości w studiu, a pocztówkowe widoczki wykupione zostały pewnie z jakieś wielkiej bazy danych i nijak się mają do miejsca akcji. Jednak da się to przełknąć, gdyż historia wartko się toczy. Zresztą mamy wrażenie, że sami twórcy mają pewien dystans do opowiadanej historii. Co skutkuje kilkoma naprawdę zabawnymi scenami.
Nie sposób też nie zauważyć starań odtwórczyni dwóch głównych ról. Vanessa Hudgens bawi się przednio portretując lekko szaloną księżnę oraz zawsze trzymającą się zasad cukierniczkę o złotym sercu. Reszta obsady, również świetnie sobie radzi, a przynajmniej nie psuje swymi poczynaniami seansu. W produkcji znalazło się nawet miejsce na czarny charakter, co w tym przypadku skończyło się na całkiem zgrabnie poprowadzonym wątku komediowym.
Zamiana z księżniczką nie zachwyca, ale też nie rozczarowuje. To całkiem przyjemny film, który można zobaczyć w zimowy wieczór, bez obaw o uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Oczywiście nie nastawiajcie się na nic więcej ponad lekką i łatwostrawną rozrywkę. Niektórym rozwiązaniom brakuje logiki, jednak wpasowuje się to w ogólną, lekko magiczną koncepcję filmu i nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze, który ostatecznie jest bardziej pozytywny, niż moglibyśmy się tego spodziewać. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że najmocniejszym plusem filmu jest znana gwiazdka młodzieżowych produkcji — Vanessa Hudgens, zaczynamy nagle wierzyć w magię świąt. Tak więc Wesołych Świąt i miłego oglądania świątecznych produkcji.