Czasy współczesne. Do niewielkiej wioski przybywa czeladnik i przez 3 miesiące ma mieszkać z Johannem i jego dwiema dorastającymi córkami. Rodzina wydaje się być szczęśliwa, ale przybycie gościa powoduje, że na jaw wychodzą sekrety i już nic nie będzie takie samo…
Hassenfratz postanowił przedstawić specyfikę toksycznych relacji rodzinnych i zmierzyć się z wykorzystywaniem seksualnym. I robi to znakomicie. Brak jest tu przegadania, zbędnych monologów, które mogłyby zniszczyć odbiór tego trudnego aspektu. W samym filmie pada niewiele słów, a bohaterka porozumiewa się albo za pomocą muzyki, albo za pomocą krótkich zdań. W dwóch ostatnich scenach „słychać” tylko ciszę, która tylko podkreśla jak wymagający i „tabu” jest temat. Idealnie dawkowane są także emocje w filmie, osiągające swoje apogeum w momencie poznania prawdy przez Hannah i w momencie ostatecznej konfrontacji rodzinnej. Przez cały seans subtelność łączy się z chwilami napompowanymi dramaturgią. Jeżeli chodzi o muzykę, to większość soundtracku została idealnie dopasowana do konwencji filmu. Najlepszym przykładem na to jest piosenka w trakcie festynu w remizie. Irytujące były dźwięki utworów z telefonu Hannyh, ale z drugiej strony określały one buntowniczy charakter nastolatki.
Ilustrując społeczność małej niemieckiej wsi reżyser dążył do całkowitej wiarygodności. Jak sam przyznał w wywiadzie po filmie, ubiór głównych bohaterów celowo łączy w sobie współczesność z wieloma elementami przeszłości, ponieważ tam wciąż panuje taka moda. Warstwa językowa również oddana została z najdrobniejszymi szczegółami. Główni bohaterowie rozmawiają w rzadkim dialekcie badisch, który przypomina nieco szwabski. Ukazana zostaje religijność mieszkańców wsi i mistyczna muzyka organowa, pełniąca istotną rolę zarówno w tamtym regionie, jak i w życiu Hassenfratza. W całym swoim obrazie tej niewielkiej społeczności zapomniano jednak o ważnym elemencie – o mieszkańcach. Akcja koncentruje się na 5-6 bohaterach i tylko z ich skąpych opowieści dowiadujemy się o zaściankowości wsi. Wprowadzenie jeszcze kogoś do odgrywania drugoplanowej roli znacznie urozmaiciłoby całą produkcję.
Fot: Kino Zeit
Maria – Victoria Dragus miała już w swojej karierze udaną kreację w filmie 24 tygodnie, a w Zagubionej gra jeszcze lepiej. Aktorka znakomicie ukazuje ogromną pasję swojej bohaterki i jej miłość do siostry. Przez większość część udaje jej ukrywać, to co czuje, jednak w scenie na dworze po festynie i później pod prysznicem daje upust swoim emocjom. Jej ekranową siostrą jest Anna Bachmann, dla której był to debiut w produkcji filmowej. Początkująca aktorka także poradziła sobie dobrze, przedstawiając bunt Hannyh i jej ogromne zagubienie. Przy niewielkiej liczbie postaci tej dwójce udaje się zawładnąć całym filmem, wciągając całkowicie widza.
Zagubiona to bardzo dobry debiut Felixa Hassenfratza, który subtelnie radzi sobie z trudną tematykę i kreuje ciekawy obraz niewielkiej społeczności niemieckiej. Zakończenie filmu, choć dość niespodziewane, pozostawia publiczność z pytaniem: Czy coś się kiedyś zmieni w mentalności ludzi? Odpowiedzi możemy sobie udzielić sami. Ja osobiście pozostaję zagubiona, ale i pod wrażeniem odważnego i świetnie zrealizowanego filmu.
Ilustracja wprowadzenia: Kino Nowe Horyzonty Wrocław