Wysokie loty – recenzja sportowego filmu o NBA

Wysokie loty w reżyserii doświadczonego Stevena Soderbergha (Magic Mike, Panaceum) nie wzniosły się na tyle wystarczająco, aby sprostać oczekiwaniom widzów o sportowej duszy. Film ten nie jest rasowym sportowym dramatem, który złapie Cię za gardło i przygwoździ do fotela na ponad godzinę.  Jeśli nie jesteś obeznany w koszykarskiej terminologii, możesz mieć problem ze zrozumieniem ważnych kwestii. Dlatego zanim weźmiesz się za oglądanie, upewnij się, że wiesz czym jest w NBA „draft” i „lockout”.

Historia nawiązuje do słynnego „lockautu” z 2011 roku, kiedy agent Dean Ray (André Holland) poprzez swój ryzykowny plan, stara się uratować kariery zawodników i wybić się ze swojego zawodowego dołka. Fabuła nie jest nadzwyczajna sama w sobie. Nie jest również w żaden sposób sztucznie pompowana. Jeśli oczekujesz pokazów ogni i kolorowych konfetti to Wysokie loty nie są dla Ciebie.

Fot. Kadr z filmu Wysokie loty

Zobacz również: LEGO Przygoda 2 – recenzja kontynuacji wyjątkowej animacji!

Najważniejszą rolę odgrywają tutaj dialogi. Są one więcej niż tylko solidnym fundamentem, ale również budulcem całej filmowej konstrukcji. Trzeba przyznać, że są one błyskotliwe i dobrze przemyślane. Wiąże się to z utrzymaniem dużej koncentracja podczas seansu. Nawet szybkie wyjście do kuchni po herbatę będzie groziło utratą wątku. Wysokie loty na pozór brylują zaplanowanym scenariuszem. Kiedy wczujemy się w fabułę, staje się ona nieco skomplikowana. Dlatego pojawia się myśl, że można było pokazać to łatwiej, ciekawiej – lepiej. Zwłaszcza, że jest tutaj sporo ujęć, które nie mają sensu i równie dobrze mogło by ich nie być. Usprawniło by to przynajmniej montaż i poprawiło lekko tempo, które i tak jest już mizerne. Wypowiedzi prawdziwych koszykarzy wplecione w fabułę nie zdały egzaminu. Umieszczone na końcu wypadły by o wiele lepiej. Zabieg ten po raz kolejny popsuł dynamikę. Sprawił, że film jechał cały czas pod górkę.

Fot. Kadr z filmu Wysokie loty

Asem z rękawa jest André Holland, który kreując swojego bohatera dał z siebie wszystko. Agent z krwi i kości, który nie boi się ryzyka. Wie czego chce i co więcej, wie jak tego dokonać. Z jednej strony widzimy jego upadek i to jak wali mu się grunt pod nogami, a z drugiej widzimy bohatera, który wychodzi bez szwanku z poważnego starcia. Bezwzględny rekin i jednocześnie sympatyczny gość w garniturze, którego da się lubić.

Fot. Kadr z filmu Wysokie loty

Zobacz również: Polar – recenzja filmu! Mads Mikkelsen jako prawie John Wick!

Trzeba przyznać, że jak na film kręcony za pomocą iPhone’a robi wrażenie. Pewnie, dlatego brakuje tutaj głębi ostrości. Pytanie czy zabawy z tłem były konieczne?! Najważniejsze, że obrazek jest miły dla oczu. Kamera nie wykonuje nadzwyczajnych ruchów, skupia się tylko na gadających głowach i emocjach występujących na twarzach.

Miły soundtrack nie zrobi z tego filmu dzieła sztuki. Jest to bardziej gatunek menadżersko-sportowy niż tylko sportowy. To jak różnica gry w fife i soccer meneger’a. W obu przypadkach to gra w piłkę nożną, a jednak różnica kolosalna. Wysokie loty to nie całkiem udany rzut za trzy.

P.S Dziesięć punktów dorzuciłem za iPhone’a. Inaczej dałbym 40.

Ilustracja wprowadzenia: Kadr z filmu Wysokie loty

"Nie ganiaj za ludźmi. Bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie- Ci którzy naprawdę pasują do Twojego życia pojawią się i zostaną". Absolwent dziennikarstwa. W wolnych chwilach konferansjer.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?