Brooks Rattigan to typowy nastolatek, który powoli zaczyna planować swoją przyszłość. Licealista chciałby dostać się na Uniwersytet w Yale, ale potrzebuje zarówno pieniędzy, jak i dobrze przygotowanego eseju w celach rekrutacyjnych. Aby zarobić na wymarzone studia, wraz z przyjacielem tworzy aplikację, dzięki której można go wynająć na różne uroczystości. Brooks jest gotowy przyjąć każdą osobowość. Zakochuje się także w bogatej Shelby i wydaje mu się, że dzięki aplikacji może ją poznać.
Typowy dobry chłopak nienależący do elit licealnego, imprezowego życia, jego przyjaciel gej szukający miłości, dziewczyna z wyższej ligi i zbuntowana nastolatka z poczuciem humoru. Te typy postaci doskonale znamy już z wielu innych łudząco podobnych komedii młodzieżowych. Konstrukcja tych bohaterów nie byłaby problemem, gdyby fabuła była choć trochę oryginalna. Wszystko co się wydarzy w tym filmie jest niestety przewidywalne, dialogi są sztampowe, a gdzieniegdzie wkradający się humor traci na znaczeniu przy porażająco nudnej akcji. Ogromną wadą produkcji jest scenariusz, który sprawia wrażenie szybko zmieszanych motywów i scen z najpopularniejszych filmów młodzieżowych ostatnich lat.
Trzonem komedii młodzieżowych powinien być dobry soundtrack wpadający w ucho. Choć na liście z piosenkami znajdziemy utwory takich artystów jak Rihanna, Ariana Grande czy Eda Sheerana, to muzyka została wkomponowana w film w taki sposób, że nie ma ona znaczącego wpływu na akcję. Zapamiętany zostaje tylko taniec Brooksa i Celii. Szkoda, bo ścieżka dźwiękowa jest naprawdę dobra, ale źle dopasowana do poszczególnych scen.
Obsada filmu odrobinę ratuje nowy projekt Netflixa. Camila Mendes, znana z Riverdale, wciela się w postać bogatej nastolatki z wyższych sfer. Choć po zwiastunie można się było spodziewać, że będzie jedną z czołowych postaci filmu, to jednak jej rola była tylko epizodyczna. W tych paru scenach wypadła bardzo dobrze jako wredna nastolatka. Zdecydowanie najlepszą aktorką w filmie zostaje jednak Laura Marano, która dostarczyła widzom najwięcej zabawy. Nie można tego powiedzieć o Noah Centino, który momentami wydawał się nienaturalny. Jego rola to ponownie odgrzewany kotlet, ponieważ przez jego kreacje w Sierra Burgess jest przegrywem i Do wszystkich chłopców, których kochałam poznaliśmy już go jako „słodkiego licealistę” i tym razem niczym nas nie zaskoczy. Nie jest to zła rola, ale brak jej oryginalności jest męczący.
Kolejna już komedia romantyczna Netflixa skierowana do młodzieży to typowy feel – good movie. Dobrze się go ogląda, ale po seansie natychmiast zapomina się, co tam się wydarzyło. Odrobina śmiechu, obsada przyciągająca fanów Riverdale i Do wszystkich chłopców, których kochałam to niestety za mało, aby mówić o dobrym filmie. Brak jest tu oryginalności, a przed wszystkim takich scen, które porwą serca recenzentów i widzów. Półtorej godziny rozrywki na przeciętnym poziomie to wszystko, co może zagwarantować Wynajmij sobie chłopaka.
Ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne Netflixa