Pamiętacie może ten badziewny horror pt. Prawda czy wyzwanie? Ujrzeliśmy w nim tajemniczą moc, która po jakimś czasie przejmowała władzę nad człowiekiem i doprowadzała do brutalnej śmierci. Przed incydentem na twarzy opętanej osoby pojawiał się sadystyczny uśmiech. Ten niecodzienny wyraz twarzy przerodził się w pełnometrażowy film pt. Uśmiechnij się. Nie zrozumcie mnie źle, po tym niezbyt pozytywnym wstępie, gdyż dzisiaj omawiana produkcja jest o niebo lepsza od pozycji z 2018 roku.
Protagonistką filmu jest dr Rose Cotter, która doświadcza makabrycznej sytuacji podczas wizyty z jedną z pacjentek. To przeżycie odciska na niej piętno i jednocześnie zostaje na nią rzucona klątwa. Pozostaje jej około tygodnia czasu, aby zrozumieć, co jest źródłem samobójstw krążących od kilku tygodni, oraz jak się go pozbyć. Przetrwanie staje się mottem przewodnim bohaterki, a żeby tego dokonać, musi ona się zmierzyć z kłopotliwą przeszłością. W obsadzie znaleźli się: Sosie Bacon (Mare z Easttown), Kyle Gallner (Krzyk), Jessie T. Usher (The Boys), Rob Morgan (Stranger Things), oraz Kal Penn (Harold i Kumar uciekają z Guantanamo).
Uśmiechnij się nie jest zbyt oryginalną produkcją. W każdym kącie widać inspirację innymi horrorami. Sadystyczny uśmiech z Prawda czy wyzwanie; śledząca bohaterkę istota, zamieniająca się w normalnych ludzi z Coś za mną chodzi; oraz klątwa, która po kilku dniach powoduje śmierć z Kręgu. Miks dwóch naprawdę udanych filmów i szczypta chłamu, to paradoksalny (a może nie) przepis na naprawdę przyjemny horror. Szczerze powiedziawszy, w dzisiejszych czasach bardzo ciężko o oryginalną historię, a tym bardziej w filmach grozy. Co roku dręczą nas nawiedzone domy i egzorcyzmy. Nie jest to nic złego, ale większość z nich to bardzo szablonowe produkcje, którym brakuje jakiegokolwiek stylu. Uśmiechnij się posiada właśnie ten integralny styl reżysera.
Jest to bardzo psychodeliczny tytuł, który robi nam mętlik w głowie za sprawą kilku plot twistów, oraz aspektu wizualnego. Obracające się kamery; typowe dla Sama Raimiego zoomy w oko postaci; czy też ukrywanie w kadrach wstrząsających widoków – po prostu uwielbiam takie rzeczy. Debiutujący reżyser ma doskonałą świadomość, że to nie jumpscare’y powinny dominować, ale właśnie coś mniej oczywistego; coś co co nie od razu rzuca się nam w oczy. No i kurcze, nie mogę zapomnieć o dręczącym widza klimacie, który tak naprawdę nie odpuszcza nam do samego końca. Na pewno na dłużej zapamiętam tę produkcję niż np. Teksańską masakrę piłą mechaniczną od Netflixa, czy Sanktuarium z zeszłego roku.
Najważniejszym puntem, który sprzedał mi ten film to nie styl reżyserski, czy sam pomysł na film, ale główna aktorka – Sosie Bacon. Horrory od zarania dziejów są najmniej docenionym gatunkiem w świecie kina. Nigdy nie są nominowane do Oscarów, a takie występy jak: Lupita Nyong’o w To my, Daniel Kaluuya w Uciekaj!, oraz James McAvoy w Split, nie otrzymują zasłużonej atencji. Już wiem, że dokładnie tak samo będzie z Uśmiechnij się.
Sam film może i nie zasługuje na najważniejsze nagrody, ale Sosie Bacon, już zdecydowanie tak. Powolne popadanie w szaleństwo głównej bohaterki zostało ukazane w zachwycający sposób, a to wszystko za sprawą aktorki i zespołu od make-upu. Na początku przedstawiona nam została spokojna i opanowana pani doktor, a sama końcówka, niezrozumiałą przez nikogo wariatkę z worami pod oczami i strasznie mizerną twarzą. Ciągłe krzyki i popadanie w płacz wydawało się niepokojące prawdziwe, dzięki czemu (przynajmniej ja) wkręciłem się w tę historię i pokręcony wątek głównej bohaterki. Jedyny właściwy casting tej roli.
Uśmiechnij się to jednak nie tylko straszydło na październikowy wieczór. Jest to również (bardzo) metaforyczna historia o depresji, lękach, a przede wszystkim PTSD. Każda postać, której żywot został zakończony przez ukrywającą się istotę, stała się świadkiem makabrycznego wydarzenia. Tak jak w prawdziwym świecie wpływa to na człowieka w nieodwracalny sposób. Nawet zwykła śmierć, którego powodem był wiek czy choroba, to zdarzenie, które towarzyszy nam już do końca naszych dni. Tak samo w filmie te samobójstwa nie opuszczały umysłu bohaterów i koniec końców doprowadzały one do tragicznego końca.
Uśmiechającego się potwora możemy uznać za „upotwornienie” lub „uprzedmiotowienie” powyżej wypisany stanów psychicznych i niekończących się męczarni z nimi związanych. Reżyser w pewien sposób jeszcze bardziej to udramatyzował, aby przekazać nam pewną wiadomość. Jak ona brzmi? To musicie odkryć już sami, gdyż zapewne każdy odbierze to na zupełnie inny sposób. Najważniejsze jest jednak to, że Uśmiechnij się posiada jakiś morał, który został zakopany pod przerażającą historią.
Najpierw do kin trafiła Sierota. Narodziny zła, a teraz Uśmiechnij się. Horrory powracają w naprawdę pozytywnym stylu! Wytwórnia Paramount Pictures przygotowała dla nas kolejną mrożącą krew w żyłach przejażdżkę. Przyprawiająca o dreszcze oprawa dźwiękowa, zachwycająca rola Sosie Bacon, zakręcona historia, oraz przerażający klimat to najważniejsze plusy tej oto produkcji. Jeżeli tak jak ja macie zajawkę na filmy grozy, a halloweenowy nastrój już zawitał w waszych domach, to Uśmiechnij się jest rozrywką godną polecania. Możliwe, że czasami tempo filmu trochę was zanudzi, a reszta obsady nie zachwyci tak bardzo jak główna aktorka. Mimo tego pełnometrażowy debiut Parker Finna to coś, czego nie można ominąć w tym okresie.
Ilustracja wprowadzenia: fot. Paramount Pictures