Undine Wibeu jest historyczką i pracuje w muzeum berlińskiego senatu. Zwiedzającym opowiada o początkach stolicy Niemiec. Pewnego dnia w kawiarni obok pracy spotyka Christopha, z którym zaczyna ją łączyć płomienne uczucie. Mężczyzna pracuje jako przemysłowy i wraz z ukochaną poznaje jeszcze bliżej świat potężnego żywiołu wody.
Poznajemy ją, gdy siedzi w kawiarni w trakcie zakończenia związku z Jochenem. Skulona Undine swoją postawą zdecydowanie nie wyraża pewności siebie. Początkowo milczy i pozwala mężczyźnie kończyć ich związek. Gdy przemawia, niepewność zostaje zastąpiona siłą, w której bohaterka dosadnie nie pozwala mężczyźnie na rozstanie z nią. Na chwilę o tym zapominamy i podążamy za Undine do kawiarni, gdzie w chwili rozbicia akwarium zaczyna łączyć ją z nowo poznanym mężczyzną Christophem wyjątkowe uczucie. Te pierwsze piętnaście minut filmu dostarcza nam wiele informacji o Undine, która jest osobą silnie potrzebującą miłości, profesjonalistką w pracy i dającą się porwać żarowi uczuć. Taki obraz wyjątkowej postaci możliwy jest dzięki świetnej grze aktorskiej Pauli Beer (także znanej z Tranzytu). Partnerujący jej Franz Rogowski (świetny występ w Walcu w alejkach i Tranzycie) po raz kolejny doskonale sprawdza się w roli ukochanego i aktorzy razem tworzą świetny duet.
Undine to współczesna śmiała i naszpikowana metaforami interpretacja mitu o Ondynie. Ondyny są rusałkami, które związując się z człowiekiem, mogą stanowić dla niego niebezpieczeństwo. Niewierność skazuje na śmierć, a osoba zaklęta prze Ondynę, musi pamiętać o swoim oddechu. Współczesną rusałką jest nasza tytułowa Undine, która kocha namiętnie, lecz brutalnie mści się na Jochenie za niewierność. To nie jedyne jej powiązanie z wodą. Cały film zawiera wiele metafor, jak choćby tajemnicze zniknięcie głównej bohaterki i jej nagłe pojawienie się w wodzie w trakcie nurkowania Christopha. Ich miłość zaczęła się także od wody: przy rozbiciu akwarium obydwoje zostają zanurzeni w wodzie, która połączy ich na dłużej.
Historia miłosna, która znajduje się w centrum filmu, jest oryginalna i mająca znamiona baśni. Losy Undine i Christopha zaciekawią każdego i z pewnością Was zaskoczą. Choć doskonale zdajemy sobie sprawę, że historia ta nie ma prawa wydarzyć się w rzeczywistości, to nie zmniejsza to przyjemności oglądania tak wyjątkowej opowieści o parze, okraszonej subtelną, ale świetnie dopasowaną muzyką.
Undine to ciekawy film Christopha Petzolda, który dla mnie jest znacznie bardziej zjadliwy niż Tranzyt. Tu także miałam problem z akcją filmu, która jak dla mnie kroczy zbyt powolnym tempem, choć niektórzy na pewno uznają to za atut. Mimo to Undine to film z doskonałym aktorstwem i licznymi metaforami, które pozwalają bawić się nam w interpretację. Skromna, ale pasująca ścieżka dźwiękowa także przyczynia się do tego, że naprawdę warto obejrzeć niemiecką produkcję.
Ilustracja wprowadzenia: Screen Daily