Dałam rade obejrzeć całe dwie godziny. Nie było łatwo, bo dokument Sekielskich to momentami jazda bez trzymanki. Już od pierwszych chwil jesteśmy zetknięci z pierwszą ofiarą księdza, która ujawnia się z imienia i nazwiska. Bohaterka opowiada o tym, jak jako mała dziewczyna spędzała czas na parafii i tam została skrzywdzona. W domu dla emerytowanych księży spotyka się ze swoim oprawcą. Starszy mężczyzna nie jest do końca świadomy, że to, co zrobił małemu dziecku, zdeterminowało całe dorosłe życie kobiety. Pierwsza konfrontacja w filmie Sekielskiego ukazuje jeszcze próbę przeprosin, żalu ze strony pedofila. Późniejsze próby spotkań już tak „różowo” nie wyglądają.
Ksiądz Andrzej był pedofilem. I pomimo prawomocnego wyroku sądu wciąż pełnił swoją posługę. Dokument Sekielskiego trafnie krytykuje zachowanie wyższych władz kościelnych, którzy zamiast pozbawić ukaraną osobę stanu kapłańskiego, ukrywają ją lub przenoszą na inną parafię. Bardzo wymowną sceną jest tłumaczenie innego księdza, który stanął w obronie księdza Adama, który otrzymał sądowy zakaz pracy z dziećmi. Sekielski miał dowody na to, że ksiądz-pedofil łamie postanowienia sądu, jednak jego przyjaciel cały czas stał w jego obronie.
Problem z dotarciem do oprawców, bagatelizowanie problemu i ochrona członków Kościoła ukazują, jak niełatwo było zerwać z powszechnym milczeniem. Nie jest winien tylko Kościół, bo z wypowiedzi ofiar często wynikało, że ich rodziny pokładały pełne zaufanie księżom i zwyczajnie nie wierzyły w ich nadużycia. Film Sekielskiego ma na celu ukazać ogrom tego problemu istniejącego już od wielu lat.
Sekielski sprawnie łączy fragmenty homilii z opowiadaniem ofiar. Przywołuje także wypowiedzi ekspertów, m.in. byłego jezuity, psychologa. Dziennikarz odważnie wymienia biskupów odpowiedzialnych za dalsze przeniesienia i pokazuje widzom dokumenty, które zgromadził w trakcie dziennikarskiego śledztwa. W dokumencie widzimy także różne perspektywy na przykładzie byłego kapelana Lecha Wałęsy, o którym wypowiada się ofiara, a także były prezydent.
Z utęsknieniem czekałam na koniec dokumentu Sekielskiego. I nie, nie dlatego, że była to produkcja słaba. Wręcz przeciwnie – odważny film dziennikarza porusza ważny temat i robi to w sposób świetny. Cierpienie ofiar księży i siatka milczenia gęsto oplatająca czyny pedofilskie w Kościele wpływają emocjonalnie na widza. I wpływają do tego stopnia, że coraz ciężej słucha się bolesnych wspomnień ludzi, takich jak my, którzy jednak muszą żyć ze swoją traumą do końca życia. Czekałam na koniec filmu, ponieważ stałam się zmęczona i przytłoczona wszystkimi zwierzeniami ofiar. O tym zjawisku mówi także psycholog w Tylko nie mów nikomu, która po dogłębnej analizie tematu pedofilii w kościele potrzebowała odpoczynku. I Wy także będziecie go potrzebować po seansie, gdyż jest to dokument mocny i bardzo dobrze zrealizowany. Z pewnością wywoła także burzliwą dyskusję w społeczeństwie, dlatego tym bardziej warto go obejrzeć i samemu ocenić.
Ilustracja wprowadzenia: YT Sekielski, materiał promocyjny filmu