To musi być miłość
To musi być miłość

To musi być miłość – recenzja filmu. Nie wiem co to, ale zdecydowanie nie miłość

Oglądanie rodzimych komedii romantycznych to szczególny rodzaj masochizmu. Gatunek, który powinien przynosić pozytywne emocje, odcinać nas od smutnej, polskiej rzeczywistości i dawać nadzieję, że możliwe są szczęśliwe zakończenia, to u nas zazwyczaj (są nieliczne wyjątki) festiwal żenady, zgrzytania zębów i bólu psychicznego. Zawsze jednak gdy wybieram się na kolejną komedię romantyczną produkcji polskiej, mam nadzieję, że choć nie zobaczę wybitnego dzieła kinematografii, przynajmniej miło spędzę czas. Jeśli jakiś film miałby mnie na dobre tej nadziei pozbawić, to byłoby to właśnie To musi być miłość. Nie omieszkam zdradzać obszernie fabuły.

Oczywiście, były sygnały. Produkcja Polsatu, Tomasz Karolak w obsadzie, biały plakat z czerwonym napisem i tragiczny tytuł, który każdy z miejsca pomyli z wiadomo którym filmem brytyjskim. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że nawet osoby, które lubią komedie romantyczne (a do takich ja się zaliczam), powinny akurat ten twór odpuścić. Ustaliliśmy już jednak, że ja uwielbiam cierpieć, więc poświęciłam bolesną godzinę i kolejne czterdzieści minut ze swojego życia na obejrzenie. Bo najwyraźniej nie uczę się na błędach i zawsze mam nadzieję.

To musi być miłość

fot. Ola Grochowska

To musi być miłość, jak sam tytuł wskazuje, to komedia romantyczna z rodzaju tych świątecznych. Premiera w listopadzie jasno wskazuje, że próbowano tutaj zapełnić pustkę po Listach do M., których ostatnia odsłona przegrała z pandemią i ominęła kina, trafiając od razu do Internetu. W To musi być miłość również mamy historię wielowątkową, tym razem jednak skupioną na jednej rodzinie – a właściwie kobietach z jednej rodziny. Trzy siostry zmagają się z problemami natury związkowej. Roma (Małgorzata Kożuchowska) przeżywa ten etap małżeństwa, gdzie po romantycznych uniesieniach nie został już nawet ślad. Relacje z mężem Teodorem (Tomasz Karolak) to stała rutyna, dorosła córka wyjechała na studia do Pragi i być może przywiezie stamtąd nie tylko nową wiedzę. A Roma nie jest gotowa, żeby być babcią, za to bardzo stara się, by znowu zostać matką. Druga siostra, Agata (Anna Smołowik), wybaczyła swojemu mężowi zdradę. Najwyraźniej przepracowali temat, oboje wciąż się kochają i zależało im na tym związku. Do Agaty docierają jednak sygnały, że być może jej mąż Wiktor (Rafał Królikowski) wcale nie zakończył romansu. Najmłodsza z sióstr, Wiola (Ina Sobala), jest aktywną vlogerką i większość życia spędza w social mediach, monologując do swoich fanów. Na jej drodze staje przystojny i trochę nieporadny życiowo lekarz, którego dziewczyna w realnym życiu zbywa, za to zaczyna wymieniać wiadomości z interesującym gościem z Internetu. Tak, to ta sama osoba. Gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze matka trzech sióstr (Małgorzata Zajączkowska), zastanawiająca się czy może ponownie wyjść za mąż, oraz wspomniana już córka Romy, Zuza (Maja Szopa), za którą do Polski przyjeżdża pewien uroczy Czech. Jest on tutaj tylko dlatego, żeby w filmie mógł znaleźć się żart o braku dostępu Czech do morza.

To musi być miłość

fot. Ola Grochowska

Zobacz również: Wszystkie nasze strachy – recenzja filmu. Wieś sztuki wysokiej

Opisuję to wszystko, żeby wykazać, że na papierze wszystko się zgadza – to są wątki poruszające może niezbyt oryginalne, ale wciąż potencjalnie ciekawe problemy dotyczące relacji międzyludzkich. W tym miejscu kończą się pozytywy. Nic z tego, co mogłoby być w tej produkcji dobre, ostatecznie nie znalazło się na ekranie. Najpierw ta nieszczęsna fabuła. Z wątku Romy i problemu pod tytułem „chcę mieć dzieci, nie wnuki” oraz rutyny w długoletnim związku, zrobiło się wzajemne przekrzykiwanie Małgorzaty Kożuchowskiej i Tomasza Karolaka w okropnie żenujących wymianach zdań. Oraz najwyraźniej to, że dla scenarzystki jedyny poważny problem w związku (oraz jedyna słuszna reakcja na ten problem) to zdrada, więc pojawia się tu również romans postaci Karolaka oraz przerysowanej do granic możliwości i kuriozalnej Ilony Ostrowskiej. Wątek zdrady oczywiście zazębia się z relacją drugiej siostry. Nie mam pojęcia, jak bohaterowie przepracowali swoje problemy za pierwszym razem, bo ich jedyną strategią na obecne kłopoty jest smutne snucie się po mieście i użalanie się nad sobą. Koniec końców mąż Agaty tak bardzo ją kocha, że grozi jej samobójstwem, jeśli ta do niego nie wróci, a ona ostatecznie wraca, bo przecież też go bardzo kocha. Nie, to nie jest romantyczne. To jest toksyczne. Trzecia siostra, Wiola, mogła mieć ładny i najbardziej klasyczny wątek z komedii romantycznych, taki jak z Masz wiadomość. To nie wychodzi, bo Wiola to nieprzyjemna, odpychająca dziewczyna, zapatrzona w siebie i swoje osiągnięcia, która potrafi wystawić faceta na randce, a potem mieć do niego pretensje, że sam nie przyszedł, a ona czekała. Ale w całej tej fabule najbardziej kuriozalne, żenujące i zasługujące na wyśmianie jest zagranie na dziecko, które odstawia Zuza, córka Romy, wcale nie względem swojego młodego Czecha, a… swoich rodziców. Bo wymyśliła sobie, że rodzice przestaną się kłócić i znów się pokochają, jeśli będą musieli się zająć ciężarną córką. Która w ciąży nie jest. Najgorsze jest to, że to zagranie działa.

To musi być miłość

fot. Ola Grochowska

W warstwie fabularnej mamy ograne pomysły, które prowadzą w najgłupsze możliwe rozwiązania, postaci są przerysowane, niesympatyczne i nudne. Co jeszcze jest nie tak z tą produkcją? Wszystko inne. Reżyser nie mógł się pokazać z gorszej strony. Aktorzy albo przeszarżowali, albo mieli wszystko gdzieś i nikt nie potrafił wyciągnąć z nich nic lepszego. Zdjęcia to mieszanka wszechobecnych ujęć z drona (Vega vibes?) i bardzo dziwnych ustawień, które zupełnie nie pasują do opowiadanej historii, a nawet miejscami przeszkadzają w jej zrozumieniu. Chyba dla montażystów zabrakło materiału, bo całe ujęcia się dublują i nie ma to żadnego uzasadnienia. Cała sekwencja początkowa powtarza się niemal jeden do jeden później w filmie i nie wnosi to nic do historii. Akcja rozgrywa się w ostatnim tygodniu grudnia, tymczasem Tomasz Karolak biega przez pół dnia po molo w Sopocie w samym swetrze, a Małgorzata Kożuchowska w samym szlafroku i z mokrymi włosami wietrzy się na balkonie.

Zobacz również: W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 – recenzja filmu! Ti amo

Słyszę w głowie ludzi, którzy mówią „czego się spodziewałaś, te filmy nie mają być dobre, tylko przynosić zyski, masy i tak pójdą”. Jest mi cholernie przykro, jak każdy element To musi być miłość krzyczy, że twórcy mają w głębokim poważaniu widza i jak bardzo nie szanują gatunku, jakim jest komedia romantyczna. W tym gatunku nie powstają najlepsze filmy, ale one nigdy nie aspirowały do roli arcydzieł. Miały być lekkie i przyjemne, a z seansu powinniśmy wyjść z myślą “och, w prawdziwym życiu też mogłoby być jak w bajce”. Nawet gdy wielkie korporacje produkują filmy taśmowo i wiele elementów się po drodze krytykuje, wciąż można poczuć, że stoją za tym ludzie oddani swojej pracy, twórcy z sercem i pasją. Tutaj tego nie czuć. Trzeba było zrobić świąteczną komedię romantyczną, to sklecili ekipę i choć nikomu się nie chciało, to trzeba było coś wypuścić. Jeśli o jakimś tworze można powiedzieć, że nie jest kinem, to właśnie o tym. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale wolałabym obejrzeć jakikolwiek film Patryka Vegi, niż musieć znowu przeżywać te katusze.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe, fot. Ola Grochowska

Wykształciła się, żeby pisać o filmach, więc to robi. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z sali kinowej. Ogląda filmy we wszystkich gatunkach, ale najbardziej lubi czarne komedie, animacje i rzeczy tak absurdalne, że nie wiadomo, czym są.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ania Plonowska. pisze:

Nie napisała Pani nic o warstwie muzycznej

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?