Syndrom Hamleta - recenzja filmu. Nie tylko o wojnie
Syndrom Hamleta - recenzja filmu. Nie tylko o wojnie

Syndrom Hamleta – recenzja filmu. Nie tylko o wojnie

Wschodnia część Europy nigdy nie miała łatwo. Ciągle różne narodowości w tej części świata zajęte były pogonią za władzą. Najczęściej była to oczywiście Rosja, która chciała sobie wszystkich podporządkować, przy nieszczęściu milionów istot. Kolejne wieki mijają, a pewne rzeczy się nie zmieniają, niestety. W ostatnich kilkunastu latach ta tragedia znowu powróciła, na ziemie Ukrainy – do narodu tak różnorodnego. I między innymi o tym opowiada Syndrom Hamleta.

Niezgoda po tej samej stronie barykady

Produkcja w reżyserii Eliwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego opowiada historię reprezentantów społeczeństwa Ukraińskiego, przygotowujących pewien spektakl teatralny. Ma on łączyć współczesną historię Ukrainy z Shakespeare’owskim Hamletem. Wśród występujących dużą grupę stanowią weterani wojny w Donbasie, a także Euromajdanu. Film ukazuje, różnorodność społeczeństwa Ukraińskiego i tego jak ciężko jest mu się dogadać. Tak samo jak nam Polakom.

fot. kadr z filmu Syndrom Hamleta 

Ciężki film o trudnych tematach

Osoby, które widzimy w filmie nie grają, są sobą. To są prawdziwe osoby, niewcielające się w nikogo. Syndrom Hamleta jest bardziej formą dokumentu opowiadającego o przygotowaniach do wystawienia sztuki. Na samym początku na czoło wychodzi temat wojny w Ukrainie, ale jeszcze tej wcześniejszej przed 2022 rokiem. Główni bohaterowie, którzy służyli na froncie, zostali na różne sposoby doświadczeni, czy to fizycznie czy psychicznie. Cały czas się z tym mierzą i wystawienie sztuki opartej o ich dramatyczne przeżycia, też ma im w tym poniekąd pomóc. Niektóre momenty ukazane w produkcji powodują, że widz czuje się nieswojo, przez co motywują one do przemyśleń. Film nie jest łatwy, są momenty rozluźnienia i uśmiechu. Znacznie więcej jest jednak tutaj silnej tragedii, niż komedii. A forma dramatu i pewnego katharsis ciekawie to łączy.

fot. kadr z filmu Syndrom Hamleta

Nie jest to produkcja o wojnie

Co ciekawe jednak film nie opowiada o wojnie. Prace nad nim zaczęły się jeszcze przed otwartą rosyjską inwazją z lutego. Premiera jednak, nieumyślnie ma miejsce w momencie, w którym świat zaczyna się powoli przyzwyczajać do konfliktu. I uważam, że jest to idealny moment, aby o nim przypomnieć. Przechodząc jednak do sedna. Mianowicie film skupia się na ludziach, ich różnorodności i problemach. Wojna jest pewnego rodzaju elementem kształtującym ich, nie jest najważniejsza. Rdzeniem filmu jest społeczeństwo, nie wojna. Po seansie zastanawiałem się dlaczego wrzucono tak wiele elementów do tego kociołka i teraz już zrozumiałem. Nadal jednak jest pewien mocno kontrowersyjny element, którego ja nie popieram. Tak samo z resztą jak część bohaterów w niektórych momentach. Uważam, że są symbole, których nie powinno się ruszać nie ważne czy jesteśmy w teatrze czy gdziekolwiek indziej. Coś co jest istotne dla ludzi, jak flaga narodowa, nie powinno być nadużywane.


Źródło ilustracji: materiały prasowe

Redaktor współprowadzący działu Gry

Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?