Święta u Christmasów to brytyjska komedia którą wyreżyserował Philippe Martinez i Mick Davis. W głównych rolach możemy zobaczyć m.in Nathalie Cox, Elizabeth Hurley, Kelsey Grammer oraz samego Johna Cleese. Film opowiada o losach czterech skłóconych ze sobą sióstr, które wspólnie planują świętować Boże Narodzenie. Napięte relacje sióstr podkręca fakt, że pojawia się, ojciec, którego nie widziały od 27 lat. Siostry będą miały przed sobą szybki kurs naprawiania relacji, aby Święta nie okazały się totalną klapą.
Amerykańskie filmy świąteczne przyzwyczaiły nas do dość stereotypowego poczucia humoru. Święta u Christmasów zdecydowanie dają nam dawkę porządnego, brytyjskiego humoru oraz bliższe nam europejskie świąteczne realia. Coś co w zasadzie wyróżnia tę produkcje z listy wielu filmów, jakimi przedwcześnie obdarował nas Netflix. Ciekawie, w końcu zobaczyć trochę z rzeczywistości świątecznej ciut bliżej niż zza oceanu. Jednak oczywiście jeśli chodzi o Święta u Christmasów, to lecimy dalej z typowym, stereotypowym filmem. Mamy dość naciąganą fabułę oczywiście nasyconą magią świąt. Cztery skłócone siostry, długo nieobecny ojciec coś absolutnie typowego.
Irytujące w filmie są relacje sióstr. Oczywiście wiadomo kłótnia jest kluczowa dla magii świąt ale ile można? W pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że zaczynamy kolejną kłótnie przewijać, bo i tak nie wprowadzi nic kluczowego do fabuły. Powód tych napiętych relacji też nie jest do końca znany. Bo w zasadzie można, rozumieć ciężkie dzieciństwo, jednak jak same przyznały – niczego im nie brakowało. A tym bardziej trudno zrozumieć, niechęć sióstr do Caroline, która wszystko zorganizowała. Wszystko sama przygotowała, a pozostałe rodzeństwo cierpi na ból istnienia, że wszystko źle – echh ta niewdzięczność.
Święta u Christmasów kuleją pod względem scenariusza. Można oczywiście z przymrużeniem oka potraktować, świąteczną komedię familijną. Jednak zbyt wiele w niej dziur jeśli chodzi o logikę oraz zachowania ludzkie. Niektóre sceny aż epatują niedograniem, a zdecydowanie można było dużo więcej z nich wyciągnąć. Wiele do życzenia zostawia też logika zachowania bohaterów. Podobnie większość dialogów to raczej mieszanina drętwoty.
Jeśli chodzi natomiast o całą obsadę, wypada ona dość mocno średnio. Aktorzy, których znamy i bawili nas powinni być przepisem na udaną komedie. W tym wypadku jednak to się nie sprawdza. Można odnieść wrażenie, że bohaterowie czuli się mocno niezręcznie w swoich rolach. Ich relacje i zachowania są tak sztuczne, że aż rażą. Sceny z cyklu „znalazłem test ciążowy nie wiem czy to mojej żony nie wierzę jej, zdradza mnie, ale jej ojcu powiem, że to nie jej, a jej siostry test ciążowy” można uznać za mocno żenujące.
Święta u Christmasów, pomimo tego, że w niektórych momentach jest nawet zabawną produkcją to niestety zostawia wiele do życzenia. Patrząc na dość pokaźną listę nowych filmów jak i klasyków świątecznych w obecnej bibliotece Netflixa, śmiało możecie znaleźć dużo bardziej wartościową oraz wprowadzającą was bardziej w okres świąteczny produkcje.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix