Śmierć na Nilu, rozpoczyna się historią z młodością Herkulesa gdzie już poznajemy powody zapuszczenia charakterystycznych wąsów detektywa. Herklues wyjeżdża do Kairu gdzie spotyka swoje starego znajomego Bouca, który zaprasza go na spędzania miesiąca miodowego Linnet oraz Simona w towarzystwie ich rodziny oraz znajomych. W ślad za nowożeńcami podąża również była narzeczona Simona – Jacquline. Linnet zaczyna się obawiać byłej ukochanej Simona, jednak ciągle decydują się na kontynuacje miesiąca miodowego przenosząc się na prom płynący po Nilu. Błogi klimat Nilu zostaje przerwany kiedy Linnet zostaje zamordowana.
Cały film jest raczej zachowany bardziej w kontekście melodramatu niż kryminału. Przez większość filmu skupiamy się na rozwoju sytuacji oraz poznaniu relacji głównych bohaterów. Dowiadujemy się kto kogo zdradził, kto jaką partię popiera dlaczego jedni drugich nie lubią. Wszystko się rozwija dość pomału, a czas nieubłaganie leci bez pierwszego trupa. Po licznych wzlotach i upadkach emocjonalnych pojawia się pierwszy zamordowany. W niedługim czasie dostaje dwa kolejne. Rozwiązywanie całej sprawy jest krótkie i w mocno przyspieszonym tempie.
Twórcy filmu nie dają nam rozbudowanego procesu dochodzenia prawdy w sprawie, zbyt mocno skupiają się na wątku melodramatycznym. Nie dostajemy zbyt wiele analizy w wykonaniu Herkulesa poszczególnych bohaterów. Nowa Śmierć na Nilu mocno również spłyca postacie. Każda z nich ma raczej jedną cechą charakteru, który od razu sugeruje jej pozycje w całej powieści i w finalnym rozwiązaniu sprawy. Postacie jak na kryminał zostały zbyt oczywiście wykreowane, mocno sugerując kto jaką odegra rolę.
Oczywiście całą produkcje na pewno ratuje obsada. Gal Gadot wcielająca się w postać Linnet, dziedziczki fortuny wypada w tej roli naprawdę wyróżniająco się. Możemy zobaczyć jej kreacje od pewnej siebie kobiety po kompletnie zagubioną, czującą się obco w gronie potencjalnie najbliższych jej osób. Równie, dobrze w swojej roli wypadł Armie Hammer. Warto dodać, że była to dla niego ostatnia rola za nim wybuchł głośny skandal z jego udziałem. Pomimo spekulacji i domysłów czy Hammer powinien pojawiać, się w filmie można śmiało powiedzieć, że wyszło to na zdrowie produkcji. Armie naprawdę przyciąga uwagę swoją postacią, nadając tempa całej historii.
Śmierć na Nilu, zdecydowanie zachwyca warstwą wizualną. Film nam daje naprawdę mocny nacisk na dbałość o szczegóły zarówno w kostiumach jak i scenografii starając się oddać ducha czasów w których dzieje się akcja filmu. Przepiękne ujęcia, podkreśla egzotykę i najpiękniejsze barwy Egiptu. Podkreślają również jego tajemniczość , która w niektórych momentach odwracają uwagę od zbyt monotonnie rozciągniętej fabuły
Jak to bywa z oczekiwaniami bardzo łatwo je zawieść. Po Morderstwie w Orient Expressie, można było oczekiwać więcej, że Śmierć na Nilu przyniesie nam wszystko to za co kochamy kryminały Agathy Christie. Zamiast tego dostajemy aktorską obsadę, wmieszaną w melodramat zmieniający się w sam koniec w kryminał. W tym pędzie i chęci realizacji własnych wizji zatracone zostało to za co pokolenia uwielbiają Agathę Christie.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Materiał Prasowy